..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Bag End

   » Nasza Twórczość

   » O Tolkienie

   » O Śródziemiu

   » Piwnica Bag End


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

  Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End


rozdział III

Akall, Glor, Sarion i zabandażowany Telp stali w milczeniu na łące nieopodal karczmy. Przed nimi wznosił się usypany przez nich kurhan ze zwłokami Belegorna. W ciszy każdy z nich przypominał sobie spędzone z przyjacielem chwile, wreszcie odezwal sie akall.
-Cholera, bedzie mi go brakować.
-Noo, nam też... - odpowiedzieli chórem telp, glor i sarion.
Postali tak jeszcze kilka minut, po czym poszli do karczmy zapić przykre wrażenia.
- Barman jeszcze jedna kolejka dla panów! - krzyknął Sarion.
- Ten pan, jak sądzę, więcej nie wypije - stwierdił podając im piwo , i wskazując na leżącego w wymiotach Glora.
- Nie szkodzi. Zaraz mi przejdzie - odrzekł elf spod stołu.
Nagle drzwi od karczmy otworzyły się z hukiem. Stała w nich młoda kobieta.
- ratujcie - krzyknęła - Na nasze miasto napadła armia złowrogich orków. Niszczą wszystko co się ruszą. Ratujcie mości panowie.- upadła na kolana i zaczęła płakać.
- Mówisz o tych paskudnych Uruk Hai z niemieckim akcentem? - spytał Akall. Dziewczyna potwierdziła.
- A wy skąd wiecie? - spytał kelner.
- Natknęliśmy się na nich jakieś 3 dni temu. - odpowiedział Sarion.
- I nie powiedzieliście!? Przez 3 dni można było sprowadzić tu potężną armię i zatłuc bestyje!
- A no, jakoś nam wyleciało - odezwał się spod stołu Glor.
- dobra panowie... coś z tym trzeba zrobić - znad kufla piwa rzeknął telp, próbując wyciągnąć miecz.. niestety był tak nalany, ze nie mógł wyciagnąc miecza bez poharatania się.... barman postawił przed wszystkimi kolejeczke piwa, na którego widok glor znów zanurkował pod stół.. sarion, beznamiętnie wyjął pieniądze za wysokiej klasy trunki;) Cała kompania opuściła oberżę, udając się w bliżej nieokreślonym kierunku...

***

Elaine zerwała z ziemi kwiatka i dołożył do bukietu trzymanego w drugiej ręce. Spojrzała na Earviniena Thrullica, stojącego na zboczu i spoglądającego na zachód. Usłyszała marsz jakiejś potężnej armi. Odwróciła się i ujrzała Uruk Haiów zmierzających szybko w jej kieruku. Pisk wydobył się z jej gardła. Earvinien wyciągnął miecz i począł bieg w jej kierunku. Nie zależało mu na niczym innym tylko na olaceniu jej przed potworami. Niestety Hans złapał ją pierwszy i zarzucił na plecy. Thrullic zaatakował. Po ziemi potoczyło się kilka orczych głów. Uruk rzucił nieprzytomną dziewczynę na ziemię, i dobył miecza. Warknął coś do reszty. Orkowie odsuneli sie od chłopaka. Earvinien nie wiedział co się dzieje. Hans zaczął biec do niego z wyciągniętym mieczem. Chłopak blokował wszystkie ciosy. Odwócił głowę , w celu rozpoznania terytorium. Wtedy Uruk zadał cios.

- Tam coś się dzieje. Jakaś bitwa. - oznajmił Sarion.
- No wiesz? Nasza cywilizacja może zawalić się w gruzach a tobie tylko walki w głowie! - oburzył się Ainur, będący w stanie w którym nawet mucha wyprowadzi go z równawagi psychicznej. Trzeźwiał. Od ponad godziny opuszczał go ten błogosławiony stan.
- Ale tam na serio się biją! - oznajmił ponownie. Tym razem na tyle głośno, że Telp nieudolnie zatkał sobie uszy.
- Do cholery! - krzyknął Glor - sprawiając że Telp prawie spadł z konia. - Tam nie ma żadnej bitwy! To tylko twoja chora wyobraźnia! - nagle przewał mu upadek Earviniena Thrullica, wprost przed kopyta ich koni. - A jednak ...
-A jednak mieliśmy racje, nie ma żadnej bitwy ! Nic nie widziales, nic nie slyszales! - Telp probował zakryć oczy Sariona przed widokiem martwego Earviniena, tymczasem Akall i glor szybko zaciągnęli jego zwłoki w krzaki.
-Widziałem martwego człowieka! Na pewno widziałem !
-Nie widziales idioto, jakbyś widział, to gdzie on by teraz był, hm? Może nagle ożył??
-Nie kpij sobie ze mnie matole, mów co z nim zrobiliscie!
Nikt nie odpowiedział. Sarion stał chwile w mileczeniu, juz prawie uwierzył że po piajku widzi martwych ludzi, kiedy przyuważył wystającą z krzaków ludzką noge. Podszedł bliżej, zobaczył martwego człowieka, z całą twarzą we krwi.
-Oł Dżyza. Co mu sie stało ...
-Ma uczulenie na pyłki ! - Glor próbował zakryć rękami 20cm rane od miecza na szyi trupa.
Sarion przystepowal do udzielenia pomocy rannemu (jego zdaniem) czlowiekowi, gdy wtem głębiej w krzakach rozległ się szelest. Z wysokiej trawy drąc mordy wybiegła na nich chmara uruków.
Glor spojrzał w kierunku nieprzyjaciół.
- No to mamy problem...
- Tak sądzisz? - rzekł Ainur nie spuszczając wzroku z Uruków będących coraz bliżej...
Telp uciekl w krzaki gdzie zaczal plakac. Reszta rzucila sie do boju z nieprzyjacielem. Glor byl tak pijany ze niechcacy zabijal wiecej urukow niz bylo zaplanowane przed improwizacyjnym atakiem. Sarion nie dawal za wygrana, z mieczem w jednej i rozdzka w drugiej rece, zataczal smiercionosne elipsy, tnac i miazdzac wrogie ciala. Akall umazany w czarnej krwi siekal mieczem raz po raz odcinajac nieprzyjacielskie glowy. Jedna z nich wpadla i przywitala sie z Telpem, ktory zakryl oczy i plakal skulony. Gdy kropla uruk-haiskiej krwi spadla na jego but miarka sie przebrala. Telp nie zastanawiajac sie dluzej uderzyl na najmniejszego z wielkich orkow z okrzykiem :
- Bij - zabij !
Glor dalej przedzieral sie przez oddzial orkow nucac sobie hit wszystkich karczm i burdeli - "mydelko fa" gdy zostal ugodzony strzala. Zachwial sie, spojrzal na swoje przebite ramie, z ktorego obficie wyplywala krew. Upadl na kolana. Podniosl glowe i zobaczyl znany wszystkim oddzial orkow Misie Uszatki z wielkim bialym uchem na helmach i tarczach. Sarion i Akall zaczeli zabijac zdecydowanie szybciej, Telpeloth dogonil ich. Przedzierali sie do stojacego kilkadziesiat metrow dalej Glora.
- Szybciej do cholery ! - poganial sam siebie Sarion.
Glor probowal sie podniesc, lecz w tym momencie dluga wlocznia jazdy konnej wbila sie w jego tors, uniosla lekko do gory, po czym elf upadl bezwladnie.
Wokol zrobila sie wrzawa, nadciagala odsiecz. Ludzie z pochodniami oraz grupa lucznikow z latwoscia rozbijala oddzial orkow, uciekajacych w zamecie we wszystkie strony. Glor spojrzal na swoj tulow i zwymiotowal, pozniej zemdlal...

Stumilowy las.
Rybas John Fisherman wracał po całym dniu do domu. Nagle ujrzał jakieś dziwne światło pomiędzy dzrzewami. Krasnolud i niziołek siedzieli zdezorientowani na ziemi.
- Co się stało? Co się dzieje... - spytał hobbit.
- Valarowie zwrócili nam życie. Ale ty jesteś mało pojęty Glor. - odparł krasnolud. Spojrzał na towarzysza i wybuchnął śmiechem - Ale ci numer odwalili! - wykrzyknął. Perian podniósł wzrok
- Z czego się cieszys... - po czym taże bezczelnie zaśmiar się z drugiej osoby. - Bel spójrz na siebie! Jesteś krasnoludem! Hehehe
- k**** mać! J***i Valarowie! Co oni sobie k**** myślą!? Jednej rzeczy nie potrafią zrobić dobrze? - krzyczał patrząc w niebo.
Glor nie mógł wytrzymać z wizerunku kolegi. Gruby, niski z długą rudą brodą.
- Daj spokój! - odparł - spójrz lepiej na siebie ... niziołku. - ostatni wyraz przeszedł mu przez gardło z dziwną nutką sarkazmu.
- Nizołku!? Ci Je***cy zrobili ze mnie Hobbita!? - krzyczał nie na żarty poddenerwowany.
- Od włosów na nogach, na głowie skończywszy - zaśmiał się szyderczo Bel skubiąc swoją brodę.
- Nie opieprzajcie sie tylko zapierdalac mi tu na wojne ! - zagrzmial glos z nieba.
Dwaj towarzysze ruszyli przed siebie, podspiewujac 'mydelko fa', ktore Glorowi sie dziwnie kojarzylo.
Zaraz chwilunia - krzyknął Sarion zatrzymując konia - jaką wojnę? Elfowie wytłukli wszystko co się ruszało.
- No fakt - zagrzmiał głos Gandalfa - więc jedźcie z nimi do Lothlorien. Co tu bedziecie siedzieć?

- Nogi mi odpadają! - krzyczał zdyszany Glor usiłujący nadążyć za 'krasnoludem'.
- Nie spodziewaj się żcyia takiego jak przedtem. Musisz się przyzwyczaić, że będziesz miał spory kłopot na dłuższych dystansach. Spójrz chłopie. Widzę jakąś knajpkę w oddali. Rozgrzeję sobie rzyć.

Azrael szedł długim wąskim korytarzem. Przystanął przy wielkich kamiennych drzwiach. Przystawił do nich rękę i pomruczał coś pod nosem. Drzwi otworzyły się.
- Co Cię tutaj sprowadza Azraelu? - Odezwał się potężny głos. Po chwili z mroku wyłonił się wysoki mężczyna o płonących (nie dosłownie kretyni) oczach.
- Zostaliśmy pokonani... - powiedział mężczyzna z wąsikiem klękając na kolana przed swoim mistrzem. - Cała 10 tysięczna armia poszła w cholere...
- To był tylko przedsmak wojny. - odrzekł. Azrael podniósł ze zdziwieniem głowę. Tajemniczy mężczyna wyszedł na balkon i spojrzał na jego 200 milionową armię. - Czyż nie są wspaniali?
- O k***a! Cóż to za armia!?
- Armia, która pomoże mi przejąć władzę nad Śródziemiem... raz na Zawsze!!!
Miz, Telp i Akall odłączyli się od reszty grupy elfów. uznali że nie opłaca im się jechać do Lothlorien, gdyz tam dostana jedynie kilka lembasów. Zatrzymali w "pod czarnym smokiem".
- Ulubiona knajpa Bela - westchnął Ainur, wspominając przyjaciela. Otworzył drewnane drzwi. Grupa weszła na środek sali. Telpeloth rozejrzał się, a po chwili wybuchnął śmiechem. W kącie sali siedzieli - krasnolud z hobbitem. Ten widok rozweselił również Mizarka, który od tragicznych wydarzeń podczas walki z Urukami, miał nędzny humor. Krasnolud wstał i podszedł w ich kierunku. Przystanął przy Ainurze, obejrzał się na niziołka, który stoczył się pijany pod stół.
- Akall, Telp, Sarion - powiedział uradowany.
- A ty k*** co za jeden? - warknął elf.
- To ja Bel. Widzisz co ci p*** Valarowie mi zrobili?
- Bel ? - zdziwił sie Telpeloth.
- Tjaa - powiedział lekko przymulony. - A to pod stołem to Glor. Myślał chłopak, że wciąż ma twardy łeb - zaśmiał się. - Ale tutaj chodzi o coś ważniejszego... - nie dokończył. Ainur złapał go za frak i przycisnął do ściany:
- A skąd możemy mieć pewność że to ty?
- Wciąż nieufny, ale żeby kompana , nie poznawać? Cóż... Kilka miesięcy temu zostalismy zwerbowani przez Miza, do odnalezienia jego pluszaka. A potem zostałem porwany przez Uruk Haiów, i zamordowany podczas ucieczki. teraz mi wierzysz?
- Mogłeś nas śledzić!
- Oj Ainur, Ainur. Jestes elfem tumanie! Usłyszałbyś taką tłustą dupę z odległości dwóch mil. A ja zostałem zesłany w konkretnej sprawie.
Po przekonaniu całej drużyny, wynajeli pokój i wysłuchali opowieści Belegorna o szykującej się wojnie z Mordorem. Powiedział że Azrael pod dowództwem Jurgena Hansa, powołał do życia 20 milionową armię i zamierza zniszczyć Śródziemie. Jego plan ma tylko jedną wadę. Uruki są zaopatrzone w ich wolę. Jeśli zginie Azrael i Jurgen, Uruki przestaną żyć.

Podczas gdy wolne narody Śródziemia szykują się do stoczenie ostatecznej wojny, Akall, Bel, Glor, Miz i Telp, planuja zakraść sie do twerdzy i zniszczyć Mordord od środka...
Tymczasem w Mordordzie...
Była ciemna, cicha noc. W siedzibie Hansa oprócz dwóch demonicznych wodzów i kilku orków nie było nikogo. W milczącym korytarzu rozlegl się cichy odgłos kroków. To Azrael ukradkiem zakradał się do komnaty swojego pana, gdyż zostawił tam swoje pamiątkowe mydełko FA (from auschwitz). Starając się nikogo nie obudzić powoli podpełznął do kamiennego stolika oświetlonego światlem ksiezyca wpadającego przez mały lufcik w suficie. Wtem stało sie to, czego Azrael najbardziej sie obawiał.
-Co tu robisz ?! - Jurgen Hans właśnie wychodził w samym ręczniku spod prysznica.
-Czy nie mówiłem ci żebyś nie wchodził bez pukania?! - z każdym slowem zdawał się być coraz bardziej wkurwiony.
-Przepraszam mistrzu chciałem tylko wziąć ... - Jeb! Azrael dostal pięścią w twarz i nakrył sie nogami.
-Jesteś nic nie wartą pierdołą, nie nadajesz sie na wodza takiej armii, do tego próbujesz zakraść sie jak złodziej do komnaty swojego dobrodziejcy! - Hans darł morde coraz głośniej, rzucajac coraz gorsze obelgi na swojego podwałdnego. Nie widział, że ten w gniewie zaczął sie do niego zblizać ze sztyletem zaciśnietym w dłoni.
-Psie ! Idź precz z mojej twierdzy ! Masz szczęście że oszczędziłem ci ży ...
Wódz upadl na marmurową posadzkę ze sztyletem wbitym po rękojeść w krtań. Krew z grubego karku bluzgala czarną strugą na podłoge, ściany, i na Azraela, który wciąż w amoku dźgał martwe zwłoki swojego pana aż po jakimś czasie zaczeły przypominac karme dla psów...
Azrael podszedł do długiego kija opartego o drzwi balkonowe. Chwycił ją i podniósł do góry. Nagle poczuł w sobie siłę. Uderzył różdźką w ścianę i zrobił w niej ogromną dziurę. Wyszedł na baklon (ten kawałek, który został) i spojrzał na Armię Uruków. Zamknął oczy i zamyślił się. Wszyscy nagle snaeli na baczność. 'Tak jak sądziłem' pomyślał. Orkowie byli poddani teraz tylko Jego woli.
- Obywatele! - krzyknął do poddanych - Ludu pracujący w stolicy zła! Ruszajcie na wojną,. Zniszczcie wszystko co stanie wam na drodze. - po czym wybuchnął okropnym smiechem. - Nie o to chodziło idioci! Zosdtawicie te kamienie! Mówiłem żeby zniszczyć istoty żywe, które staną wam na drodze cielomony! - usiadł na podłodze i westchnął - Cięzej bedzie wygrać tę bitwę, niż sądziłem...

- To gdzieś tu! - krzyknął Belegorn przedzierając sie przez gęste krzaki. Sarion przystanął.
- Wieża Mroku ... jedyne miejsce na ziemi , do którego nie chciałem iść, a wy mnie zabraliście...
- Przestań pieprzyć chłopie! - popchnął go Akall i ruszyli w kierunku bramy wejściowej pilnowanej przez dwóch olbrzymich strażników. Tymczasem wolne narody Śródziemia wyruszają by stoczyć walkę o Śródziemie. Ich celem nie jest wygranie, tylko odwrócenie uwagi od desperackiej misji Sariona, Telpa, Glora, Bela i Akalla.
Mężna drużyna dotarła do Wrót. Wielki silny goblin uciekł na ich widok. Nie dziwcie się, Bele w postaci krasnoluda był naprawdę ochydny. Ainur rzucił Telpika na drzwi wywarzając je. Młody elf lekko oszołomiony ryszuł za resztą kompani podążającej w otchłań korytrza ...

Wojska Wolnych Plemion Śródziemia szykowały się do wojny. W oddali słychać już odgłosy nadchądzącej chordy uruk Hai. Zbliali się. Nagle potężna armia zaatakowała siły dobra od tyłu. Ludzie, elfowie i krasnludzi znaleźli się w pułapce. Nie rozmyślając o planie ataku zaatakowali nieprzyjaciela.
Przed Ainure, Belegornem, Telpikiem, Glorem i Sarionem ukazał się długi korytarz z mnóstwem drzwi za którymi krył się jeszcze dłuższy korytarz.
- Nie pozostaje nam nic innego jak sprawdzić je wszystkie - powiedział Miz wchodząc do pierwszego korytarza...
[ Tych korytarzty było naprawdę bardzo wiele. Ale macie szczęście, że autor, który właśnie to pisze, nie jest sadystą i oszczędzi wam tych kilkunastu godzin błąkania się bohaterów. A więc...]
- To tutaj - rzekł Bele ściskając topór. - Komnata Ezekiela ... czy jak mu tam było.
- Wbiegamy na trzy! - rozkazał Ainur.
- Czekaj! - krzyknął Telp. - Na trzy jak? Raz, dwa i Trzy? Czy Raz, dwa, Trzy i Siup?
- Na to pierwsze.
- ok.
- Raz ...

Tymczasem na polu bitwy nie było zbyt ciekawie. Armii Wolnych Narodów uubywało z sekundy na sekundę, a Armi Mordordu coraz to przybywało. Ludzie stracili już wszelką nadzieję.

- Dwa ...
- Pieprzę to! Trzy - krzyknął Glor rzucając się na drzwi. Niestety był niziołkiem to jedynie rozkwasił sobie na nich nos. Miz kopnął z całej siły wywarzajac je. Ezekiel stał na balkonie.
- Nie spodziewałem się was tak szybko. Coś za łatwo przedarliście się przez korytarze!
- Autor oszczędził nam cierpień! - rzekł dumnie Glor wycierając rękawem krew.
- Możliwe, ale od prawdziwego cierpienia was nie uchroni! - krzyknął mężczyzna gładzac swój wąsik i wyciągając w ich stronę laskę.
- Nie ma czasu na myślenie chłopaki - ocenił sytuację Ainur - trzeba zabrać mu laskę! teraz!
Na ten sygnął drużyna skoczyła ku Włacy Mordoru. Złapali za jego różdzkę i zaczeli walkę.
- Nubisus Penisus Waginus! - wykrzyczał Azrael. Prąd poraził dzielną drużynę.
- k**** mać! - krzyknął Telpik upadając na ziemię.
- Coś ty powiedział idoto!? - powiedział prerażony Sarion. - k**** mać to zaklęcie na samozniszczenie! Teraz wszyscy zginiemy!
Azrael przerażony rzucił różdzkę na ziemię. Sam wyskoczył z balkonu, czego zresztą nie przeżył. Różdzka rozbłysła jasnym światłem. Po chwili Twierdza wybuchła z ogromnym hukiem ...

Uruk Haie straciły wolę do walki po śmierci ich Pana. Martwe poupadały na ziemię.
- Udało im się! - krzyknął Legolas! Pokonali Władcę Mordoru!
Pozostali przy życiu wojownicy zaczeli śpiewać chwalebną pieśń o bohaterach. Nagle przybiegł młody chłopak.
- Co jest dziecko? - spytał jeden z wojowników.
- Wieża wyleciała w powietrze.... nikt nie przeżł ... niestety.
Wszyscy zdjeli chełmy z głowy i uczcili ich zgon minutą ciszy.

W Gondorze i we wszystkich większych miastach postawiono posągi Belegorna, Glora, Ainura, Sariona i Telpelotha. Ich kurchan usypano w miejscu gdzie polegli. W miejscu gdzie stała niegdyś Twierdza Azraela.
Na ich temat ułożono wiele pieśni i poematów.

Pewnego deszczowego dnia. Jawa, młoda elfka, ubrana w czarny płaszcz stała nad grobem bohaterów. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech.
- Więc taki wybrałeś sobie rodzaj śmierci Bel ... - powiedziała - Chwalebnie chłopzce ... chwalebnie.
Rzuciła wiązankę kwiatów na grób
- Dziwne sie czuję. Mam wrażenie, że to niekoniec historii. Czuję, że jeszcze się spotkamy ... - i odeszła w jej tylko znaną stronę...

Autor zbiorowy.



strony: [1] [2] [3]
komentarz[3] |

Komentarze do "Rozdroża"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.



  Ankieta
   Czy jako użytkownik Elixiru będziesz publikował na BagEnd?
TAK
NIE
NIE WIEM
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

  Top 10
   Rozdroża - Po...
   Gollum
   Postacie z 'H...
   Broń biała
   Słynne konie
   Gimli
   Jedyny Pierśc...
   Bilbo le hobb...
   Frodo Baggins
   Les Chansons ...

  Shoutbox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.687834 sek. pg: