..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Bag End

   » Nasza Twórczość

   » O Tolkienie

   » O Śródziemiu

   » Piwnica Bag End


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

  Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End

Tematyka fantasy i science fiction interesowała ludzkość od zamierzchłych czasów. Najlepszym tego przykładem jest grecka i rzymska mitologia. Do dzisiejszych czasów przetrwały niezliczone ilości tych mitologii i światów. Wszyscy wiemy że są one tylko wymysłem wspaniałych pisarzy, takich jak np. J. R. R. Tolkien. Co by było jednak gdyby te powieści były prawdziwe? Czy możliwe byłoby spotkanie się takich dwóch mitologii, dwóch światów? Jeśli tak, to co by z tego wynikło?...chaos ?, zamieszanie?, wielkie zdziwienie ?. A może harmonia ?, ład i porządek ?.


W Bagend roiło się od hobbitów. Roiło się - to mało powiedziane. W historii miasteczka nie było tylu niziołków jak dziś. Bilbo – niegdyś zwykły, normalny, szary hobbit – stał się najbardziej znaną osobistością we Włości. Gdyby tylko we Włości – słyszano o nim nawet na dalekim południu, chociaż głównie dlatego, że jego imię wymawiane było podczas jakiś tam opowiadań. Ale to nie zmienia faktu, że słyszano o nim. Przyjęcie zbliżało się wielkimi krokami, podobnie jak podniecenie które ogarnęło wszystkich zaproszonych - a zaproszonych było wielu...
Nie wszyscy znajdujący się tego dnia w mieście mieli być gośćmi. Po prostu przyjechali zobaczyć jeszcze bardziej znaną osobistość – Gandalfa, a także jego „pokaz”.
Gandalf słynął ze swoich pokazów sztucznych ogni i mimo, że nie był lubiany ze względu na swój tryb życia jednakże wszyscy podziwiali jego umiejętności. Oczywiście najbardziej podniecony był sam Bilbo. W końcu po raz ostatni miał oglądać swój dom i rodzinną miejscowość.
Zbliżał się wieczór. Napięcie sięgnęło zenitu kiedy czarodziej wyszedł na środek pola. Zaczęło się ! Piękne roziskrzone zwierzęta, rośliny, ruchome scenki, przerażające smoki przelatujące tuż nad głowami widzów. Efekt był niesamowity. Tak niesamowity, że goście aż schylali się jakby to prawdziwe bestie atakowały ich. Był to bez wątpienia najlepszy występ magika w historii a ta była bardzo długa.
Nagle nad jednym z ognistych efektów przemknął dziwny błysk. Była to kula tak jasna, że patrząc na nią wydawało się, że wypala oczy. Miała kolor tak idealnie biały, że aż wpadał w niebieski odcień. Kula ciągnęła za sobą długi ogon tego samego koloru. Przemknęła szybko przez całe niebo i znikła za horyzontem. Niedoświadczony obserwator nie odróżnił tego zjawiska od efektów magicznych. Jednak Gandalf zauważył nieprawidłowość i zrzedła mu mina. Podobnie stało się z solenizantem, który tak dobrze znał Szarego i jego sztuczki, że dostrzegł tę samą nieprawidłowość co on.
-Ho, ho! Mości Gandalfie! Wychodzimy z wprawy? – zaśmiał się Bilbo
-To nie ja wychodzę z wprawy tylko niebiosa. Zgotowały mi niezłą
niespodziankę. – tłumaczył zdenerwowany Gandalf
-Widzę że alkoholowa specjalność Sama nie zrobiła ci dobrze. Będę
musiał powiedzieć mu żeby przygotował dla ciebie słabsze wino.
-Kiedy to naprawdę nie była moja wina. Poza tym Sam jest jeszcze
młody i dopiero się uczy. Jeszcze będzie z niego dobry hobbit, zobaczysz.
-Dobrze, dobrze. Oj! Muszę już iść bo Frodo mnie woła.
Porozmawiamy o tym później.
I wtedy Bilbo zniknął gdzieś w tłumie zaproszonych. Impreza rozkręciła się na całego. Czarodziej myślał nad wydarzeniem które zaobserwował na nieboskłonie. Zdecydował jednak, że Bilbo miał rację. Może nie co do wina, lecz co do tego, że robienie przedstawień zaczyna niewychodzić magikowi. Wystarczy, że źle się wymówi literkę w jakimś zaklęciu, a tu już jakieś problemy się pojawiają. Nie warto się tym przejmować, zwłaszcza że już niedługo trzeba będzie się żegnać z przyjacielem.
Ponad stu gości specjalnych weszło do specjalnej chaty, a po kilkudziesięciu minutach wszyscy wyszli oburzeni, zdziwieni i zmieszani.
- Jak on mógł sobie tak bezczelnie pójść, zniknąć. Przecież jest gospodarzem. Oby to był tylko głupi żart. – mówili z oburzeniem goście.
Frodo doskonale wiedział o zamiarach Bilba, miał za zadanie zająć się wszystkimi podczas nieobecności gospodarza. Jednak przechodząc obok jednego z pokoi usłyszał jakąś rozmowę, dostawił delikatnie uszu do drzwi. Serce waliło mu z przejęcia .Osoby te rozmawiały podniesionym tonem. Hobbit rozpoznał głos czarodzieja i wujka. Mówili coś o jakimś pierścionku jednak słowa były zniekształcone przez drzwi, a poza tym chłopiec wiedział, że nieładnie jest podsłuchiwać czyjeś rozmowy. Po cichu poszedł więc dalej.
Nie było żadnych dłuższych przygotowań czy odpraw. Wszystko miało być zachowane w idealnej tajemnicy. I tak też stało się. Hobbit wyruszył tuż po niewielkiej kłótni ze swoim starym przyjacielem. Cały plan poszedł idealnie. Bilbo wyruszył niezauważenie, pod osłoną nocy, w ciemnej opończy, zupełnie jak przed laty ze swoimi krasnoludzkimi druhami. Tyle tylko, że teraz jest sam, bez przyjaciół. Po kilku minutach stanął na polance i odwrócił się aby jeszcze raz zerknąć na rodzinną mieścinę.
-Gdzieś już to widziałem – zaśmiał się na głos wędrowiec.
Bilbo był przygnębiony, ale w sumie cieszył się że znów wyrusza w kolejną podróż. Hobbit wiedział że wypełnia ważne zadanie. Z opowieści Gandalfa wynikało że w Śródziemiu nie dzieje się dobrze, a wszystko przez mały pierścionek. „Kto mógł przewidzieć że ten mały przedmiot jest narzędziem zła, przecież używałem go do dobrych celów. To nie twoja wina Bilbo ... nie twoja, tylko tego wstrętnego Golluma ... nie twoja. Oby tylko wszystko poszło dobrze. Oby nie było troli, ani pająków, ani mrocznych lasów czy orków.” – myśli hobbita napływały wielkimi falami, tak wielkimi że bohater ledwo sobie z nimi radził. Nie miał z kim rozmawiać i to było najgorsze. Musiał rozmawiać sam ze sobą a w najlepszym razie ze zwierzętami lub roślinami. I nawet nie czuł się głupio z tego powodu. Przynosiło mu to ulgę. Miał jednak nadzieję że dojdzie niedługo do jakiejś osady gdzie mógłby spotkać towarzyszy i z kimś pogadać. Ale zaraz! nie mógł tego zrobić. Cała jego wyprawa miała być utrzymana w tajemnicy. Czyli spotka kogoś dopiero w Rivendel. Nawet Bree trzeba było ominąć. I to z daleka. Ludzie z Bree są szczególnie gadatliwi. Z tego powodu trzeba było wydłużyć całą wyprawę. Znajomości Bilba zamiast poprawiać sytuację, pogarszały ją.
Początkowo hobbit miał iść Gościńcem, później zaraz za Mogilnymi Kopcami skręcić na północ i pozostawić na południu Bree, przejść przez dolinę pomiędzy Północnymi Kopcami a Wichrowe Wzgórzami i powrócić na Gościniec. Zdecydowano jednak że przejdzie prze Wichrowe Wzgórza, ponieważ jak Bilbo powiedział: „Jeśli przeszedłem przez Góry Mgliste to przejdę przez Wichrowe Wzgórza . Nie jestem jeszcze aż tak stary.” Gandalf się opierał bo miał jakieś złe przeczucia co do tego miejsca, ale uparty hobbit w końcu wygrał. Zawsze się zaoszczędzi te dwa, trzy dni podróży.
Do mostu na Baranduinie nic się nie wydarzyło. Podobnie było w dalszych etapach podróży. Stary Las, Mogilne Kopce a nawet Zielony Trakt. Z jednej strony to dobrze. Cały plan szedł jak po maśle. Z drugiej – zupełna nuda. Po tylu latach spędzonych w małym miasteczku, pod koniec życia chciałoby się przeżyć jeszcze jakąś przygodę. Hobbit zmienił decyzję i teraz chciałby spotkać jakiegoś orka, albo wejść do magicznego lasu.
Bilbo minął wkrótce Bree, Las Czet i Komarowe Błota ( tu akurat się cieszył z planu ominięcia Bree i co za tym idzie Błot ) i stanął u podnóży Wichorwych Wzgórz. Był zmierzch i nie było sensu iść dalej, tym bardziej że o Wichrowych, a konkretniej Wichrowym Wierchu i wieży Amon Sul wybudowanej na nim przez ludzi z zachodu, wiele snuto opowieści. Nie wszystkie musiały być prawdziwe ale lepiej nie ryzykować tych kilku godzin nocnej podróży.
Nastał już ranek, ale Bilbo obudził się później niż chciał. Wzgórza dawały długi i głęboki cień na dolinę co niemal przedłużało noc.
Hobbit poczuł się trochę nieswojo i zaczął żałować, że nie posłuchał Gandalfa. Te góry są jakieś dziwne. Coś niedobrego w nich siedzi. Staruszek uwijał się jak mógł. Chciał mieć za sobą te wzgórza jak najszybciej. Zmienił jednak zdanie, gdy dotarł na szczyt.
Rozciągał się stamtąd przepiękny widok. Na wschodzie cień tworzył wspaniałe kształty, dalej znajdowały się piękne pagórki oświetlone przez poranne słońce. Z drugiej zaś oślepiający blask powodował, że wszystko miało złocisty kolor, a kropelki rosy, która utrzymywała się wyjątkowo długo, mieniły się kolorami tęczy, a jeszcze dalej granatowe pasmo Gór Mglistych. Wszystko było niesamowicie jasne i pewnie dzięki temu Bilbo zauważył pewną niezgodność. Wśród przepięknych widoków znajdowała się ciemna plama. Nie była duża, znajdowała się na północnym wschodzie. Nie zdziwiłoby to hobbita, gdyby nie fakt iż ta plama była nie tylko ciemna ale i na swój sposób mroczna. Kiedy się na nią patrzyło miało się dziwne uczucie jakby i ona patrzyła na ciebie.
Bohater się trochę przeraził, ale równocześnie był ciekaw co tam się kryje. Być może to tylko to jakieś złudzenie np. ciemny las albo bagno ?. A jeśli nie? A jeśli kryje się tam wspaniała przygoda? Jeszcze lepsza niż ta sprzed laty? Jednak zboczenie z drogi było niebezpieczne. Bilbo miał do wykonania misję i to dość ważną. Jednak możliwość przeżycia ostatniej misji jest nieporównywalnie bardziej interesująca. W końcu hobbit zdecydował że sprawdzi owe zjawisko. Tłumaczył to sobie tym, że jego obowiązkiem jest sprawdzenie jakichkolwiek dziwnych zjawisk i ostrzeżenie w porę przyjaciół. Te kilka dni więcej nie powinno zrobić wielkiej różnicy. Ale nie ma co myśleć i podziwiać widoków tylko trzeba iść. Równocześnie na zachodzie dało się zauważyć maleńką czarną kropkę, która szybko przesuwała się po Gościńcu na wschód. Wtedy Bilbo poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Kropka zatrzymała się. Hobbita znów ogarnęły złe uczucia, czuł się bezbronnie stojąc tak na czubku wzgórza. Postanowił że zniknie temu „czemuś” z oczu, o ile „to” na niego patrzyło, i zejdzie z góry.
Z każdą chwilą, z każdym krokiem, z każdym metrem napięcie narastało w duszy hobbita. Co tam się mogło kryć? Cała historia intrygowała bardzo bohatera i dlatego przez cały czas o niej myślał. W ten sposób droga zleciała o wiele szybciej. I nawet głód nie doskwierał aż tak bardzo. Nie trzeba było więc martwić się o zapasy.
Już milę od czarnego punktu który okazał dość dużym obszarem ziemia była jakaś dziwna. Nie było żadnych zwierząt, nawet owadów. A i rośliny były marne i pożółkłe. Z każdym metrem było coraz gorzej – zwierząt nie było w ogóle a rośliny stawały się coraz bardziej żółte, niemal uschnięte. Wkrótce nie było ani drzew ani trawy, tylko sama ziemia – czarna i wilgotna. W samym centrum niemal idealnie okrągłego obszaru wystawało coś na kształt pochylonej nieco wieży, a obok niej jakby niewielki budynek. Budowla miała nieco ponad 50 stóp. Była czarnego koloru. Kształty miała owalne. Wokół niej czuć było swąd spalonej trawy i drzew.
Kiedy Bilbo ujrzał to zjawisko, przeraził się. Czyżby złe siły dotarły aż tak daleko i założyły swoją siedzibę? To chyba raczej niemożliwe. Więc skąd ta budowla w tym miejscu ? Na starych i nowych mapach jej nie ma. A raczej trudno takie „coś” wybudować w kilka dni.
Hobbit postanowił zbadać co też tu mogło się wydarzyć. Podszedł więc do obiektu.
Panowała zupełna cisza. Napięcie narastało z każdą chwilą, a serce hobbita waliło jak oszalałe. Dziwne kształty budynku i atmosfera panująca wokół niego powodowały, że strach sięgał zenitu. Jednak przerażenie spotęgowało się, gdy Bilbo zauważył coś co przypominało drzwi. Była też klamka – tak przynajmniej sądził bohater. Gdy pociągnął za nią nieprzeniknioną ciszę rozdarł głuchy odgłos tąpnięcia, a po chwili syk. Drzwi a raczej wrota otworzyły się i ukazały jeszcze mroczniejsze wnętrze wieży. Przerażenie Hobbita zmalało, zaś zaciekawienie jego wzrosło. Gdy przeszedł przez wysoki próg jego oczom ukazały się dwa długie korytarze które w dalszej części skręcały. Hobbit wybrał prawy korytarz.
Było dość ciemno ale nie zupełnie ciemno.
Po chwili oczy bohatera przyzwyczaiły się do mroku. Powietrze wewnątrz było ciepłe i wilgotne. Dało się czuć delikatną stęchliznę tak, jak gdyby nikt nie oddychał tym powietrzem przez dziesiątki czy setki lat. Podobnie ściany były wilgotne i ciepłe. Doskonale odbijały świtało i dlatego nie było tak ciemno. Jednak ściany nie były gładkie.
Całe pokryte były nierównościami i fałdami. W dotyku sprawiały wrażenie jakby były ze skóry, żywej skóry. Lecz w rzeczywistości były twarde jak metal. Substancja z którego ściany były zbudowane przypominała nieco zaschniętą żywicę. Gdzieniegdzie świtało przenikało na niewielką głębokość ukazując skomplikowaną wewnętrzną strukturę. Dominował kolory szarości, czasami zieleni oraz czerni. Ściany połączone były siecią długich wypustek. Wnętrze mimo swojego dziwnego wyglądu sprawiało jednak przyjazne wrażenie. Hobbita opuścił na chwilę strach i dlatego postanowił pójść dalej w głąb korytarza. Im dalej bohater posuwał się tym zaczynały dziać się dziwniejsze rzeczy. Najpierw na ścianach zaczęły się pojawiać świece. Nie były to jednak zwykłe świece gdyż ich światło było zimne, nieruchome i blade.
Późnej Bilbo znalazł się w dość dużym pomieszczeniu przypominającym komnatę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że na podłodze stało mnóstwo czegoś w rodzaju kamieni o idealnych, jajowatych kształtach. Wszystkie były „wbite” w podłogę i były takie same w dotyku – niczym żywa skóra. Nie wyglądało to zbyt przyjemnie zwłaszcza że jedne z głębiej położonych „kamieni” zaczęły się ruszać. Oprócz tego na ścianach komnaty znajdowały się szkielety ludzi albo elfów, jak sądził Bilbo, które były jakby wrośnięte lub wmurowane w ściany. Wszystkie miały połamane żebra. Gdy niziołek wyszedł z komnaty usłyszał huk i syk taki jak przy otwarciu wrót. Pobiegł co sił w nogach z powrotem lecz nie znalazł już wyjścia. Był tylko drugi korytarz. „Ale się wpakowałem” – pomyślał z przerażeniem
-No cóż trzeba znaleźć inne wyjście, o ile takie istnieje. Mam
dosyć tej przygody. – zamruczał hobbit
Bilbo coraz dalej zagłębiał się we wnętrze budowli. Zwrócił uwagę na to, że korytarz powoli staje się coraz bardziej pochyły. Równocześnie coraz częściej słyszał z dala jakieś syczenie i parskanie.
Zdawało mu się jakby coś go obserwowało. Niczego jednak nie mogło być w pobliżu, bo korytarz był prosty i niczego nie było ani za bohaterem ani przed nim. A i światło stawało się coraz bardziej jasne.
Wtedy Bilbo zauważył, że ściana jakby się poruszyła. Odruchowo odwinął opończę i delikatnie lecz błyskawicznie wysunął Żądło. Tego się obawiał. Żądło pobłyskiwało pięknym niebieskozielonym światłem.
Hobbit błyskawicznym ruchem wysunął magiczny miecz z pochwy, odwrócił się i zadał cios nie patrząc nawet w co. Jedyne co mu przyszło do głowy to to, że zaatakował go jakiś ork albo troll.
Z tym pierwszym może i nie byłoby większych problemów, lecz z tym drugim na pewno.
Lecz zaskoczenie niemal sparaliżowało bohatera.
Nie był to żaden ork, troll czy cokolwiek co znał lub słyszał. Bestia wydawała się ogromna, miała czarny kolor identyczny jak ściana, wyglądała na chudą, ślina ciekła strużkami z pyska.
Teraz hobbit dowiedział się czemu nie mógł zauważyć wroga – ponieważ on był ścianą!!! Doskonale zamaskowany w wypukłościach ściany mógł dobie w niej bezpiecznie siedzieć niezauważony.
Żądło jedynie ześlizgnęło się po ciele potwora. Widocznie miał jakiś pancerz. Czyżby był to jakiś rodzaj maleńkiego smoka? Tego się nie dało poznać, gdyż nie było zbyt dużo czasu aby się przyjrzeć temu czemuś. Bilbo zauważył również, że bestia ma jak gdyby dwa pyski. Ten drugi – mniejszy wysuwał się z większego. Potwór wziął niewielki zamach i błyskawicznym ruchem uderzył w swoją ofiarę potężnym trójpalczastym łapskiem. Bohatera odrzuciło na kilka jardów. Thorinowa kolczuga jeszcze raz uratowała życie hobbitowi i miała to zrobić jeszcze wiele razy. Bilbo oszołomiony atakiem próbował się podnieść i stanąć mocno na nogach. Jednak nadaremnie. Bestia już stała nad nim. Syczała i piszczała. Wydawało się że się „bawi” ze swoją ofiarą. Lecz chyba miała dość tej zabawy. Wzięła jeszcze większy zamach i... Nagle miecz rozpłatał jej wydłużoną głowę na dwie części. Z czaszki trysnął żółtawy, gęsty płyn który nagle zaczął roztapiać metalową podłogę.
Bilbo był niesamowicie szczęśliwy.
Jednak nie na długo.
Wybawcą okazał się nie być ani Gandalf, ani krasnolud, elf czy ktoś kogo znał lecz postać w czarnym długim kapturze zakrywającym twarz. W osobie tej dało się wyczuć nieprzenikniony mrok i zło. To „coś” uniosło długi spiczasty miecz i spuściło go wprost na hobbita.
Jednak postać w mgnieniu oka przewróciła się a na jej plecach siedziała druga bestia z wbitymi pazurami i ogonem na końcu którego znajdowało się ostrze.
„Kto tu jest przyjacielem” – pomyślał Bilbo i nie zastanawiając się dłużej pobiegł dalej w głąb korytarza.
Odwrócił się na chwilę i ze zdziwieniem zauważył, że mroczna postać wstaje i zabija bestię, po czym biegnie za nim.
Hobbit znów trafił do jakiegoś pokoju jednak tym razem o wiele jaśniejszego na którego ścianach znajdowało się pełno świetlistych obrazków i punkcików które to raz gasły to raz zapalały się. Nie było wyjścia z tego pomieszczenia. Co najgorsze na jednaj ze ścian znajdował się spory pająk.
Nie był duży w porównaniu z pająkami z Sępnej Puszczy jednak był nieporównywalnie większy od normalnych. A na dodatek miał ... ogon.
Bilbo nawet nie zdążył się nim przejąć, gdy do pokoju wpadła postać.
Hobbit nie wiedział z kim ma do czynienia. Domyślał się tylko że to jakiś demon o których opowiadał mu Gandlf. Pamiętał też że demonów nie da się pokonać w zwykły sposób. Gdy hobbit myślał, że to już koniec jedno z tych dziwnych, pajęczych stworzeń rzuciło się na demona. Długie palczaste odnóża zacisnęły się na twarzy a ogon obwinął ciasno wokół szyi. Demon wpadł w szał i zaczął się miotać wymachując mieczem we wszystkie strony i uderzając w ściany. Gdy uderzył w te świetliste obrazki, posypały się iskry i rozległ się jakby kobiecy, lecz zniekształcony głos. Hobbit zdziwił się gdy to usłyszał „ Najpierw jakieś dziwne smoki, później jakieś twarzołapy, głos przemawiający ze ścian. Czy to Czarodzieje zasiedlają tą twierdzę?”
Jednak postanowił, że pomyśli o tym później i skorzysta z okazji ratując się ucieczką. Wybiegł z pokoju co sił w nogach. Biegł i biegł korytarzem. Co dziwne panowała tu teraz całkowita cisza. Niemniej nie miał chęci sprawdzać czemu tak dziwnie tu cicho dookoła. Po kilku minutach ucieczki zauważył światło. Postanowił tam pobiec cokolwiek by tam się kryło. Okazało się że było to wyjście. Jasne dzienne światło oślepiło hobbita jednak nie przeszkadzało mu to.
Jakież wielkie ogarnęło go zdziwienie, gdy chciał postawić nogę przez próg. Nie poczuł przyjemnego dotyku ziemi ponieważ nic nie miał pod nogami. Ziemia znajdowała się kilka stóp niżej. Stracił równowagę i grzmotnął o ziemię.
Następną rzeczą jaką pamiętał to fakt, że było wokół niego pełno pyłu. Kiedy przejaśniało nie było już ani wieży ani budowli tylko spora dziura w ziemi ziejąca ni to oparami mgły ni to jakimś dziwnym dymem.
Bilbo postanowił nikomu nie wspominać o tym wydarzeniu. To co zrobił było nieodpowiedzialne. Gandalf raczej by to potępił, a tego hobbit nie chciał.
Jeszcze przez kilka dni nie mógł się uporać z myślami, które go nawiedzały a dotyczyły dziwnych zjawisk które widział. Będąc na dość odludnym terenie hobbit postanowił,że może już wrócić na Gościniec. Wkrótce przebył przeprawę na Siwej Wodzie. Na szczęście do Rivandel nie było już daleko. Kilka mil przed celem, hobbit znalazł się w lasku.
Wieczorem kiedy słońce już prawie zaszło zauważył jakieś cienie. Były ogromne ale nie przez późną porę i niskie słońce tylko przez wysokość czegoś co je dawało. Hobbit wkrótce zobaczył ciemne kontury potężnych istot. Serce znów zaczęło walić jak oszalałe.
„No nie znów jakaś przygoda?” – pomyślał. Gdy podszedł po cichu bliżej, zaczął śmiać się na cały głos. Podszedł do postaci i poklepał je po ogromnych łapach. Skamieniałe trolle nie mogły już nic poradzić.
Hobbitowi znów przypomniały się stare czasy. Odwiedzenie starych znajomych poprawiło mu humor i pozwoliło zapomnieć o nieprzyjemnych wydarzeniach. Wkrótce Bilbo dotarł do brodu na Bruinenie, której szum dało się słyszeć już milę wcześniej. Płynęła dokładnie tak samo jak przed laty. W siedzibie Elronda powitano go z wielkim zadowoleniem i gościnnością. Hobbit nigdy nie opowiedział nikomu o swoich przygodach.
Jednakże, kiedy ogarnia go sen, kiedy zamykają mu się oczy ze zmęczenia – pod powiekami pojawia się obraz dziwnych stworów o dwóch paszczach, obraz dziwnych korytarzy, obraz kuli na nieboskłonie.... a w uszach Bilba wciąż brzmi ten dziwny syk...
Zanim zapadnie w całkowity sen – obiecuje sobie ( co wieczór )
Wrócę tam, wrócę tam, wrócę tam...

Dunadan Numenoryjczyk.
komentarz[7] |

Komentarze do "Na północny wschód od Amon Sul"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.



  Ankieta
   Czy jako użytkownik Elixiru będziesz publikował na BagEnd?
TAK
NIE
NIE WIEM
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

  Top 10
   Rozdroża - Po...
   Gollum
   Postacie z 'H...
   Broń biała
   Słynne konie
   Gimli
   Jedyny Pierśc...
   Bilbo le hobb...
   Frodo Baggins
   Les Chansons ...

  Shoutbox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.025960 sek. pg: