..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Bag End

   » Nasza Twórczość

   » O Tolkienie

   » O Śródziemiu

   » Piwnica Bag End


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

  Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End


Wtem karczmę zasypał deszcz płonących strzał. Jedna z tutejszych band zabawiałą się w niszczenia mienia publicznego. Sex-Mashine chciała przenieść ich w bezpieczne miejsce. Niestety ... jedna ze strzał przeleciała przez okno i utkwiłą w jej sercu...
Nagle od ktoregos ze stolow zerwala sie z lekka pijana postac, zrzucila dlugi plaszcz z kapturem, ukazujac dosc ciekawa i kobieca sylwetke wyeksponowana przez raczej skapy ubior, po czym podeszla do drogich bohaterow i rzekla:
- co za idioci, moj boze, nawet kobiety obronic nie umieja.
po czym starala sie udzielic Sex Machine pierwszej pomocy przy uzyciu magii... niestety, jak juz zostalo wspomniane byla juz po kilku piwach i zakonczylo sie to jedynie drobnymi poparzeniami i radosnym okrzykiem "k****!!"
Karczma płoneła. Deszcz strzał przebijał się coraz bardziej w głąb pomieszczenia. Belegorn wyciągnął miecz i chciał ruszyć do boju, lecz skacowany Ainur mu to utrudnił. Bele potknął się o leżacego kolegę i runął na ziemię, rozbijając sobie czoło. Wytarł spływajacą krew.
- Oooo - wykrzynęła pijana kobieta ( ona ma się zwać Essilene czy jakoś inaczej? ) - widzę, ze kolega ranny. Pomożemy! - zaczęłą zacierać ręce i szeptać jakieś magiczne zaklęcia. Bele spojrzał na nieprztyomną Sex Mashine z przebitą strzałą streczącą z jej piersi. Zaczął poważnie wątpić w uzdrawiające zdolności nowo poznanej towarzyszki.
- Wiesz, może to nie jest takie konieczne ... - nie dokończył. Z dłoni "uzdrowicielki" wyleciało coś na krztałt pioruna. Elektryczna strzała świsnęła obok elfa, rozcinąjac mu skórę na poliku. Głośne przekleństwo wydobywające się z ust ciemnowłosego elfa potwierdziło najgorsze obawy Glora. Belegorn się wkurzył. "a zaczynałem lubić tą knajpę" pomyslał Glor, zaczynając pakować drogocenne przemioty do swego plecaka.
- Dobra moi drodzy. Musimy się zbierać - krzyknął kopiąc Ainura, i zmuszając go do podniesienia się z tak wygodnego stołu. - Akall, zbieramy się, bierz Sex Mashine, ja wezmę tą małą ze słabą głową.
- Zwariowałeś? Mam zwiewać, skoro tutaj szykuje się taka wspaniała zabawa? - wykrzynął wskakując na stół i wymachując ostrzem w powietrzu. Jako że był jeszcze pijany to miecz wyślizgnął mu się z dłoni i wbił się we frontowe drzwi. Ktoś czaił się za nimi, toteż jednego bandytę mieli już z głowy.
- Ainur, niszczymy przy okazji ten nędzny przytułek? - Bele nie oczekiwał odpowiedzi. To pytanie retoryczne, wcale nie było potrzebne. Oni zawsze niszczą karczmę.
Glor podszedłdo pijanej czarodziejki i zaoferował pomoc. lecz ona nie chciała od niego niczego.
- Ja też chcę walczyć! - krzyknęła składając dłoń w jakiś dziwny magiczny znak, który przypominał bezdomnego inwalidę. Wielki ogniski pocisk wyleciał z jej drobnych dłoni i kierowałsię w stronę Akalla i Bela czającego się pod drzwiami. Skoczyli na ziemie na widok wielkij kuli ognia, która w mgnieniu oka zniszczyła połowę karczmy.
- Podoba mi się ta kobieta ... - powiedział, podjarany rozróbą, Akall podnosząc się spod spalonych desek. - Coraz bardziej mi się ona podoba...
- oj, nie wyszlo - mruknela Essi, i po czym postanowila zajac sie raczej piwem niz walka. zawsze mila pecha, a jej zaklecia wychodzily tylko na trzezwo, i to co trzeci raz. pech. i zawsze tam gdzie byla nagle ktos atakowal owe miejsce.
- piwo... hmm... piec razy? - nie zwracajac uwagi na karczmarza kulacego sie pod stolem czarodziejka nalala sobie sama. - to kto sie napije?
Minęło pół dnia, nim nasza lekko rozbita i skacowana już drużyna dotarła do karczmy, w której nie słyszeli do czego są zdolni ci elfi psychopaci.
- Wiesz... podoba mi się to co ta mała zrobiła - zagadał Bele do Ainura stawiając na stole dwa wielkie kufle zlocistego piwa.
- Mówisz o tym ogniowym rozjebie? - rzekł Akallbeth wychylając jednym chaustem pół kufla.- Tak był całkiem słodziutki.
- Sądzisz, że i my jestesmy do tego zdolni? Wszak Sex- Mashine obdarzyła nas magicznymi mocami... - powiedział starając się stworzyć na dłoni ognistą kulę. Ainur próbował zrobić to samo. Bez skutku. W pewnym momencie nie wytrzymał i wrzasnął:
- Moce mocami, ale mogłeś ją k**** poprosić aby dała nam też wiedzę jak ich k**** używać!!
- Skoroś taki mądry to sam powinieneś ją o to poproić a nie ... - zamyślił się, po czym wykrzyknął niemal tak głośno jak jego towazrysz. - Wogóle to co to za k**** prośba!? Żeby mucha nie dreptała po jebanym stole!?
- Odpierdol się ode mnie, co!? - między elfami rozgorzała kłotnia. Ale cóż... oni tak zawsze na kacu. Essi podeszła do nich i spytała grzecznie:
- O co się chłopcy kłócą? - odzewem było wspólne wypowiedzenie Bela i Akalla "o to, że on jest ...". Kontynuacja była wymyślaniem najrozmaitszych wyzwisk na drugiego kompana. - A mnie się zdaje, że to o jakieś zaklęcie poszło. - Bele i Ainur uspokoili się niemal w tej samej sekundzie i ze zdziwieniem spoglądali na nową towarzyszkę. - O to jak rozpaliś ognistą kulę na dłoni, tak? Pokaże wam. Daj dłoń Ainurze.
- AAA! idź stąd! Żadna kobieta nie bedzie dotykać mego ciała! - oburzył się Ainiur. Nie znaczy to, że boi się kobiet, czy coś. Poprostu nie ufa nowo poznanym osobom, które dotego są w stanie za jednym ruchem rozpieprzyć potężną chałupę.
- To ty Bele wyciągnij dłoń - Ten nie miał już tego problemu, bowiem wychlał już drugie piwo (jednym chaustem, toteż go trochę wzieło). - Skoncentruj się na otwartej dłoni. Wyobrażaj sobei w niej płomień. Powtarzaj w myślach "Panie ciemności, daj mi swą władzę, potęgę i moc. Przekaż mi we władanie ognień, abym mógł rozgromić naszych przeciwników"
- I ten dialog działa!? - zdziwił się Belegorn. Wpatrując się w dłoń.
- Nie, ale całkiem fajnie brzmi. A teraz przymknij oczy. - Wtem na dłoni elfa pojawiła się iskierka. Wkrótce przemieniła się w mały płomień. Niestety Bele nie panował nad tym zbytnio więc z czasem ... zajęła się cała ręka.
- k**** MAĆ! - wykrzyknął elf wyskakując znad stołu i machając ręką jak opętany. Wtem poczuł iż jest w stanie go kontrolować. Na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech i puścił wielki płomień w stronę baru. - Poznajcie waszego nowego Pana Ciemności! - wykrzyknął zaczynając palić wszystko dookoła i śmiejąc się w diabloliczny sposób.
- Chędożony piroman... - powiedział karczmarz chowając się za płonącą ladą.
Essi z pelnym spokojem wylala niedopite piwo Akalla na Bela.
- A moze bys tak laskawie porozwalal sobie inna czesc karczmy? pragne zauwazyc ze w tej sa trunki. - stwierdzila. Bel zdlawil przeklenstwa. W koncu nikt jeszcze nie wie, co potrafi to urocze pol elfie dziewcze Essi zgrabnie wyciagnela z jakiegos zakamarka skapego odzienia sakiewke pelna pieniedzy i wreczyla ja karczmarzowi.
- Co ty robisz?? - wrzasnal ktorys z kompanow. Nie mieli w zwyczaju placic za szkody. Dziewczyna tylko mrugenala porozumiewawczo i szepnela:
- Wypijemy i zmywamy sie.
Tak wiec znow musieli oposcic kolejna karczme... Kawalek drogi od karczmy bardzo niezadowoleni Akall i Bel zazadali wyjasnien.
- Lepiej zebysmy byli daleko kiedy te pieniadze znikna... Moze nie byc zbyt zadowolony, zwlaszcza ze wypilismy jeszcze calkiem sporo.. - mruknela.
Akall zdziwiony spojrzał na towarzyszkę. Czegoś takiego jeszcze nie widział.
- Ta mała coraz bardziej mi się podoba ... - powiedział Bele będący niemal w takim samym szoku jak Ainur.
- Dobra chłopaki, spokojnie. Szczeny w górę bo śmierdzi - zażartował (chyba) Glor wcinając lembasa. Essi sprawdziłą jak tam Sex-Mashine. Wciąż nie odzyskała przytomności, ale jej stan się poprawił.
Kompania stałą teraz na wielkiej polanie. Glor podszedł do krąwędzi i ujrzał w dole rozciągające się miasteczko.
- Za moich czasów tutaj tego nie było. - zdziwił się, lecz minęło tyle czasu nim powrócił do Śródziemia...
- Chodźmy tam, może mają jakieś lekarstwa i apteczkę - wtrąciła Essilene. - Chwileczkę... Dlazcego nie poprosiliśmy w barze o jakieś plastry. Nie musiałabym rwać sobie koszuli aby ją opatrzyć.
- W barze się pije, a nie leczy ludzi. - powiedział Bele, jakby było to oczywiste. W sumie dla takiego pijaka jak on i Akall to było oczywiste.
Essi pokręciłą głową.
- Jej opatrunek jest już pokrwawiony. Trzeba jej szybko go zmienić.
- Niestety - zrekł Glor - miasteczko nie jest tak blisko jakby mogło się wydawać. Będzie cała noc drogi... Lepiej zmień jej opatrunek teraz.
Essi została zmuszona, aby urwać kolejna kawałek swojej koszuli. Chłopcy z uciechą obserwowali jak jej ubiór robi się coraz bardziej skąpy.

***
Po dojściu już do Miasta:
- Mówiłeś, że zajmie to całą noc, a tymczasem wystarczyło jedynie zejść ze skarpy! - wydzierała się na Glora Essi. Glor zrobił to specjalnie, po to aby jej brzuch był bardziej widoczny. Ale wolał nie zdradzać jej swoich intancji.
- Widać tam była jakaś barma magiczna albo anty elfowo-wzrokowa, że nie mogłem ustalić odległości, hehe. - zimny pot pojawił się na jego czole.
Wtedy Bele i Akall ujrzeli knajpę. Ich oczy nabrały wesołego wyrazu.
- To wy idźcie ratować Maszynkę a my skoczymy oblukać tamtą budowlę - powiedział Akall wskazując bar. - To my lecimy, nie Bele? - trącił kumpla łokciem. Bez żadnej reakcji. Spojrzał na kumpla. Bele stał jak wryty i patrzył się przed siebie. Nie dało się niezauważyc, że był przerażony. Grupa spojrzałą w strone, w którą patrzył bele. Stał tam wysoki, niezbyt przystojny lecz dobrze zbudowany młody człowiek.
- Kto to? - spytała Essilene.
Belegorn przełknął ślinę:
- Roman...
- Belus ! - krzyknal zalozyciel Burdello Bum Bum. - Belus kochanie !
Belegorn odwrocil sie szybko a na jego twarzy pojawily sie rumience.
- Ratunku - zawyl i trzymajac rekami swoje cztery litery (chroniac je przed napalonym Romanem) zaczal uciekac, wspinajac sie na skarpe.
- Panie ! Stoj Pan. Zostaw Pan tylek mojego kolegi w spokoju - rzekl spokojnie Akall.
- Psystojniacek - zasyczal Roman i z dzikim pędem rzucil sie na Akalla. Reszta druzyny zbiegla razem z Belegornem. Zza krzakow w ktorych sie ukryli dochodzily glosne wrzaski...
- Wiecie.. chyba mamy dwa wyjscia. Ratujemy go czy idziemy sie napic?
Decyzja nie byla latwa. Ale po niezbyt dlugiej dyskusji druzyna cicho skrecila w strone najblizszej karczmy.
- Biedactwo.. - westchnal Bele - Mam nadzieje ze jakos sobie poradzi..
Nagle drzwi otworzyly sie z glosnym trzaskiem, do srodka weszedl wysoki mezczyzna ledwo trzymajacy sie na nogach.
- Biedny Akall..
- Moze mu pomoge? Znam kilka zaklec.. - zaczela Essi
- Nie! Nie trzeba, naprawde! Jakos sobie poradzi! - rzucil szybko jeden z towarzyszy, wiedzac jak by sie skonczylo uzywanie zaklec przez czarodziejke.
Belegorna dręczyły jednak wyrzuty sumienia. Ainur był wszak jedyną osobą, której od długiego czasu był w stanie zaufać. Postanowił pomóc przyjacielowi w potrzebie.
- A ty dokąd? - zdziwił się Glor popijając piwo.
- Muszę pomóc Akallowi - odrzekł sprawdzając ostrze miecza na jednym z krzeseł, co rozzłosciło karczmarza. Bele jdnak był na to odpowiednio przygotowany i ugłaskał go chłodnym - spokojnie, koleżanka zapłaci.
Wyszedł z chaty. Przystanął przed wejściem i rozejrzał się w poszukiwaniu Ainura i jego napastnika. Ujrzał. Akall uciekał ile sił w nogach po nagich ścianach pobliskich gór. Nie miał na sobie pełnego ubioru, co znaczyło, że Roman przynajmniej raz okazał się szybszy od ofiary. Wtedy ujrzał także Romana. Ten przenikliwy usmiech na jego twarzy i pełne pożądania oczy. Bele przypomniał sobie wszystko. Tą tragiczną noc, podczas której poznał Akalla i ten jedyny raz, gdy spędzili w karczmie dłużej niż 2 godziny... Ogromne opady śnmiegu uniemożliwiły wydostanie się z baru. Zostali więc zmuzseni przenocować. Kiedy karczmarz strał się odśnieżyć wyjście oni wypili niemal cały zapas alkoholu i żywności jaką trzymał barman na zapleczu. Niemal cały, bo został mały korniszonek, którego poprostu nie zmieścili w swoich brzuchach. Kompletnie pijani usneli. I ta pobudka była najbardziej przerażającym momentem w życiu Belegorna Amarth. Nie chodzi tutaj o kaca. Bele obudził się bez spodni ... i pod kocem z Romanem.
Miastczkiem wstrząsnął potężny krzyk. Bele się wkurwił ...
Roman przystanął i obejrzał się co wywołało taki wrzask. Belegorn. Jego ukochany. Minęło już tyle lat lat a on nie zapomniał o tamtej nocy. Bele biegł w jego stronę. Roman pomyślał sobie , że Bele także darzy go uczuciem i począł biec w jego stronę. Myśl ta prysła raz z momentem gdy Bele wyjął z pochwy miecz i zaczął nim wymachwiać krzycząć:
- Ty głupia spedalona kurwo!
Nie zdążył zawrocić na pięcie i schować się. Ostrze miecza przeszło po jego plechach. Upadł na kamienie. Spojrzał na krew cieknącą po ziemi. Rozpłakał się. Wstał i powoli zaczął podchodzić do Belegorna. Lecz nienawiść elfa nie ustała. Zręcznie machnął mieczem i rozciął mu brzuch. Roman potoczył się po skałach zostawiając za sobą krwawy ślad. Jedyna myśl, która chodziłą teraz po głowie Amartha to dobicie tej plugawej małpy. Podszedł do krawędzi i spojrzał żałosnej kreaturze porosto w oczy. Lecz wtedy Roman zrobił coś czego się Bele nie spodziewał. Przesłał mu całusa. To zupełnie zaszokowało Belegorna. Powoli cofnął się w tył.
- Udajmy że to się wogóle nie wydarzyło, ok? - powiedział Ainur zakładając płaszcz. - A jeśli już, to przynajmniej ... powiedz, że miałem na sobie spodnie.
Tymczasem w karczmie zaczynalo byc coraz weselej. Jak to zwyle bywa po kilkunastu piwach. W pewnej chwili Essi wpadla na cudowny pomysl ratowania kolegow (w koncu juz dlugo nie wracaja). Wstala od stolu, delikatnym ruchem stracajac z niego kilka kufli i powodujac kilka innych zniszczen. Nie byla zbyt odporna na dzialanie alkoholu - trzy piwa wystarczaly zeby nie wiedziala zbyt dobrze co robi. Wyciagnela Glora z karczmy (dzielnie sie bronil). Niestety po drodze niechcacy udalo jej sie rzucic kilka zaklec (chciala pokazac jakas ladna sztuczke, ale nie wyszlo) i jedna ze scian karczmy legla w gruzach.
- Oj, bardzo przepraszam - usmiechnela sie ladnie do karczmarza i wreczyla mu sakiewke pelna monet - Zaplata za szkody - usmiechnela sie jeszcze szerzej. Po chwili znalezli Bela i Akalla (bredzil cos o swoich spodniach) a takze zwloki Romana.
Pol godziny pozniej byli juz dosc daleko od wioski, w srodku ciemnego lasu. Uznali niewielka polanke za calkiem ladne miejsce na odpoczynek. Szkoda tylko ze nie zabrali ze soba piwa..
No i rozpoczęła się sielanka. Pieniądze wróciły do magicznej sakiewki Essi, która przykimała się gdzieś pod drzewkiem. Bele poczuł na sercu wielką ulgę, pozbył się wreszcie swojego najgorszego ducha z przeszłości, i przy okazji skończą się szyderstwa na ten temat ze strony Ainura. Ale Bele jest w miare dobrym kumplem i póki co pozostanie przy wersji "gdy go znalazłem miał na sobie spodnie". Lecz łątwo te spodnie mogę spaść.
Wtedy usłyszeli okropny krzyk. Ktoś z pewnością zdarł sobie nieźle gardło.
- Chodźmy sprawdzić, może to jakaś ładna nimfomanka w tarapatach? - powiedział Glor, wyraźnie liczący aby jego przypuszczenia okazały się słuszne. Lecz niestety było to trzech osiłków szarpiących jakiegoś małego brzydala. Ainur z łatwością odgadł kim jest ofaira,
- Pigi Pee.... - skrzywił się. - rety, jeszcze brzydszy.
- No chłopaki, kurczę bladę, pomóżcie kumplowi - wysyczał swoim zachrypiały, pewnie po tamtym wrzasku.
- Sam się w to wgryzłeś, mały ... - powiedział glor - to się teraz wygryź!
- Wygryź ... - pomyślał Pigi Pee. Tak zdarzało mu się to od czasu do czasu. Tak jak pomyślał tak zrobił. Użarł w rękę jednego z napastników. Krew trysnęła na ziemię. Nim drugi zdążył się zorientować Pigi Pee rzucił się mu na ramię. To był ten jedyny dobry moemnt dla trzeciego napastkia aby dać nogę.
Pigi Pee raniąc jedynie swoich napastkinów uciekł w obawie, że zbiegły przyprowadzi resztę kumpli.
Tymczasem przerwa naszych bohaterów dobiegła końca. Essi obudziłą się z potężnym kacem i postanowiła skierować tor wyprawy tak aby zachaczyć o aptekęi kupić ALka Seltzer.
Wszystko szlo pieknie, byli juz nawet calkiem daleko (tak z 5 metrow od polanki) kiedy okazalo sie ze ci wiesniacy byli znacznie bardziej spostrzegawczy od wszystkich poprzednich. Wygladalo na to, ze karczma byla jednym z lubianych miejsc w owej wiosce. W dodatku wiesniakom brakowalo chyba poczucia humoru - jakos nie uznali znikajacych pieniedzy za dobry zart. Brutalnie wdarli sie do lasu, uzbrojeni w widly i sierpy, gotowi stracic kilku towarzyszy aby zlapac ta bande ktora smiala zniszczyc ich karczme.
- Tam są skubane czarowniki, tfu wasza mać! - to były pierwsze obraźliwe słowa, które dotarły do uszy Belegorna. Odwrócił się i przenikliwym wzrokiem zmierzył okolicę. Nie było widać nikogo, ale doskonale słyszał nadciągająca, całkiem sporą, grupę ludzi. Wyczuł ogień.
- Słyszycie to? - spytał reszty. Odpowidział mu Glor:
- Tak, słyszę. Są niedaleko. Przypuszczam, że za tamtym wzgórzem.
- Ja nic nie słyszę ... - powiedziała Essi masując głowę. Miałą takiego kaca, że jedyne co słyszała to świdrujące metaliczne coś wwiercające się w jej czaszkę.
- Akall, czy myślisz o tym samym co ja? - powiedział z szyderczym uśmiechem, lecz nie doczekał się odpowiedzi. - Akall?
Bele podszedł do stojącego w tyle kumpla. Nie wyglądał za dobrze.
- Akall, do cholery, wyglądasz okropnie. - położył rękę na jego czole. - Zupełnie jakbyś nie pił od kilku godzin. Masz gorący sagan, musimy iść do baru. - Krzyknąłdo reszty. - Musimy go ratować, jego życie jest zagrożone!
- Świetnie, a co z tym o czym myślałeś? - krzyknął Glor, sięgając po miecz, gdyż wkurzeni wieśniacy pojawili się już na horyzoncie.
- Chciałem z nimi walczyć, ale bez Ainura nie damy rady, jest ich zbyt dużo!
- Tutaj są złodzieje i niszczyciele! ZABIĆ SK[...]LI! - wykrzyknął ten na przodzie. Prawdopodobnie wójt.
- Nie ma przebacz, musimy walczyć. - krzyknął Glor - Essi, szybko rzuć jakieś zaklęcie!
- Czarodziejka na kacu, nie rzuca zaklęć ... - powiedziała wciąż masując głowę.
- Pieprzyć czarodziejkę! Musimy dać sobie radę we dwóch. - wykrzyknął Glor i zaczął biec w stronęwieśniaków.
- To był zły, pomysł ... będziemy tego żałować....
- Raptem ci się zaebrało na myślenie? - zdziwiłą się Essi.
- Wiesz, ja też nie piłęm od kilku godzin....

Glor wyciachał już kilku napastników. Jeo technika "zabij i idź stąd w tył" skutkowałą. Wtedy wydarzyło się coś czego żadna ze stroon się nei spodziewała. Z krzaków wyskoczyły 4 małe dziwne cosie. Porśnięte grubą sierścią o dziwnym zgniło zielonym kolorze. Ich rude włosy i żółte wielkie zęby przykuwały uwagę. Potworki rzuciły się na wkuzronych ziemianów. Nie zabijały ich - jedynie nadgryzały i atakowały następnych.
Glor cofał się w tył. Nie wiedział co się dzieje.
- Te stworki przypominają Pigi Pee ... - pomyślał. - Ale to nie on ... przynajmniej jego tu nie widzę ...
- Glor do cholery co się dzieje!? - wykrzyknął Bele spieprzając z pola bitwy. - Pigi Pee wrócił do swojej dawnej formy i się rozmnożył?
- To nie to ... - nagle glorowi przed oczami ukazała się filmowa retrospekcja
[RETROSPEKCJA]
- No chłopaki, kurczę bladę, pomóżcie kumplowi - wysyczał swoim zachrypiałym, pewnie po tamtym wrzasku, głosem Pigi Pee.
- Sam się w to wgryzłeś, mały ... - powiedział glor - to się teraz wygryź!
- Wygryź ...
[KONIEC RETROSPEKCJI]
- O k**** ... - wiesz cośmy narobili?
- Wiem, widziałem twoją retospekcję.
Glor odwrócił się do przyjaciół, wciąż tkwiących w tej samej pozycji.
- Mamy poważny problem! - krzyknął biegnąc w ich stronę. - Pigi Pee ugryzł tamtych ludzi, co go napastowali. Widać, jego zęby były nie dokońca uleczone i jad zamienający ofiarę w takie sraczkoawte gówno wciąż działa!
- Co masz na myśli Glor? - spytała Essi.
- To, że mamy teraz inwazję, bax jak to mówią Epidemię.
- Czyli?
- Mamy w mieście teraz więcej niż jednego Pigi Pee... do tego się rozmnażają!
Na polance kotlowało się stado złożone z małych brzydkich stworków (kotek!) i wieśniaków z cepami, i tłukącym tych wyżej wymienionych tych tam jeszcze... Wszystko jasne. Skoro dominują tu faceci to... dobre miejsce. Zwłaszcza dla... kobiety o wysoko cenionej profesji. No więc na polanke weszła sprośnie ubrana dziewuszka.
- To jak skończycie się bawić w mordobicie to może się mną zaciekawicie? - wrzasnęła w stronę kotłujących się tych no... tamtych starając się przebić swoim głosem (ach tan sopran) przez malownicze odgłosy w stylu "AAAA" "K***" "BUEBUEBLEEEEE" etc.
To, że ją olali, to już może nie tak istotne. Ale się nieco zniecierpliwiła, bo już od pewnego czasu nie wiodło jej się najlepiej.
- Znalazłby się jakiś cny rycerz? Nie. No pewnie, że nie. Cny toprawie jak cnotliwy, żadna zabawa... Heeeeej! O. Skończyli się tłuc.
Polanka była równo i wcale ciekawie zasłana denatami. Ojej, jaka szkoda. Wieśniaki zdaje się przecenili swoje cepy i łopaty... Kiedyś napewno obalą rządy burżuazji, ale to chyba jeszcze nie teraz. Stworki poczuły się speszone niezwykłą siłą naszych mężnych bohaterów i uciekły w cholerę, znaczy do lasu.
- O! Ten kolega to taki przystojny i dzielny. - Natszia zatrzepotała rzęsami wieszając się na ramieniu Bela. - I napewno od dawna w podróży bez okazji do ...godziwego odpoczynku, czyż nie?

ciąg dalszy nastąpi...

Belegorn, Ainur, Essi, Glor.


strony: [1] [2]
komentarz[5] |

Komentarze do "Rozdroża 2 - powrót"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.



  Ankieta
   Czy jako użytkownik Elixiru będziesz publikował na BagEnd?
TAK
NIE
NIE WIEM
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

  Top 10
   Rozdroża - Po...
   Gollum
   Postacie z 'H...
   Broń biała
   Słynne konie
   Gimli
   Jedyny Pierśc...
   Bilbo le hobb...
   Frodo Baggins
   Les Chansons ...

  Shoutbox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.078155 sek. pg: