..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Bag End

   » Nasza Twórczość

   » O Tolkienie

   » O Śródziemiu

   » Piwnica Bag End


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

  Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End


Rozdział II

- Aach! Czuję zapach komercji! - krzyknął Sarion otwierając drzwi do nędznego przybytku.
- Cztery piwka z młotkiem ! - krzyknął Belegorn!
- Koktajl truskawkowy poproszę - powiedział sympatycznie Akall.
Cała kompania spojrzała na niego dziwnie. Zawsze pił piwo.
- Teraz przecież nie muszę się ukrywać, nie?
Wszyscy zasiedli przy stole i w ciszy zajęli sie konsumpcją swoich browarów (lub koktaili). Po paru godzinach picia Bel zrobił sie dziwnie smutny i małomówny.
-Bel, kim ty właściwie jesteś? - spytał nagle akall odrywając sie od swojego koktailu
-He? Zamyśliłem sie?
-No skąd ty właściwie jesteś? Znamy sie juz tyle lat i nic o tobie nie wiem.
-Aa, dluga i nieciekawa historia.
-Powiedz, powiedz - nalegał Sarion
-Ech.. no dobrze ...
- No więc... prawie przez całe życie byłem kurierem. Pracowałem u Elronda Półelfa. Nuda praca, a dało się z niej wyżyć. Pewnego dnia kiedy przywiozłem Arwenie sweter wydziergany przez jej babcię Galadriel. Elrond powierzył mi los świata. Okazało się że Drużyna wyruszył zapominając ... pierścienia. Zawsze mówiłem że hobbicie to głupi naród. Musiałem zawieść im brzemie. Podróżowałem przez kopalnie Morii, pływałem Anduiną zapomniałem się dopłynąc do brzegu i poleciałem prosto w wodospad. Ale udało mi się. Odnalazłem Froda kiedy chciał wrzucić pierścień do szczeliny Ognia. Wyobraźcie sobie jego minę kiedy zauważył że nie miał pierścienie w kieszeni :twisted: . Po tym wszystkim zostałem jeszcze wyrzucony z roboty gdyż ... Galadriel, gdy była na haju, szepnąła mi coś o armi Mordoru. Ja tego nie przekazałem Elowi, bo brzmiało to jak jakiś bełkot. Wtedy Rada uznała mnie za szpiega, lecz potraktowano mnie ulgowo, przez wzgląd na Pół Elfa, i zostałem jedynie wygnany z Rivendell. Wyruszyłem na moim wiernym rumaku w nieznane krainy w poszukiwaniu pracy i jakiś kobitek. Dużo się piło i zaliczało (!) A potem spotkałem AKalla, i od tej pory trzymamy się razem.
- A jak jest wasza historia... znamy się przecież od kilku dni, a wiemy o sobie nie wiele. Kto pierwszy?
-Moja historia ... -akall zaczerwienił sie
-Byłem sprzedawcą
-Bueheheh, a co sprzedawałeś? - zdziwił sie Bele
-To co kazali, jedno takie białe, drugie takie zielone... Aż pewnego razu wysypała mi sie torebka tego białego, duzo tego było, z pół kilograma, no i przyszli do mnie jacys niemili panowie ubrani na czarno, nie mówili, ale dali porządnie odczuć, że zostałem zwolniony z pracy No i błakałem sie po świecie, aż spotkałem Belegorna i od tej pory podróżujemy razem.
Po chwili dodał:
-Troche mi zostało, chceta? :twisted:
Wyjął sakiewke z dziwnym bialym proszkiem, po czym usypał na stole cztery równiutkie ścieżki i zapytał:
-Noo, który pierwszy?
- Wiesz... nie powinniśmy robić takich rzeczy. Dzieci czytają. - powiedział Sarion. - Ale pierdolić je. - po czym wciągnął swoją działkę. Za jego przykładem poszła reszta drużyny.
- O k****! Ale ten szajz ma kopa! - krzyknął Belegorn.
- Hehehe - zawrótował Glor.
- Nie śmiej się tylko opowiedz swoją historię
- Hehe... dobrze ....
- tak... kiedy bylem maly zginela cala moja rodzina.. wychowal mnie Sarion... on nauczyl mnie wszystkiego.. zapragnalem jednak czegos innego niz podawania mu magicznych mikstur - wyruszylem w swiat. bylem platnym morderca, wolnym strzelcem.. zabijalem dla pieniedzy, lubilem patrzec na konajacych ludzi.. mieli taki blysk w oczach.. ich wszystkie troski i bole - w jednym wzroku bylo widac ich cale zycie.. pewnego razu wpadlem jednak w zasadzke... nie wiem kto byl zleceniodawca.. zostalem pojmany przez bande urukow na haju.. bylem torturowany i ponizany.. po 6 latach uwolnilem sie jednak i od tego czasu ze szczera nienawiscia tepie wszelkie stworzenie sluzace morghotowi.. nigdzie jednak nie zawitalem na dluzszy okres czasu, poniewaz jestem typem samotnika i ludzie mnie nie lubia. oni boja sie poznac prawde o sobie samym i oddalaja ja od siebie, przesladuja elfy za to ze sa od nich madrzejsze, szlachetniejsze... ekhmmm , zagadalem sie...
czyja teraz kolej.. ? - niemal szeptem zapytal zanurzony w otchlaniach swej przeszlosci....
-eeeeeeeee chyba moja...... - odpowiedzial pograzony w narkotycznym snie mizarek.
- powiedz im, jak to bylo, powiedz!!! - nagabywal nacpany glor.
- ok ok juz.......... - odpowiedzial miz, padajac jednoczesnie na stol......
- ej, mowilem, zebys mu tego nie dawal!!! - skarcil akalla beleg. - mowilem, ze Czarodzieje moga zazywac tylko fajkowe ziele!!!!
- spadaj, chcialem sprawdzic, czy on naprawde jest czarodziejem.
- ej chlopaki, musimy go ratowac, bo zaraz odejdzie do Amanu......
- no to co robimy??? - spytal zdezorientowany glor...
-Spokojnie, spokojnie, nie wolno nam panikować... - uspokajał go akall wyrywając sobie włosy i skacząc dookoła stołu
-Hehehehe, patrrzcie jak sie chłopak spienił ... hehheeh
Glor rechotał sie jak głupi patrząc jak Sarionowi biała piana leci z pyska, a źrenice osiągają rozmiar pięciozłotówek.
-Nie no... nie możemy go tak zostawić... musi jak najszybciej zażyć Czerwoną Pigułkę...
Akall starał się wytworzyć atmosfere grozy.
-Czerwoną pigułkę? A skad ją k**** weźmiemy?? - Bel zawsze był agresywny na tripie
-Jakto skąd?? Z apteki. Glor przypinuje żeby nasz pacjent nie zasnął :twisted: a my z Belem skoczymy po lekarstwo :twisted:
-Hehehehhehhe - zaśmiał sie Glor po czym sprzedał Sarionowi liścia, pilnując żeby ten nie odpłynął z daleko

Akall z Belegiem spacerowym krokiem udali się do apteki na drugim końcu wiochy, 'przypadkiem' nie spostrzegając że obok karczmy jest druga.
- Hahaha ! Ale się zaślinił. - krzyczał Glor. Akall i Bel wrócili z apteki.
- tabletek nie mieli, ale babka dała nam jakiś zastrzyk, mówi że równie dobre. Trzymaj Bel wbij mu to w serce. - powiedział dając elfowi lekarstwo.
- Co? Czemu ja!? - krzyknął oburzony.
- Bo ja za to płaciłem. No już wbij mu to prosto w serce - Akall kilka razy odtworzył ruchy które ma wykonać bel. Zdzwinioy elf odpowiedział:
- że jak ... mam go dziabnąć kilka razy?
- raz ale prosto w serce!
belegorn po długim odliczaniu uderzył. Udało się. Sarion ekergicznie poderwał się z ziemi.
- O k**** mać! - krzyknął patrząc na ogromną strzykawę sterczącą w jego piersi.
- hehehe - zarechotał Glor - Ale wykurw...
-phew !!!!! - zaharczal Sarion i prawie wyplul pluca.
przez chwile jego oczy wedrowaly dokola, pozniej zaczal zezowac, a na sam koniec zemdlal. dlugo niewytrwal w tym stanie - blogi sen przerwal mu cios Akalla. Sarion ze zlamanym nosem wreszcie oprzytomnial na dobre i spojrzal wrogo na bande ktora wygladala jakby ja zlapano na zbiorowym samogwalcie.
- Kto mi to k*rwa zrrrrrobil ?! - miotal sie Sarion.
- Miz..
- Stul pysk pedalski elfie !
Sarion zdenerwowany poszedl do 'burdello hetero only' . Przez cale popoludnie dochodzily stamtad wrzaski nagich panien, molestowanych przez niewyzytego Sariona. W koncu jego potencjal(magiczny) sie wyczerpał ...wiec powrocil do karczmy, do swych zasra**** towarzyszy
- Joł maj brothaz, wazzzzuuuuup???? - przywital sie z nimi w standardowym jezyku Majarow Bronxu.
glor, akall i beleg popatrzyli sie na niego jakos dziwnie.....
- Łoć ja lukyn et brothaz????
- Eee...nafyn, nafyn maj brotha - odpowiedzial glor, powracajac do realnego swiata.
- Ty, co to za jezyk?? - szepnal akall do belega.
- Nie wiem, moze sarionowi te panienki cos wmowily??
- Nie, te panienki za glupie sa, zeby majarowi cos wmowic.....
- To nie wiem........ To wyglada groznie........
Akall ze zdziwieniem spojrzał ne etykietke specyfiku ktory podał Majarowi. Sarion czuł sie dobrze, wiec akall zignorował informacje, jakoby objawy podróży miały prawo występować do 12 h po zażyciu.
-Ide przypudrować nosek - powiedział i udał sie do toalety
W tym czasie Sarion nadal pieprzył w dresiarskim dialekcie, Belpowoli zaczynał mieć tego dość, wiec po cichu dorzucił do piwa Majara kartonik nasączony jego ulububioną przyprawą :twisted: ...
Tymczasem z toalety wrócił akall, widać było że przypudrował sobie nosek, bo miał go całego czerwonego, i w pośpiechu wycierał resztki bialego proszku spod nosa.
Niestety belegorn pomylił się wspyując zioła nasenne. Glor zasnął przygrzmocając głową w stół.
- Oł men. My brotha sleep. Woow - darł się na całą karczmę Sarion.
- Jeśli się nie zamkniesz - powiedział Bel wyjmując miecz z pochwy - ulepszę trochę twoją śliczną buźkę ...
- hej wy tam! - krzyknął barman.- Wynocha stąd! Nie chcę tu żadnych burd! - Bel spojrzał na niego. Wsadził miecz do pochwy.
- Haha! Beat ya, sucka!- zarechotał z Bela, Miz. Lecz dostał srogą nauczkę. Powalony pięścią upadł nieprzytomny na ziemię.
- Mówiłem żadnych burd do kurwy! - krzyknął znów barman usiłując cisnąć w elfa topór. Długi półtoraręczny miecz Ainura przebił mu głowę. Topór upadł z hukiem na ziemię.
- Pechowiec? - rzekł Akall po czym wyjął miecz z martwego mężczyzny i włożył do pochwy.
Podczas niespokojnej nocy dzialo sie jeszcze wiele rzeczy - ktos oberwal, ktos zostal zgwalcony..
Glora obudzil cichy szelest. Elf szybko otworzyl oczy i zobaczyl ze Bel gdzies zniknal. Wybiegl przed karczme, nie znalazl tam jednak nikogo. Nie zdawal sobie sprawy ze w tej chwili Belegorn cierpi straszliwe meki. Wrocil szybko do karczmy i obudzil swych towarzyszy opowiadajac im co mialo miejsce. Polprzytomny Akall wstal i wymachujac mieczem wolal opetanczo:
- Zabije , zabije skurw*** ! Puscice ją , puscie, PUSCIEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Akall ...
- Puscieeeeeeeeeeeeeee !
- Akall !
Elf przycichl, na oczy wrocilo jego psychopatyczne spojrzenie..
- Pieprzone wspomnienia.. Wybaczcie. Ej chlopcy, gdzie do cholery zabawil Bel ?! - spojrzal po smutnych towarzyszach.
- Bel, Bel ! - wolal przed karczma - Bel ! C-c-c-c-c-o o-o-oni C-Ci ku-ku-kuuuuurrrwa zrobili ?!
Sarion badawczo obejrzal slady przed karczma, po czym stwierdzil :
- Chyba ktos go porwal. Slady prowadza do pobliskiego lasu. Widze slad kilkunastu stop. To zapewne Uruk-hai.
- Parszywe sarumanskie psy ! - wzdgrtgnal sie Glor.
- Za nimi !- zawolal Sarion.
Druzyna biegla przez las cala noc, caly nastepny dzien. Po Belegornie, nie bylo ani sladu.
Biegli bez wytchnienia przez jakiś choleny las. Wszyscy pocili się jak myszy zapieprzając w południe przez las pełen komarów i innych pier**onych muszek, które miały niesamowitą zdolnośc do wkur*iania. Do tego Akallowi trudno było otwierać usta, żeby nie zadławić sie kartonikiem, ktory cały czas trzymał pod językiem, ale i tak tylko dzięki niemu miał siłe jeszcze biec. W końcu nie wytrzymał i padł na ziemie, przed oczami mu pociemniało, miał jakiś cholernie straszny sen. W końcu zerwał się z krzykiem.
-O Kur*a!!
Nie wiedział ile spał, nie wiedział gdzie jest, i co najgorsze był cholernie trzeźwy.
- Zgubiliśmy ich! - krzyczał przerażony Glor.
- Oh zamknij się ! - urwał mu Sarion, który od dobrych dwóch godzin słuchał elfa. - twoje ciągłe pieprzenie przyprawia mnie o jebaną migrenę. Całą drogę tylko jep, jep, jep. Nie było minuty bez twojego kłapania ozorem!
- Dobrze... prepraszam - powiedział załamany.
- Jaka ulga.- powiedział Miz klękając i sprawdzając ślady na ziemi. - Kur*a mać. Tutaj ślad się urywa.
- A nie możesz użyć swoich psychicznych zdolności? - spytałGlor.
- Niestety... Jakaś mroczna siła wszystko przyćmiewa. Nastały ciężkie czasy mój drogi. Zło powróciło do Śródziemia.
- Sauron ?
- Obawiam się, że coś większego…
-Jeszcze wiekszego?? Sauron ma ponad 2 metry ... - przeraził sie przerażony Glor
-Ech.. nie o to mi chodz.. zaraz. Gdzie jest akall?
-Padł na twarz jakieś trzy godziny temu.
-?? Dlaczego mi nie powiedziałeś ?!
-Myslalem ze wiesz ... - tłumaczył sie zawstydzony glor
-Argh... mmmmm..... KU*RWA MAĆ! Musimy po niego wrócić!!
-Ja wróce, ty biegnij szukać Bela. - powiedział Glor
Sarionowi oczy z przerażenia prawie wyszły na wierzch
-Nie możemy sie rozdzielać! To kraina brodatych nietoperzy .... - pieprzył od rzeczy naćpany Majar
-Echh.. Trudno. Ja sie wracam. Pa!
Sarion został sam. Sam pośrodku obcego lasu. Wydawalo mu sie, że za każdym drzewm, za każdym źdźbłem trawy czeka brodaty nietoperz. Już dawno nie miał takiej schizy. W końcu wziął sie w garść i pobiegł spanikowany przez ciemny las w poszukiwaniu Belegorna. Co jakis czas wykonywał nieskoordynowane ruchy ręką w pobliży głowy, zupełnie jakby odganiał jakiegos nietoperza....
Akall powoli zmierzał w kierunku w którym biegli przed jego upadkiem. Trzymał się za głowę, mrucząc pod nosem różne przekleństwa. Nagle ujrzał starca. Ubranego w biel, opartego na lasce.
- Dzień dobry. - Odpowiedział lekko zdezorientowany.
- Co masz na myśli mówiąc dziń dobry. Czy życzysz mi dobrego dnia, czy oznajmiasz, że dzień jest dobry niezależnie od tego co ja o nim myślę. czy sam dobrze się tego ranka czujesz, czy może uważasz że dzisaj należy być dobrym?
te słowa wytrąciły Akalla z totalnej równowagi. Do tej pory sądził iż 'dzień dobry' oznacza jedynie kulturalne przywitanie. Po chwili postanowił odpowiedzieć.
- Wszytsko naraz! - to jedyne co przyszło mu w tej chwili mądrego do głowy. - A na dodatek, że w taki piękny dzień,dobrze jest się napić czegoś mocniejszego. Masz może jakąś piersiówkę?
Staruszek zaczął szukać czegoś w kieszeniach płaszcza. Po chili podał elfowi nieiwelki bukłak. Chłoapk wychlał go jednym chałstem. Od razu poczuł się lepiej.
- bardzo ładnie.- Odpowiedział staruszek.- Ale nie mam teraz czasu na picie spirytusu. Szukam kogoś kto by zechciał wziąść udział w wyprawie, którą właśnie organizuję, bardzo ciężko kogoś takiego znaleźć...
-Misja? Moment. Najpierw lekarstwo. :twisted:
-Akall wyjął z kieszeni kartonową rurkę, po czym oddarł od niej końcówkę, przystawił sobie do dziurki do nosa i wziął głęboki wdech.
-Od razu lepiej... Ops, ale ze mnie cham, prosze bardzo!
Wyjął drugą rurkę z kieszeni i zaoferował starcowi.
-Nie, dziekuję. Takie specyfiki źle na mnie działają. Mam własne.
Otworzył podróżną sakiewkę, wyjął z niej drewnianą fajkę. Nabił jakimś zielonym liściem i podpalił. Połozyl sie na trawie i zacząl delektować sie dymkiem. Akall patrzył na niego ze zdumieniem. "W jego wieku ... " pomyślał.
-To co to za misja, o której mi mówiłeś?
Dziadek podniósł się, popatrzył na akalla, juz chciał zacząć opowieśc, ale w tej chwili nadbiegl glor.
-Saruman !!!
Rzucił sie na dziadka z mieczem, ale akall go powstrzymał.
-Spokój ! To swój człowiek ... :twisted:
I wcisnął mu do gemby kwasika na wyluzowanie...
Glor pograzyl sie w narkotycznym snie...
Obudzil sie. Lezal na trawie. Obejrzal sie. Byl w lesie. Zimno. Piekielnie bolala go glowa. Przed nim byla wielka plama krwi, caly byl w niej zanurzony . Ciekla niczym woda z jego dloni, ktore obficie krwawily. Wstal i poszedl za rozana sciezka. Wokol biegaly dzieci. Nie mogl ich dotknac, rozplywaly sie wtedy w powietrzu. Wlepialy w niego swoje smutne oczy, czasem rzucaly nienawistne spojrzenie, po czym znikaly. Bolalo. Przypominalo przeszlosc. Uslyszal dziki ryk za soba. Jedno z drzew poruszylo sie. Unioslo swe ciezkie konary i zaczelo sie poruszac coraz gwaltowniej. Glor otrzasnal sie lekko. Zaczal biec. Drzewo ruszylo za nim. Dokola poruszaly sie maluchy i ich psychopatyczne spojrzenia. Rece mu dretwialy. Czerwona ciecz oznaczala trawy i krzaki wokol. Bolalo, caly czas coraz mocniej klulo jego twarz, ramiona, nogi. Drzewo przyspieszylo, bylo tuz tuz. Glor skrecil w jedna z lesistych alejek i wparowal do jednej z jaskin. Ujrzal tam stos kosci. Przeszlosc. Przeszlosc byla koszmarna. Teraz wracala i nie dawala mu spokoju. Biegl niczym w ciernistej koronie. Odezwaly sie jeki znikad.
- Zabiles je draniu!
- Nie ! To nie ja - lkal Glor.
- Tyyyy , taaak.... Pamietam Cieeeeeee !
- Dzieciobojco !
- Sssssssssssszzaryy zabojccccca...
- Nie ! Nie !!! - wolal elf - Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee..... Glos rozplynal sie w pustce....
*******
Slychac bylo glosne klapniecie.
Glor otworzyl oczy. Obolala twarz nie byla posluszna. Powieki opadly rownie szybko jak sie podniosly. Elf znow pograzyl sie we snie. ..
Glor poczuł jak toś kopie go po żebrach. Otworzył oczy i ujrzał paskudną mordę Uruk Haia. Ledwie wydobył z siebie krzyk został uderzony kamieniem w głowę.

Ganadalf podniósł się z trawy.
- Co się stało? - spytał Akall.
- Usłyszałem jakby krzyk z milionów gardeł, a potem cisza. - odpowiedział czarodziej.
- Co to oznacza?
- Uruki porwały kolejną ofiarę. Oby nie był nim Wybraniec...
- Glor ! - krzyknął Ainur przypominając sobie jak jego kompan będący na haju, odchodzi w nieznanym kierunku podśpiewując.

- Hallo !? Jest tu kto!? - krzyzał Sarion samotnie krążący po lesie. Nagle usłyszał czyjeś kroki. Położył się przystawiając ucho do ziemi. - Są całkiem blisko - pomyślał. Nagle poczuł jak ktoś przechodzi po nim. Cały oddział Uruk Hai przemarzerowało po Mizarku.
- Hej Lurtz! - warknął jeden z nich- na ziemi jest jakieś ścierwo. Co jak co, w końcu mięso.
- Daj se luz Hans. Nie bedziemy żreć wszystkiego co leży na ziemi.
Zawiedziona drużyna ruszyła dalej. Ledwo żywy Miz spojrzał za odchodzącymy napastnikami.
- Glor! - krzyknął w myślał po czym upadł nieprzytomny na ziemię.
Po kilku minutach Sarion podniósł się z ziemi, otrzepał sie, zaklął "Ku*wa" i pobiegł za orkami. Po godzince, może dwóch ściemniło się, a Majar dobiegł do oświetlonej ogniskiem polany. Siedząc przyczajony w krzakach dojrzał ucztujących przy ognisku Uruków Haiów. Darli morde na cały regulator i wlewali w siebie jakiś podły trunek.
-Argghh Za Heinricha bez którego nie znaleźlibyśmy tego pokurcza !
Wzniósł toast jakiś ork i wskazał na spętanego na ziemi Glora. W tym momencie Sariona cholernie zaswędziało coś w okolicach rozporka i kiedy próbował sie podrapać, potknął sie o własną rękę i wypadł z krzaków na twarz, tuż przed ogniskiem.
-Wróg!!! Zabić !!! - rozległy się okrzyki orków.
-Już po mnie - pomyślał Sarion.
Ale mylił się, nagle w górze polany rozbłysło oślepiające białe światło. U góry stali akall z napiętym łukiem i starzec w bieli.
-Gińcie, synowie plugawej rasy !
Oby troje rzucili się do rzezi..
Jakieś pół godziny później Glor z szerokim uśmiechem kopał z całej siły otwarte złamanie jeszcze żywego orka.
-Jak sie zwiesz?!
-aaa!!! Hans ..
-Kto jest twoim panem?! - Glor wbił urukowi w rane prawie połowe buta.
- A...A...Azrael.... - wydukal uruk, po czym kopniety przez Glora w skron wyzional swego niecnego ducha..
- Azrael , ten buntownik zasrany - warknal z nienawiscia starzec.
- Eru ! Jedyny ! Czemu nie oczyscisz Ardy ?! - zapytal retorycznie.
- Biedny Belegorn... - zasmucil sie Glor.
- Nie marudz, Glon - rzekl usmiechniety Akall. - ciesz sie ze zyjesz brachu. a teraz marsz !
Grupka przewertowala pozostalosci po Urukach, nastepnie udala sie za starcem, ktory prowadzil ich wglab nieznanego im ni to z piesni ni to z wiesci lasu...
***
Szli be wytchnienia, starzec mimo sedziwego wieku wedrowal z krzepa smoka. Po wielu znojach dni i nocy ....
Akall był przygbnębiony. Znów był upał, a oni ciągle szli przez cholerny las. Chociaż był elfem, nie przepadał za lasem przy południowym upale. Po paru godzinach marszu mineli nadziana na pal ludzką głowę, a pod nią napis

"Witamy w tajnej twierdzy Azraela. Powiedz 'nieprzyjacielu' i wejdź"

Drużyna zignorowała napis i pomaszerowała dalej. Nikt z nich nie dojrzał, ze po ich przejściu na ustach głowy pojawił sie demoniczny uśmiech. W końcu las skończył się, a przed nimi otwarło sie olbrzymie pustkowie spowite mgłą. Na horyzoncie złowrogo majaczył zarys mrocznej twierdzy. Drużyna w milczeniu rozpoczęła wędrówkę przez opustoszały kraj, Glor powiedział że wbiegnie na górkę, żeby szerzej rozejrzeć sie po okolicy. Kiedy już znalazł się na górze, zobaczył sześciokątną kamienną płyte, leżącą dokładnie na szczycie wzgórza. Podszedł bliżej i spojrzał na nią dokładniej. Nagle ściemniło się, elfowi wydawało się że usłane gwiazdami niebo zjebało mu sie na głowe. Kiedy sie ocknął, nie miał na sobie ubrania, był przywiązany do kamiennej płyty. Zobaczył nad sobą pochylonego, bladego Belegorna z ofiarnym sztyletem w dłoni...
Bel podniósł sztylet. Glor zacisnął oczy. Nie wiedział gdzie jest, nie wiedział co się dzieje, lecz szykował się na śmierć. Nagle poczuł silny cios w twarz. Energicznie otworzył oczy. Sarion stał nad nim i uderzeł go co chwilę w twarz, doprowadzając go z powrotem do świata żywych.
- Udało się. - westchnął Istari, gdy elf zaklął pod nosem.

Belegorn leży zawiązany w kącie wielkiej jaskini. Usłyszał tupot nóg. Przymrużył oczy i udał że wciąż nie odzyskał przytomności. Nagle potężnie zbudowany Uruk rzucił na środek sali młodego elfa o szarych włosach. Chłopak miał zakrwawioną koszulę. Na pierwszy rzut oka widać było, iż był torturowany.
- Belegorn? - spytał chłopak.
Bel podniósł powoli głowę i badawczym wzrokiem zmierzył młodzieńca.
- Tak, a co? - odpowiedział.
- Widzę że ty także uczestniczysz w tej pieprzonej majówce. To ja Telpeloth.
- Telpik!? - zdziwił się - Na Manwego jak wyrosłeś! Ostatni raz widziałem cię w domu Elronda, jakieś 60 lat temu! Masz oczy matki ...
Chłopak wyjął z buta niewielki sztylet i rozciął sobie więzy. Po chwili uczynił to samo z Belem.
- Jest tu jakieś tylne wyjście ? - spytał Telpeloth.
- Jak by było - powiedział z przekorą - to już dawno bym się stąd wyniósł!
Kiedy Bele i Telp siedzieli w ciemnej i zimnej jaskini rozmyślając nad droga ucieczki, reszta drużyny zakończyła wreszcie marsz przez opustoszały kraj. Wyszli na skalną półkę i spojrzeli z góry na dolinę. To co zobaczyli zaparło im dech w piersiach. Całą dolinę wypełniała wielotysieczna armia orków. Można było odnieść wrażenie, że cała dolina porusza sie i faluje, tysiacami orczych ciał. Po drugiej jej stronie, u wyloty jaskini wydrążonej w wielkiej górze, stał tajemniczy mężczyzna z charakterystycznym wąskiem. Po chwili, otoczony strażą przyboczną rozpoczał przemawiać do swojej armii. Jego głos był tak potężny, że dolina zatrzęsła sie od niego, a ze zboczy zaczęły spadać pomniejsze kamienie.

"Zniszczenie świata ludzi jest naszym pierwszym zadaniem. Bądźcie bez litości. Bądźcie brutalni. Każda nowa Armia wroga która się pojawi winna być natychmiast zdruzgotana. Wojna ma być wojną wyniszczenia! Nie okazujcie im łaski, bo sami jej nie doświadczycie!"

Drużyna z przerażeniem obserwowała to zdarzenie, a z tysięcy orczych gardeł dobył się chrapliwy okrzyk bitewny.
Glor opętany w swej wizji rzucił się na armie orkow.
- Stoj ! - krzyknal Sarion.
Zaslepiony elf biegl ile sil w nogach. Wyrzucil swoj luk zaczepiony przez ramie. Glor wyciagnal dlugi, poltorareczny miecz i ruszyl w kierunku armii. "Smierc jest moim jedynym przeznaczeniem" huczalo w jego glowie.
- Zginiemy przez tego glupca ! - ryknal Akall - Zrob cos Sarionie !
Tymczasem elf dobiegal do pierwszego rzedu orkow. Juz unosil miecz do smiertelnego ciecia, gdy przeszyl go grad strzal.
Zaszumialo mu w glowie.. Poczul bol w piersi.
- Aure entuluva ! - szepnal, po czym zsunal sie na kolana.

*************
Bolalo go wszystko.
- Wstawaj - rzekl Sarion.
- ja zyje ? -wysyczal wyraznie zasmucony Glor.
Chwile pozniej zemdlal..
***
Obudzil sie na lesnej polanie, wsrod spiewu ptakow.. Wstal, rozejrzal sie. Slonce swiecilo wesolo. Glor ujrzal piekna istote tanczaca miedzy drzewami, nie czekajac zawolal :
- Arinya !
Elfka odwrocila sie, usmiechnela sie zalotnie , po czym podeszla do niego. Miala piekne, duze niebieskie oczy,przykryte nieznacznie dlugimi wlosami, ktore opadaly za ramiona, lsniac niczym samo slonce. Przestala sie usmiechac. Podeszla do niego, patrzac mu gleboko w oczy.
- Im melin le - szepnela.
Elf nic nie odrzekl, zblizyl sie tylko do niej. Wyciagnal do niej swe dlonie, jednak tylko gdy jej dotknal dziewczyna zniknela,a nienazwany bol uderzyl w jego serce. Zamknal oczy. Zostala tylko ciemnosc, ciemnosc i bol. Sen prysnal...
***
Drzwi otworzyły się. Telp udał że ma związane ręce. Omijał wzroku wchodzącego Uruk Haia.
- Żarcie ! - krzyknął potężnie.
- A co jest? - spytał młody elf.
- Mielonka z szynką, boczkiem i mielonką; mielonka z mielonką,szynką i mielonką; milonka z szynką,mielonką i mielonką; mielonka z milonką, boczkiem, milonką i mielonką.
Telpeloth skrzywił się:
- A jest coś bez mielonki?
Uruk spojrzał w menu:
- Taa... mielonka z szyną,boczkeim i mielonką.
- Ale w tym jeste mielonka! - Oburzył się chłopak.
- W sumie tak, ale mniej niż w poprzednich daniach.
- Nie przejmuj się Telp - rzekł Belegorn - ja zjem twoją mielonkę. Uwielbiam ją! - krzyknął podnoszc ręce do góry i pokazując potworowi że jego więzy są przecięte! Pies Sarumana wytrzeszczył gały:
- Planujecie ucieczkę! Muszę wezwać posiłki! - krzyknął rzucając menu na ziemie.
- Teraz Bel - krzynął telp wyjmując dwa miecze zza kamienia. Pochycili broń i ruszyli za odbiegającym Urukiem.
Ork biegł długim, oświetlonym pochodniami tunelem. Dobiegał już do miejsca, w którym przecina on się z innym, tuż obok pomieszczeń strażników, ale potknął sie o próg i wywalił czachą w podłoże. Wykorzystali to Bele i Telp, podbiegli do wstającego z ziemi uruka, a Telp wbił mu miecz w kark. Ork wydarł z siebie cholernie głośny ryk i spowrotem upadł na ziemie, z tą różnicą, że teraz był martwy. Nie było czasu na uprzątnięcie zwłok, w korytarzu rozległy się kroki strażników zwabionych darciem mordy umierającego orka. W strachu przed nimi, Telp i Bele rzucili sie do ucieczki w pierwszy lepszy korytarz. Biegli jak szybko mogli, niemalże na oślep, słysząc z różnych stron tupot wielu ciężkich nóg. Wreszcie ujżeli światło na końcu tunelu, zaczęli biec jeszcze szybciej, wypadli z jaskini i znaleźli się tuż za plecami przemawiającego do wielotysięcznej armii pana z charakterystycznym wąsikiem. Ku ich szczęściu, byli jeszcze zbyt daleko od krańca półki skalnej by któryś z żołdaków zdołał ich dostrzec...
Elfowie nie postrzeżenie wskoczyli za wielki głaz.
- Bądźcie bez litości! Bądźcie butalni! nasza przewaga daje nam wszystkie prawa! - krzyczał dowódca armi
- Co to za koleś? - spytał Bel
- Azrael! Sk****el jakich mało ...
- Faktycznie - powiedział wychylając się trochę zza skały - mordę ma jak jakiś przypał.
- Zniszczmy świat ludzi - kontynuował Azrael - Na wojnę!!!
- Oh nie! - skomentował Bel
- Musimy ich powstrzyamć - krzyknął Telpeloth poczym wskoczył na skałę - Hej śmierdziele! Jeśli chcecie zacząć ze Śródziemiem, musicie wpierw zacząć ze mną.
- O k***a mać... - po raz wtóry skomentował Bel .
Banda krwiożerczych Uruk Haiów rzuciła się w strone elfów. Bel wskoczył na głaz. Uderzył Telpa w łeb i rzekł :
- No toś przerżnął ... - wyjął z pochwy miecz i rzucił się w wir walki.
Nagle Sarion dojrzał coś dziwnego w poblizu wodza.
-Hmmm tam jest jakaś zadyma.
-Sam jesteś zadyma, kto by sie rzucił na taką armie? Chyba tylko jakis kretyn. - zwątpił akall
-Ale tam faktycznie coś sie dzieje ... o! już spokój...
-Mówiłem? Pewnie w ogole nie było zadnej .. 'zadymy'. Hehehe
-Mów co chcesz, wiem co widziałem.
Po jakimś czasie wielka armia rozpoczęła wymarsz, co ze względu na jej liczebnośc trwało kilka godzin.
W końcu dolina opustoszała, 'wąsik' schowal sie do jaskini, a drużyna zeszła na dół sie rozejrzeć.
Oprócz zrytej ziemi znaleźli tam kilka trupów orków (jak mniemali stratowanych przez reszte) i ku ich przerażeniu - Telpelotha.
Ledwie żywy Telp, gdy ich zobaczył zaharczał:
-Nic mi nie jest, ratujcie Belegorna...
Kilka metrów dalej leżał Bele, a raczej jego zwłoki.
- Ja p****lę ! Byliśmy już tak blisko! - westchnał Gandalf.
Akall padł na kolana. Zaklął pod nosem i przygrzmocił pięścią w ziemię, robiąc dość głębokie wgniecenie.
- Nai tiruvantel ar varyuvantel i Valar tielyanna nu vilya - powiedział wkładając mu do ręki miecz.
- Święte słowa. - powiedział Sarion podnosząc z Ziemi Telpelotha. - Ale teraz musimy iśc. Wojna się zbliża. A my mamy coraz mniej czasu ...



strony: [1] [2] [3]
komentarz[3] |

Komentarze do "Rozdroża"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.



  Ankieta
   Czy jako użytkownik Elixiru będziesz publikował na BagEnd?
TAK
NIE
NIE WIEM
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

  Top 10
   Rozdroża - Po...
   Gollum
   Postacie z 'H...
   Broń biała
   Słynne konie
   Gimli
   Jedyny Pierśc...
   Bilbo le hobb...
   Frodo Baggins
   Les Chansons ...

  Shoutbox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.129023 sek. pg: