..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Bag End

   » Nasza Twórczość

   » O Tolkienie

   » O Śródziemiu

   » Piwnica Bag End


>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

  Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End

WPROWADZENIE

|MITHRANDIR|
Jak to się zaczęło...
Jak właściwie do tego doszło?
Otóż nasz półelf znany wszystkim Mizmarek pochodził z bardzo szlacheckiego rodu. Był on bowiem zaginionym synem Earendila, i dzięki temu Valarowie nie zmusili go do wyboru: Elf - Człowiek. Zawieruszył się on między krasnali z Belegostu. W tym samym czasie Krasnale wykuwały właśnie miecz dla swego wodza. Zwać miał się on Kirmir, co znaczyło (w Elfim Języku) rębacz klejnotów (wg innych źródeł: ciasteczko z cukrem - przysmak krasnali). Co prawda karły wymyśliły dla niego nazwę w swoim języku, jednakże znały go tylko krasnoludy (wg innych źródeł także krasnale na dłuższą metę nie znały swego języka). Jednakowoż pechowo, król ich, zwany Afgangalem zmarł, krztusząc się zupą (wg innych źródeł został otruty przez Mizmarka). No i tak oto właściciela miano wybrać w turnieju. Jako że Mizmarek stał się znakomitym płatnerzem, pozwolono mu wziąć udział w zawodach. Używał on swej wspaniałej włóczni - Estefana. I wygrał - miecz dostał się mu. Dodatkowymi nagrodami był 24 calowy Palantir i darmowa 5-dniowa wycieczka na Wyspę Wilkołaków. Jako że Mizmarek bardzo chciał mieć potomków, sprowadził z Lorien Piękną Półelfkę (nie wiadomo jak do tego doszło [wg innych źródeł wiadomo, wiadomo... ale dzieci czytają]). I tak zapoczątkowali lnie Mizmarków, którzy zamieszkali w Belegoście... Mizmarek miał syna zwącego się Mizdarek... Linia dotrwała aż do 4 Ery, zaś dziadek Mizarka (przypomnę, że właśnie jego przygody opiszemy w tej opowieści, tzn. Mizarka, nie jego dziadka) wielce się wsławił w wojnie o pierścień, jako żołnierz Gondoru w ostatnich chwilach oblężenia mianowany dowódcą obrony (wg innych źródeł właściwie dlatego, że wszyscy inni dowódcy zwiali). Dzielny bohater otrzymał czekoladowy order honorowy za danie w idealnym momencie sygnału do ataku białą flagą Gondoru łopoczącą na wietrze (wg innych źródeł była to szmata znaleziona w ostatniej chwili w jednej z gospod, zaś wywieszona z zupełnie innym zamiarem...). Dziwnie jednak milczał gdy proszono go aby opowiedział o tym zdarzeniu. Synem jego był Mizburek, który jednak niczym się nie wyróżniał (wg innych źródeł wyróżniał – pobił rekord Bagginsa rozrzucając niewyobrażalny majątek w ciągu 7 lat). Na szczęście synowi jego, Mizarkowi, pozostała jeszcze spora fortuna...
Zaraz zaraz, co to za inne źródło? (jakże to, nie poznajesz mnie? To ja: mędrzec Mithrandir).

OPOWIEŚĆ

|GAND|
Mizarek był pięknym, kochliwym (zarówno w kobietach jak i pięknym rynsztunku) półelfem. Mieszkał w swym pałacu nieopodal Stumilowego Lasu, gdzie wybierał się co dziennie na łowy. Pewnego razu w lesie usłyszał dziwny głos...

|MIZAREK|
...a ponieważ był jednym z najodważniejszych bohaterów znanych zarówno wśród ludzi, jak i elfów i krasnoludów, postanowił sprawdzić, kto śmie zakłócać jego łowy... Po przejściu kilku metrów zauważył zgarbioną nieco postać, opierającą się o drzewo. Mężczyzna był ubrany w niebieskie szaty i w jednej ręce trzymał, jak się wydawało, mithrilową laskę...

|MITHRANDIR|
... twarz była zasłonięta kapturem. Mizarek zbliżył się, spojrzał. Widać było że człowiek (czy jakakolwiek inna istota) był już siwy, zgarbiony. Najwidoczniej zauważył obecność Mizarka. Powoli odwrócił się, po czym spojrzał. Nie przeniknione czarne oczy hipnotyzująco wpatrywały się w Mizarka. Ten, trochę zaniepokojony, wyciągnął miecz. W tej samej chwili starzec odezwał się:
- Opanuj się chwilkę młodziku, mógłbyś najpierw przedstawić się, a przede wszystkim: Dzień Dobry!
- Dzień Dobry, kimkolwiek jesteś. Me imię - Mizarek. A twoje?
- Różnie mnie zwą, w różnych krajach. Ale tutaj brzmi ono: Mithrandir. - Dopiero teraz Mizarek mógł się lepiej przyjrzeć nieznajomemu. Błękitna szata lśniła w słońcu. Ten człowiek był jakiś dziwny... Ale jednocześnie czuło się do niego zaufanie.
- Hmm. Skoro już się poznaliśmy, to teraz, może napijemy się w karczmie? Zadziwiony śmiałością starca Mizarek lekko się zaczerwienił... Ale ciekawość wygrała.
- Dobrze - chodźmy.
- O tak! - odrzekł nieznajomy - z chęcią napije się piwo. Ponoć podają tam świetne piwo, golonkę w piwie, piwne kotlety! W rogu karczmy stoi piwo... eee.... to znaczy bard i śpiewa pieśni.
-Zatem Ruszajmy!

W drodze do karczmy:
- Dlaczego właściwie jesteś ubrany na niebiesko, Mithrandirze?
- Cóż. To iluzja. Jestem incognito, nie mogę się zbytnio pokazywać.
- Czemuż to?
- Niestety, zło zbiera się nad światem. Nie wiadomo jakie - ale zło.
- To znaczy że cień padnie na plantacje buraków?
- Ech gdyby tylko to. Padnie na buraki, ziemniaki i wszystko inne... Ale o tym później . Muszę zwerbować kogoś do... wyprawy...

|GLOR|
Tak sobie gawędząc weszli do karczmy "Pod Szlachetnym Rumakiem". Wokół panował swojski zaduch i popłoch. Wśród tłumu spragnionych mężczyzn wyróżniała się tylko jedna, intrygująca postać - siedzący przy oknie złotowłosy elf. Z uniesiona głową spokojnie popijał stare, dobre wino z Bree. Nie zastanawiając się długo dwaj towarzysze zamówili trunki i podeszli do elfa. Ten delikatnie uniósł brwi i wskazując wolne miejsca, skinął by usiedli.
- Witaj Mithrandirze, widzę, że przyprowadziłeś pierwszego Wybrańca.
- Tak, szanowny Glorfinderze, przedstawiam Ci oto najdzielniejszego łowcę, półelfa ze Stumilowego Lasu, Mizarka.
Speszony Mizarek spojrzał na elfa i skłonił się lekko. Jakby w poczuciu niebezpieczeństwa dotknął rękojeści miecza.
- Nie bój się, Mizarku! To nie przystoi dzielnemu łowcy! Och! Co ja tu widzę! Toż to legendarny miecz Kirmir! Widzę Mithrandirze żeś nie próżnował i przyprowadził naprawdę dzielnego wojownika. Drogi Mizarku, czy wiesz jaka MOC posiada ten MIECZ?! Czy w tak młodym wieku umiesz już wykorzystać jego magiczne właściwości?
- On nic nie wie mości elfie... Trzeba mu powiedzieć...
Mizarek spojrzał pytająco na Mithrandira.

|MITHRANDIR|
- Cóż, historia tego miecza jest prawie tak długa jak moja broda... I ma wiele odnóży. Jest najzręczniejszym wytworem rąk krasnoludzkich, jaki kiedykolwiek powstał. Musisz nauczyć się nim posługiwać, pamiętaj, jesteś dziedzicem Mizmarka, szlachetnego półelfa. Ten miecz prawnie tobie się należy. Ma jednak pewną właściwość, właściwość która jest dość niedogodna. Otóż kowale, którzy go wykuwali, nałożyli nań pewną klątwę - nie można tymże mieczem zabić krasnoluda. Ten kto to zrobi - sam zginie. Spójrz, wyryte są na nim słowa, w tajnej mowie krasnali (którą jednak poznałem). Z tymi słowami Mithrandir rozejrzał się po karczmie, jakby kogoś wypatrując, po czym z wyraźnym uczuciem ulgi kontynuował:
- Klątwa ta, przełożona na wspólną mowę brzmi:

Śmierci przybierze potwór ten oblicze
Krwi i śmierci łaknące wszędzie
Zniszczenie dosięgnie podłego zdrajcy
Bo ostre są miecz krawędzie

W karczmie zapanowała cisza. Nagle świece zgasły, a Mizarek odruchowo rzucił się pod stuł. Tylko Mithrandir, ze zgrozą w oczach pozostał. Mizarek poczuł że coś pod stołem jest obok niego. Był to Glorfindel. Nastała złowroga cisza. Wszyscy szykowali się na najgorsze. Gandalf wykrzyknął zaklęcie i uniósł różdżkę. Właśnie zamierzał rzucić czar gdy nagle... lampy się zapaliły.
- Mieliśmy awarię prądu - krzyknął zza lady gospodarz...

|GAND|
Mizarek znów spojrzał pytająco na Mithrandira tylko tym razem spod stołu...
- Mizarku - rzekł Mithrandir - nie patrz się na mnie w taki sposób jak mój pies gdy zesra się na dywan i przeprasza mnie wzrokiem. Wszystkiego dowiesz się dziś na ... naradzie... Glor ilu jeszcze rycerzy potrzebujemy do naszej kompani ?
- Myślę, że przydałoby się jeszcze paru mężnych krasnali...
- Znam jednego bardzo mężnego - zakrzyknął Mizarek - nazywa się PGP, a raczej PGP to jego pseudonim gdyż imienia nie ujawnia nikomu, miał kiedyś do czynienia z Mafią z Szarej Przystani. Sami wiecie...
- Hehehe - zaśmiał się po cichu Mithrandir, i dodał pod nosem - już mi się podoba ten PGP. - Musicie bowiem wiedzieć, że nie chodziło tu wyłącznie (jak zapewne męska część czytelników się domyśla) o podobne konszachty z mafią samego Mithrandira. Mithrandir ogólnie lubił młodych, silnych i mężnych krasnali.
- Ruszajmy zatem do niego w odwiedziny! - zakomenderował Glor. I wyszli...

|MIZAREK|
Gdy znaleźli się na gościńcu, zapadała noc.
- Dam trochę światła! - zaproponował Mithrandir, rozpalając czubek swej mithrilowej laski... która nagle zaczęła się topić... - Cholera jasna! - zaklął Istari...
- Cóż się stało Mithrandirze??? Znów te hemoroidy??? - spytał z troskliwą nutką w glosie Mizarek.
- Nie... Już więcej nie kupie laski od krasnoludów ze wschodu...a szczególnie z tej krainy...jak ona się nazywała?
- Rosjath - odpowiedział Glor.
- Tak, właśnie. Zamiast mithrilu dali mi plastik!!!
Wkrótce laska stopiła się całkowicie i zapadła kompletna ciemność... Nagle podróżni usłyszeli zbliżającego się konia...

|ELF|
Na koniu jechał elf ElF.
- Witajcie dzielni wędrowcy - powiedział zsiadając z konia elf Elf
- Czy my się znamy ? - spytał nieznajomego elfa Mithrandir
- Jestem elf Elf.
- Witaj elfie Elfie.
- Chciałbym się do was przyłączyć!
Kompania nieufnie spojrzała na przybyłego elfa Elfa.
- A co potrafisz ?
- Potrafię dużo rzeczy.
- No dobrze, jeżeli moi kompani się zgodzą to możesz z nami wędrować. Coś mi mówi, że możesz nam się kiedyś przydać. - Co wy na to, aby ten elf Elf się do nas przyłączył?
- Ja mu nie ufam - Mizarek nie lubił elfów, które miały blizny, a Elf miał dość dużą bliznę na ręce.
- Dam każdemu banana, jak pozwolicie mi się przyłączyć.
- Witaj w kompani!!! - wszyscy zakrzyknęli jednym głosem. I tak kompania podróżnych z bananami i nowym kompanem wyruszyła , aby zwerbować do drużyny mężnego PGP.

|MITHRANDIR|
W drodze Mithrandir znalazł sobie nową laskę, we wsi odwiedzonej po drodze. Krasnal nie był raczej chętny do sprzedaży, ale gdy czarodziej wyłożył wszystkie rzeczy jakie miał do zaoferowania na stół, krasnal zgodził się i zaproponował dodatkowo komplet ubrań dla magów. Wszystko to w zamian za Świętego Graala, Złamany Miecz, Całun Turyński, Arkę Przymierza i tym podobne drobiazgi.
Nowa laska naprawdę była z mithrilu co bardzo mędrca ucieszyło. Nadał jej nazwę „Mithmir” co znaczył Szary Diament. Dla próby zrobił małe BUM. Rzucił zaklęcie i... pół wioski i lasu wyleciało w powietrze. Ruszyli dalej...

|GLOR|
Do wsi w której mieszkał PGP zawitali późnym wieczorem. Była to mała, bezimienna wioska. Pośrodku stal wielki żółtozielony dom z czerwonym dachem. Mithrandir bez wahania uderzył mocno w grube drewniane drzwi, które otwarły się z trzaskiem. W głównej izbie trwała właśnie impreza. Wokół biegały kolorowo ubrane elfki tańczące z gośćmi. Przy osobnym stole siedzieli: PGP, Tig oraz Gand. Drużyna przywitała ich serdecznie i zaproszona do stołu, siadła do uczty.
- Cóż Cię sprowadza w moje skromne progi ? - zapytał gospodarz (PGP).
- Wybieramy się w daleką i niebezpieczną podróż do krainy Mrocznych Elfów - Assith.- Przydało by się nam jakieś wsparcie.
- Możecie na nas liczyć!
- NAS ? - zdziwił się Mithrandir.
- Myślisz, że zostawił bym tutaj w tej zawszonej wsi moja córkę - TIG?! A Gand to mój znajomy, przyda się Wam przecież jakiś mag, nie? Co dwóch magów to nie jeden - tak zawsze powtarzała mi mamusia...

|MITHRANDIR|
W taki oto sposób coraz liczniejsza drużyna wyruszyła do Krainy Mrocznych Elfów. Przyznać trzeba że o ile PGP był dość przydatnym towarzyszem Podróży, o tyle z Ganda mag był dość marny, ale za to wykazał spory talent do szermierki [!], naśladowania głosów [!] i zmiany postaci [!]. Tą ostatnią zdolność zaprezentował przyjaciołom przemieniając się w Smoka. Niestety, okazało się że nie może wrócić do poprzedniej postaci, więc nawet mu się to spodobało. Drużynie też, bowiem jako smok Gand zyskał sporą siłę.
- Potrzebujemy jeszcze zwołać kilku moich przyjaciół do pomocy. Pójdę ich poszukać, do Tawerny!
Cała Drużyna oprócz Mithrandira (który właśnie majstrował coś z laską) ruszyła z PGP. Mithrandir pociągnął jeszcze Mizarka, który jednak nie chciał tracić przyjemności. Istari rzucił więc na niego zaklęcie oplątania kolcami, po czym zaczął:
- Uważaj na miecz! Czy krasnale o nim nie wiedzą!? Czy jest bezpieczny?! Mizarek pokazał Mithrandirowi miecz. Magowi wyraźnie ulżyło.
- Dobrze, możesz iść. - Po czym więzy wniknęły z powrotem w ziemię. - Tylko za nic w świecie nie pokazuj go Krasnalom! Rozpala u nich straszliwe żądzę... Mizarek ruszył do karczmy za PGP (pod pretekstem zwerbowania krasnali). Mag poszedł za nimi, powoli i ociężale...

|MITHRANDIR|
Weszli do karczmy, gdy jakiś kiepski bard śpiewał właśnie pieśń:

Kirmir mieczem krasnali był
Mętny śpiewają o nim rym
Niewielu wie, lecz włada nim
Ni krasnal, lecz półelfii syn

Z potęgi wielkiej wzięła się
Ta nazwa: Kirmir co znaczy że
Klejnoty miecz ten niszczyć mógł
I ciąć – niczym drewniany pług

Afgangal, karli król sprzed lat
Mógł ofiarować zań cały świat
Za ostrze co błyszczało jak
Gwiazda jasna słonecznego dnia

Tymczasem inny, cichy i ochrypły głos zanucił:

Lecz zdrada splami piękne ostrze te
Gdy miecz karlej krwi zasmakuje
Nadejdzie zło, lecz nie wie nikt
Kim będzie - lub może czym?

- Mithrandirze, czy to prawda, że miecz ten tnie klejnoty? – spytał Mizarek
- Tak. To długa historia. Pewien kowal, dla próby wypróbował ten miecz na różnych materiałach. Okazało się że żelazo, diamenty, a nawet Mithril (!) miecz ten przecina jak masło. Kowal ten na imię Techalar... o spójrz, PGP wraca.
PGP zbliżał się do nich z grupą 4 krasnali.
- Trochę mało – stwierdził Mag...

|GAND] |
Mało ale za to jacy! Aerdil, Krasnal pierwsza klasa, popatrz na jego zęby, zdrowe jak u konia!
- Jakie tam zdrowe - oburzył się Gand - ja jak byłem w swojej postaci to mogłem gryźć do dziesięciu dziewic dziennie!
- Ja robię co innego z dziewicami - uśmiechnął się elf Elf
- Ehh... najpierw też robiłem co innego, ale wampir potrzebuje glukozy.. a we krwi, zwłaszcza dziewic, jest jej najwięcej...
- Eee, przepraszam, że przerwę - ale co tak właściwie robiłeś Elfie tym dziewicą bo nie zrozumiałem - zapytał Mizarek
- Oj, Mizarku, ja taki stary jestem to mogłem się głupio zapytać, ale Ty ?! Ech, co za czasy, gdy ja byłem młodszy - kontynuował Mithrandir, ale jako, że nikt go już nie słuchał więc pozostawmy go w spokoju.
Tymczasem Gand z Aerdilem pokłóciwszy się, kto ma lepsze zęby, rozbawiali wszystkie wiejskie dziewki w karczmie próbując przegryźć nogę od stołu. Zakład szedł o dużą stawkę...

|MIZAREK|
W końcu Aerdil wygrał rękę (i co innego...) najstarszej córki tutejszego listonosza – a miała ona na imię Zygfryda. Zwano ja jednak pieszczotliwie deseczka, a to z powodu jej małych... eee... groszków (inne źródła mówią, że zwano ja tak, ponieważ miała drewniane wszczepy, ale to raczej mało prawdopodobna wersja...). Po zakończeniu pojedynku krasnolud został niezwłocznie zaproszony do jej pokoju na zapleczu kantyny.

W pokoju:
- Witaj, młody Aerdilu - zagadnęła wesołym tonem Zygfryda.
- Witaj o pani - odpowiedział uprzejmie Aerdil.
- To co??? Przechodzimy od razu do rzeczy czy udajemy przed czytelnikami, że to przyzwoita opowieść??? - spytała go kobieta.
- Niestety, o pani, nie mogę teraz. Musze wyruszać w drogę... Zło gromadzi się nad światem...Wie pani jak to jest...
- Oj wiem, wiem... (niektóre źródła mówią, że Zygfryda służyła niegdyś Sauronowi jako "rozładowywacz napięcia"... jest to bardziej prawdopodobne niż drewniane wszczepy...) - mówiąc to Zygfryda zatopiła się we wspomnieniach... Aerdil tymczasem wyszedł z pokoju i powrócił do kompanii...
- Jeszcze zobaczymy, krasnoludzie... - powiedziała do siebie Zygfryda, a na jej ustach pojawił się uśmiech...

|MITHRANDIR|
Tymczasem Mithrandir wymknął się na chwilę z gospody, chcąc zastanowić się co dalej robić. Rozpoczął od wyliczenia członków Drużyny:
- Mithrandir
- Mizarek
- elf Elf
- Glorfindel
- Gand
- PGP
- Tig
- 4 krasnali
To chyba wszyscy, stwierdził. I jak oni chcą iść do krainy mrocznych elfów? No cóż, trzeba większej Drużyny. Stwierdził, że najpierw muszą ruszyć do Minas Tirth, do Gondoru. Postanowił przekonać do tego kompanie...

|GAND|
Wrócił do gospody i na swe nieszczęście zobaczył, że 3 krasnali zrejterowało, został oczywiście nasz Aerdil. Mithrandir jeszcze raz zaczął liczyć w myślach... raz to ja, Mithrandir, dwa to Mizarek, trzy to elf Elf, pięć to Glorfindel, osiem to Gand.. nie, nie od początku.. jeden to Mithrandir, trzy to Mizarek, a dwa to Elf... nie, nie, nie, Mizarek miał mieć numer drugi... jeszcze raz! Pierwszy jestem ja! Mizarek, drugi jest Mithrandir... nie, przecież to ja jestem Mithrandir. Mithrandirze skup się - skupiał się Mithrandir, aż w końcu się skupił i... - jeden to Mithrandir, czyli ja!, drugi to Mizarek, potem trzeci elf Elf i czwarty Glorfindel. Piąty jest PGP, szósta Tig, siódmy jest Aerdil no i ósmy to Gand - któremu wreszcie udało się odmienić w wampira i wygląda całkiem znośnie... poza śladem zębów Aerdila na ręce, który to wczuł się w zakład, że nie dość, iż poobgryzał wszystkie stołki w knajpie to zaczął na końcu gryźć swego chwilowego przeciwnika... Taaak pomyślał wreszcie Mithrandir, wracając myślami do swojej Drużyny. - Przydałoby się jeszcze sześciu chłopa – he he byłoby nas dokładnie tylu ilu wtedy gdy szliśmy po złoto Smauga... - ahh - zakrzyknął nagle Mithrandir, gdyż uświadomił sobie, że nie wie po co w ogóle zbiera drużynę.. - chcemy iść do Krainy Mrocznych Elfów, ale po co ???? - Zadał sobie to pytanie na tyle głośno, że dosłyszał je Mizarek i od razu (jak to miał we zwyczaju) bez zastanowienia krzyknął:
- Źle się dzieje na świecie Mistrzu Mithrandirze. Ziemniaki marnieją na królewskich polach...
- Eee dobrze Mizarku - odpowiedział Mithrandir - ale co z tego, ja się pytam o cel naszej Wyprawy a nie jakieś tam ziemniaki..
- Na Moskwę idźmy! - zawył PGP, który wcześniej z Elfem i Gandem wziął się ostro za picie
- Na Wiedeń! - zakrzyknął po nim Gand
- Idźmy ograbić winnice Króla Mrocznych Elfów - zaryczał na koniec elf Elf i zwalił się pod stół.

|MITHRANDIR|
Mithrandir, jedyny trzeźwy w kompani, załamał ręce, po czym powrócił do swoich rozmyślań. Zastanowił się chwilę, po czym stwierdził:
-Idziemy do Gondoru. Trasą przez Rivendell i Morie – powiedział bez przekonania. Zdziwił się wielce, gdyż drużyna zaakceptowała jego pomysł. Cóż, w Rivendell może coś znajdziemy, Morie w najgorszym wypadku zniszczę swoją nową Różdżką (jak się okazało miała ona naprawdę POTĘŻNĄ moc. O czym świadczą ten zniszczone wsie po drodze)...

[ELF]
- Ekhmm - chrząknął elf Elf tak żeby wszyscy go usłyszeli - jest jeden istotny szczegół, który pominęliście - powinniśmy mieć coś do rozrywki
- Mamy piszczałki i podkowy do gry w podkowę - zakrzyknął Mizarek
- Eee, Mizarek, jemu chyba nie o to chodzi - Mithrandir popatrzył na elf Elfa
- No właśnie panowie - elf Elf spojrzał na członków drużyny - podróż będzie długa
- No tak - odpowiedzieli kompani
- Pewnie będziemy jechać przez niezamieszkane tereny...
- No tak.
- Dlatego właśnie uważam że powinniśmy porwać jakąś głupią dziewice.
- Po co? - spytał Mizarek
- No, eee... Mizaraku, w różnych celach, takie głupie dziewice są bardzo pożyteczne, szczególnie w męskiej kompani.
- Taka głupia dziewica może nam prać rzeczy i służyć... - Gandowi przerwał Mithrandir
- ...Rozładowaniu emocji. Tak uważam, że idea jest dobra. Tobie elfie Elfie pozostawiamy znalezienie i porwanie głupiej dziewicy.
- Ale sam sobie mogę prać rzeczy - odezwał się nagle Mizarek – kompani popatrzyli na niego nienawistnym spojrzeniem
- Przypuszczam, że znalezienie nieużywanej dziewki będzie trudne, ale się postaram - na twarzy elf Elfa pojawił się rubaszny uśmieszek. Jeżeli wam się śpieszy ruszajcie na razie beze mnie. Wkrótce was dogonię z głupią dziewicą.
- No ale ja wciąż nie rozumiem po co nam ta dziewica - odezwał się Mizarek. Elf Elf spojrzał na Mizarka i ruszył w jego stronę. Zamachnął się i przywalił Mizarkowi w jego nochal, po czym wskoczył na konia i odjechał w poszukiwaniu głupiej dziewicy...




|MITHRANDIR|
Gdy elf Elf odjechał kompania znowu zabrał się do picia. Mithrandir wolał zachować jasność umysłu (choć właściwie chodził o to, że jako kulturalny człowiek wolał pić wino) wyszedł z karczmy...
Po paru godzinach ani śladu elfa Elfa. Drużyna zaczęła podejrzewać, że elf Elf sam postanowił skorzystać z (jeszcze) dziewicy. Mithrandir, chcąc ich trochę ponaglić, wbił swoją Różdżkę w ziemię, po czym wszystko się zatrzęsło. Kompania przybiegła do maga, ten tymczasem szukał za pomocą magii domostwa w którym znajduje się elf Elf. Znalazł. Wykonał swoją popisową sztuczkę i...dom wylądował tuż przed Drużyną. W drzwiach ukazał się elf Elf a zanim naga, oszołomiona blondynka...

|GAND|
- Eeee nazywam się Anariel. Anariel - powiedziała blondynka lekko się rumieniąc i zakrywając swoje wdzięki dłońmi.
- Rauuu! - zaryczał Aerdil rzucając się w jej stronę.
- Zostaw ją, zostaw, ona jest jeszcze świeża! - zakrzyczał Elf, bojąc się, że Aerdil rzuci się na bezbronną i zrobi to, o czym Mizarek nie wiedział. Ale jak się za chwilę okazało mógł być o to spokojny...
- Nie gryź mnie w nogę!!! - zapłakała Anariel, która miała tej sytuacji już dość.
- Masz ubierz się - Mithrandir rzucił swą czarodziejską szatę Anariel.
- Eee, Mithrandirze, czemu zdjąłeś swe odzienie? - zapytał PGP - skoro masz zapasowe w plecaku, teraz ty jesteś nagi...
- Racja, wybaczcie panowie - Zaczerwienił się Mithrandir i szybko ubrał swoją zapasową odzież.
- Kim jesteś piękna dziewico? - zapytał się Gand
- Daj sobie siana z komplementami, oskarżę was o porwanie a tego... - wskazała na Elfa – o próbę gwałtu.
- No już dobrze - spokojnie powiedział Aerdil, który trochę ochłonął i doszedł do wniosku, że Anariel poza tym, że ma bardzo gładkie nogi (w przeciwieństwie do jego zarośniętej gęby) ogólnie cała jest ładna - zamierzamy zabrać Cię z nami na wyprawę. Pójdziesz ?
- Ależ oczywiście, że nie! – wykrzyknęła. Spojrzała i dostrzegła – nienawistne spojrzenia elfa Elfa, Aerdila i Ganda – hmm. Chyba jednak tak... A drużyna ochoczo zabrała się do wiązania (jeszcze) dziewicy.

|MORGOTH BAUGLIR|
- Ekhm, ekhm, ludzie co tu się dzieje? - słowa te wypowiedział potężny krasnolud odziany w czarną zbroję, z potężnym toporem w garści i mieczem przy pasie - Komu mam przemodelować czaszkę? - Cała wiara spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Ktoś jest? - spytał Gand - nigdy wcześniej cię nie widziałem! - Krasnolud zmierzył spojrzeniem każdą osobę znajdującą się na miejscu i po chwili wahania powiedział: Pochodzę ze wschodu, me miano Morgoth Bauglir - przybysz uśmiechnął się pod wąsem - Ostatnio zajmowałem się przekopywaniem szczątków pewnej bardzo starej twierdzy. zapewne o niej słyszeliście. W pierwszej Erze mówiono o niej Utumno. Cała gromada patrzyła na niego z odrobinką zdumienia przemieszanego z nieufnością.
- Powiedz mi koleś - zaczął Aerdil - dlaczego do ciężkiej cholery łaziłeś po Utumno i przyjąłeś imię jego władcy?
Odpowiedzią było krótkie parsknięcie:
-Bo dzięki temu przejąłem część jego wiedzy i umiejętności młotku, a po za tym takiej zbroi i broni nie wykujesz nigdzie prócz paleniska czarnego ognia w Utumno - z tymi słowy Morgoth pokazał wszystkim topór, którego ostrze było smoliście czarne.

|EMMA|
Przemiłą konwersacje z krasnoludem przerwał im cichy szelest nóg. W głębi pokoju /sali / komnaty /czy co to tam było [Emma, to był plac przed karczmą, nie żadne dziury!] stała opierająca się na długiej lasce która w rzeczywistości była jej różdżką, młoda elfka o ognistych, przeszywających oczach.
- Cześć pracy! Nazywam się Emma Minyamariel Maikaradiel Scyther Erathradiel Girithechoriel. Elfia czarodziejka. Właściwie początkująca... Odrzuciła do tyłu czarno-srebrne włosy. Aerdil się zachwiał gdy usłyszał jej "krótkie" imiona i nazwiska.
- Widzę, że macie tutaj niedoborowe towarzystwo... krasnolud... Morgoth Bauglir..- parsknęła jak kot - Nie mogłeś sobie wybrać innego przezwiska? Bo raczej wielkości słynnemu Morgothowi nie dosięgasz.- zmrużyła oczy złośliwie.
Krasnolud chwycił za topór.
- Ajajaj... podnosisz broń na kobietę (a raczej dziewczynę), zostaniesz za to przeklęty po wsze czasy - Emma cicho zaklęła, ale nadal przyzwoicie utrzymywała się na różdżce, wreszcie wyprostowała się i jakby nic podeszła do Drużyny.
- No moi państwo kobieta wam się przyda no nie?- malowane oczy i słodki uśmiech numer 6. Drużyna przytaknęła i wszystko było dobrze...

|GAND|
- A więc mamy już 3 kobiety w kompani - powiedział Gand
- I 8 facetów - figlarnie uśmiechnął się Mizarek.. A Glor odpowiedział mu również figlarnym uśmieszkiem.
- Hmm czyli jest nas 11, to już jest drużyna! - zakrzyknął z nadzieją w głosie Mithrandir, lecz szybko ta nadzieja została rozwiana, bo zastanowił się jaką siłę prezentują poszczególni zawodnicy.
- Musimy trochę potrenować.. - powiedział z wolna.
- Racja, racja, ja od razu biorę Emmę i Anariel i idziemy ćwiczyć magię - rzucił się Gand, złapał dziewczyny pod rękę i już ich nie było.. wybiegli gdzieś w ciemną, ciepłą, letnią noc... i darmo ich szukać.
- Tak, ja potężny wojownik Morgoth mogę wziąć Aerdila i PGP co by poćwiczyć walkę toporami.
- Hmm, to ja Glor, jako że jestem elfem idę z Mithrandirem, Elfem i... Tigerką... eee, no wiecie... idziemy postrzelać z łuku...
- W takim razie ja, Mizarek, idę się rozerwać... Idę na dziewczyny! - cisza nagle zaległa. Wszyscy popatrzyli się na Mizarka (nawet Emma z Gandem na chwile przerwali naukę i stękanie, które jej towarzyszyło, umilkło)
- Mizarku, czy dobrze się czujesz? - zapytał Mithrandir

[MITHRANDIR]
- Oczywiście, a czemuż nie?
Mithrandir chrząknął się po czym stwierdził:
- Ekhm... nieważne... Wiecie co, zostanę sobie gdzieś tutaj. Jakoś mało interesująca wydaję mi się perspektywa strzelania z łuku. Wszyscy rozeszli się w swoją stronę...
- Dobrze, idziemy! – ochoczo krzyknął Gand
- Trza trenować! – stwierdził Glorfindel prowadząc swoją grupę.
- Na dziewczyny! – zawył Mizarek
- Na wino... – bez przekonania stwierdził Mithrandir...
Czytelnik zapewne dobrze wie jak się owy trening kompani skończył? W każdym razie takich rzeczy nie wypada opisywać. Mithrandir trochę potrenował z Różdżką, rozmyślał... Nazajutrz zebrali się w Gospodzie. Mithrandir przyszedł pierwszy, po nim elf Elf, Glorfindel i Tigerka, za nimi Gand i Emma. Nie było Mizarka!
|GAND|
- Gdzie on się podziewa? - zastanawiał się Aerdil
- Nie przejmuj się misiu - pocieszyła go Emma - widać, że te ostatnie treningi mocno zbliżyły tych dwoje.
- Ahh, po pierwsze to zamiast stać chodźmy napić się piwa! - zawyrokował PGP i podszedł do lady. Elf skoczył za nim ale stanął jak wryty... Wszyscy popatrzyli na PGP - też stał jak wryty. Patrzył na Mizarka, który latał i roznosił sztućce i talerze.
- Mizarku co ty wyrabiasz ? - zdziwił się Mithrandir
- Eee, wczoraj karczmarz przyłapał mnie na.. eee.. rozmowie... eee.. z jego córką, i kazał odpracować....
- Eh, olej to, zaraz karczmarz będzie pracował dla nas - uśmiechnął się Morgoth Bauglir
- Właśnie, a wy wszyscy idźcie się umyć - powiedziała Emma - śmierdzicie niczym kozie gówna jesiennym wieczorem na pastwisku - bardzo poetycko, ale nie należy się dziwić, była z pochodzenia arystokratką, no i miała świetnego nauczyciela (który nie śmierdział jak wszyscy, bo rano mył się razem z Emmą...). Gdy wszyscy znikli się myć, Gand podszedł do Mizarka.
- No stary, mów jak wczoraj było!
- Hmm no nic wielkiego, po prostu z nią rozmawiałem...
- Nie wciskaj kitu, mów!
- No poważnie, próbowałem ją nakłonić, żeby się do naszej drużyny przyłączyła, żeby nam miał kto prać. Ale chyba nic z tego nie będzie...

|EMMA|
Ty szowinisto...- głos Emmy Scyther przedarł się przez rozmowę.
- Nie podsłuchuj, głupia babo - pienił się Mizarek.
- Będę podsłuchiwać ty podły szowinisto, który wykorzystuje kobiety... -rozzłościła Mizarka ta sugestia, który sięgnął po duży talerz. Emma zrewanżowała się łyżką do sałatek. Gand patrzył to na Emme to na Mizarka i zastanawiał się, które unieszkodliwić najpierw. Po chwili wszedł Morgoth Bauglir otrząsając się i opryskując wszystkich wodą z brody.
- Zimna.- powiedział niskim, grzmiącym głosem. Emma prychnęła i "niechcący" rzuciła w niego sprzętem trzymanym w dłoni... Morgoth sięgnął po topór.
- Och, przepraszam. - zaszczebiotała tak słodko, że Morgotha zemdliło.- Chciałam mocniej.
Uskoczyła za Ganda.
- On chce mi zrobić krzywdę... - powiedziała głosikiem skrzywdzonej istotki. Gand wyszczerzył kiełki i Morgoth zrezygnował, chociaż miał ochotę skopać komuś ... tyłek.
Po chwili pojawił się mokry Aedril, Glor i cala reszta ociekająca woda.
- Na Eru, ręczników tu nie macie?- Emma spadła z krzesła, oblewając się winem, które Gand, nie wiedząc czemu serwował jej cały wieczór i patrzył z rozpacza jak spokojnie wypija dziesiąty kielich nie rumieniąc się nawet - baba miała twardy łeb.
- Kur...de, nie ma, bo karczmarz przez Mizarka pochował wszystkie - zawarczał Elf.

|MIZAREK|
- Mam pomysł - odpowiedział Gand - Przenocujemy tu, a ja rzucę na ubrania zaklęcie, które spowoduje, że rano będą jak nowe... Tylko że będziemy musieli spać nago...
- Nie no mi to nie przeszkadza - odpowiedział Mizarek.
- Mi też nie - z uśmiechem mruknął Gand...

Noc zapadła....
Mizarek leży na podłodze i rozmyśla... Patrzy po kolei na twarze towarzyszy - wszyscy śpią... Nagle przy drzwiach słychać dziwne szmery...Na środku izby pojawia się emanująca światłem postać kobiety.
- Co to, kurde, jest??!! - dziwi się Mizarek.
- Nie kurde tylko Ilmare. A teraz chodź no tutaj - powiedziała majarka, a w jej oczach pojawiły się czerwone ogniki...

Rano:
- Chodźcie cos zobaczyć! - budzi wszystkich (oprócz Mizarka) Mithrandir.
- Mizarek, śpi jak zabity!
- Co to za plamy na podłodze??? - dziwi się Emma....
- To cos lepkiego... Nie mam pojęcia co to jest... - zastanawia się Aerdil. Nagle Mizarek się budzi...
- Mizarku, co to jest? - pyta się Aerdil wskazując na plamy na podłodze.
- Eee... Kisiel z athelasu - odpowiedział lekko speszony...
- Aha - odparł usatysfakcjonowany Aerdil.

|ELF|
Elf podszedł do Ganda
- Gand, musze znaleźć głupią dziewicę. Ta, z którą mnie zastaliście w tym domku była za mądra.
- Ale teraz już mamy kobiałki w drużynie - Gand spojrzał spode łba na Emme z rubasznym uśmieszkiem.
- To takie cnotki niewy...- elf Elf się zreflektował, za nim stała Emma
- No dokończ - Emma sięgnęła po swój kieszonkowy kozik
- Niewy.. Niewy.... - jąkał się elf Elf - eee.... Niewypowiedziane mi przyjemnie, że mam w drużynie takie cnotliwe damy
Gdy Emma odeszła elf Elf zwrócił się znowu do Ganda:
- A krasnoludka Tig ma brodę, nie lubię brodatych samic
- Wiesz co widziałem w mieście? Tabliczkę. 10 staj za miastem jest targ głupich dziewic.
Elf Elf znikł. Chwilę potem pojawił się taszcząc worek, w którym coś wierzgało. Patrzcie moi kompani (dziewczynki poszły się umyć, Ganda również nie było ):
- Oto najprawdziwsza w świecie głupia dziewica, którą będzie nam służyć - elf Elf rozwiązał worek i wyłoniła się z niego naga piękna ludzka istota płci niewieściej, z dużymi tymi no, no wiadomo z czym , każdy wie o co chodzi. Nagle wszyscy się a nią rzucili z wywieszonymi jęzorami. Jedynie Morgoth zachował stoicki spokój. Nie interesowały go samice bez brody. Elf Elf wstrzymał wszystkich chętnych do wypróbowania dziewictwa nowo przybyłej.
- Panowie spokój - próbował uspokajać elf podczas gdy każdy chciał wyrwać swój kąsek. Glorfindel ciągnął za nogę. PGP chciał przywłaszczyć sobie rękę. Mithrandir trzymał ją za włos. Elf Elf w końcu się wpienił na takie prostackie zachowanie jego kompanów po czym kulturalnie zakrzyknął:
- Spokój kur...de mać. Po...kręciło was.?! Baby żeście nago nie widzieli.!!! - na to zawołanie kompani się opamiętali i odstąpili od głupiej dziewicy, która zdawała się nie wiedzieć co się wokół niej dzieje. Uśmiechała się tylko i mówiła: bara bara za banana.
- To jest cudzoziemka. Przyjechał do wujka na wakacje. Wujek miał niestety problemy finansowe i postanowił ją sprzedać na targu dziewic. Kosztowała kiść bananów.
- Skąd miałeś banany - spytał przenikliwy PGP
- Zawsze i wszędzie mogę mieć tyle bananów ile chce - odpowiedział elf Elf - proponuje losowanie o to kto pierwszy sprawdzi jej dziewictwo.
- Ale skąd ty bierzesz te banany ? - wciąż dopytywał się PGP.
- Moja sprawa. Co do losowania proponuje patyczki. Najkrótszy patyczek - sprawdza dziewictwo dziewicy.

Wylosowano Mizarka.
- No Mizarek szczęściarzu, masz banana, tam jest pokój, bierz tą dziewice i rób swoje.
I tak Mizarek uzbrojony w banana wraz z dziewicą znikł w pokoju. Po chwili kompani usłyszeli przenikliwy krzyk Mizarka: "aaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!" Z pokoju wybiegł Mizarek.
- Co się stało?! - dopytywali się – Ona, ona - jęczał Mizarek widocznie czymś przestraszony - ona się do mnie dobierała
- Dałeś jej banana? - spytał elf Elf
- Sama mi go wzięła i skoczyła na mnie i chciała mi go odgryźć, chciała mi odgryźć jedynego - jąkał Mizarek.
- Mizarek ty... ty....- elf Elf zamachnął się i już miał przywalić. Mizarkowi gdy PGP go powstrzymał
- Spokojnie Elfie, To ja mu tym razem przywalę- PGP wziął zamach i przywalił Mizarkowi w jego wielki nochal. Z pokoju wyłoniła się dziewica z bananem w ręku wyraźnie zasmucona, że nie spełniła swego obowiązku pomimo tego, że dostała banana. Mizarek na jej widok skoczył w kąt pokoju. W tym momencie weszły kompanki kompanów i Gand.

|AERDIL|
- Co tu się dzieje?! - rzekła któraś z nich... Emma bodajże.
- Mizarek przyucza się - odrzekł Mithrandir - do... eee... hm... nauki jak rosną banany. A zresztą... nie sądzicie...
- A kiedy rosną babany? - przerwał Mizarek. Wszyscy popatrzyli na niego z niesmakiem.
- ... nie sądzicie, iż za długo tkwimy w tej dziurze? – kontynuował Mithrandir. Nie zapominajcie, że jestem tu by uratować świat przed trzciną! Nie, nie... to było żyto... nie! Buraki! Ale co buraki...
- Może zjemy trochę buraków? - zapytał Aerdil
- Sam jesteś burak!- odwarknął Bauglir... plując sobie na brodę. Aerdil nie mogąc znieść zniewagi rzucił się na Bauglira z wyszczerzonymi zębami i toporem w ręku. Z kłótni wyrwał ich grzmot, trzask i ciemność w której się znaleźli...
- Ta laseczka jest lepsza niż myślałem! Myślicie, że ich zabiłem? - rzekł zatroskanym głosem Mithrandir przyglądając się swemu kosturowi i efektowi swojej błyskawicy.
- Jak są martwi mogę wypić ich krew - krzyknął Gand rzucając się w stronę Bauglira.
Ten jednak wstał i trzepną wąpierza po potylicy wprowadzając go w stan dziwnej pustki. Mithrandir tymczasem rozmyślał jak tu tą niesforną zgraję przywrócić do porządku i i zrobić pierwszy krok na ścieżce nadchodzącej przygody... która właściwie jeszcze się nie zaczęła (pomimo tych trzynastu stron).
- Trzeba zrobić naradę... wkrótce... - mrukną Mithrandir i poparzył się w stronę głupiej dziewicy... która nie pomyślała by się ubrać...

|ANARIEL|
- Ubierz się dziewico i ciesz się, że nadal nią jesteś! - rzekła Anariel zadowolona, że odebrano jej tytuł "głupiej dziewicy" i lekko zniecierpliwiona przedłużającym się postojem w gospodzie. - Nie traćcie czasu na zbędne spory. Czas wyruszać.
- Pora zwołać naradę! - powtórzył Mithrandir. - A ty dziewko nie rozpraszaj nas swoim odrobinę nieskromnym wyglądem - dorzucił sarkastycznie w stronę głupiej dziewicy, która zalotnie uśmiechała się do każdego, kto chciał (do tych co nie chcieli także).
- A po co nam narada? - zdziwił się Mizarek, ale zmiażdżony groźnym spojrzeniem Mithrandira, nic już więcej nie powiedział.
- Proponuję, żeby zwołać ją w największej sali w gospodzie - wtrąciła się Anariel.
- Kobiety, a tym bardziej dziewice głosu nie mają! - odburknął Mithrandir. - Więc jak już mówiłem potrzebna nam jest największa sala w gospodzie. - Wszyscy z obawą poparzyli na laskę Mithrandira (którą ze zniecierpliwieniem bawił się w placach) i potykając się o własne nogi pognali do największej sali... I mieli rację, bo chwilę po tym jak głupia dziewica podskakując wybiegła z komnaty, w której przed chwilą się znajdowali, rozległ się huk i zostało po niej kilka marnych desek. Teraz nie tylko nie wiedzieli, gdzie podążyć dalej, ale nie mieli również prowiantu i ubrań na zminę...
- Ale śmiecie teraz produkują! - mruknął Mithrandir wychodząc z sali (której nie było) i patrząc na zniszczoną laskę.

|MITHRANDIR|
Na szczęście laska nie była w zbyt złym stanie więc skleił ją kropelką. Ruszyli na naradę... która skończyła się tym, że zdecydowali – do Rivendell! – a potem do Gondoru – przez Morie. W Morii krasnale zostawili dobry sprzęt, w Gondorze jest wojsko, a w Rivendell Elrond zostawił ponoć swoje winnice...
Tylko Mizarek trochę się sprzeciwiał, ale nikt go nie słuchał. Nazajutrz byli już gotowi do drogi. Odeszli wreszcie (!) 1 km od miasta gdy prawie cała Drużyna zakrzyknęła:
- Zostawiłam... [bełkot]
Mag wściekł się niepomiernie, po czym swoją różdżką (co kropelka klej, sklei żadna siła nie rozklei) ku niezadowoleniu szczególnie Ganda wysadził wieś.
- Co zrobiłeś ! – rzucając się z pięściami na Maga. Drogę zagrodził mu Morgoth.
- Nie próbuj!
Mithrandir tymczasem podszedł do Ganda, przywiązał mu nitki do kłów... Z całej siły razem z Morgothem pociągnęli, i... kły wampira wylądowały gdzieś baaaaardzo daleko.

|EMMA|
- Nie martw się – kiedyś odrosną – rzekł Mithrandir...
- Biedna wioska, wy sadyści...- jęknęła Anariel.
Pod grozą topora zamilkła jak trzeba.
- Idziemy.- mruknął Mithrandir, wskazując laską na północ.
I cała drużyna w przemiłej atmosferze ruszyła przez las. Ptaszki śpiewały zwierzątka biegały a komary gryzły. Głupia dziewica szła miedzy Gandem a Mithrandirem.
- Głupcy!- krzyknęła Emma Scyther - Przecież ona nadal jest naga! Byście ja ubrali a nie!
- E... e... nie zastanawialiśmy się nad tym.- wyjąkał Glorfindel.- Ale bez ubrania jest jej ładniej...
- Leczcie się- powiedziały Emma i Anariel jednocześnie. Emma wyciągnęła z torby stylową czarna szatę i ubrała ja na dziewice, która gadała cały czas: bara bara za banana. Emma zrobiła nieszczęśliwą minę i powiedziała:
- Ty iść tam. Ty nie robić bara bara z tymi tu. Bo przyjdzie wielki Uga-coś tam i zjeść ciebie.
Panowie wydali chóralny okrzyk niezadowolenia, bo dziewica przerażona Uga-cos-tamem przestała wdzięcznie się uśmiechać i zaczęła odsuwać się od panów.
- Emma! co żeś narobiła?!?!?!?!?!- krzyknął Aedril.
- Nie będziecie wykorzystywać biednej dziewicy. Jest młoda i piękna, zmarnuje się kobieta.- Emma wystawiła mu język i razem z Anariel szły zadowolone zaś panowie próbowali przekonać do siebie dziewice. Na próżno, oczywiście.
Gdy ułożyli się na spoczynek głupia dziewica bała się chyba zasnąć bo siedziała i śpiewała "psu aj dydy egen" nie dając spać przy okazji Drużynie, wiec Emma dostała parę razy laską po głowie.
- Głupia kobieto!



|GAND|
- Ech, zostałem do tego zmuszony - wyszeptał Mithrandir i rzucił czar na Głupią Dziewicę. Ta zaraz zamilkła i umknęła gdzieś w krzakach kicając w postaci królika.
- Heh, pewnie będzie miała lepsze życie niż dotychczas - powiedział PGP
- Chyba, że ją ktoś wcześniej ustrzeli i zje na kolacje... - powiedział Glor i wszyscy nagle poczuli, że są głodni.
- Przydałoby się przyrządzić coś do jedzenia - zaproponował Mizarek
- Mizarku już drugi raz podczas naszej podróży użyłeś głowy - uśmiechnął się Mithrandir
- No skończmy gadać i bierzmy się do gotowania - Morgoth był już dość mocno poirytowany. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że był to Krasnolud lubiący non stop coś robić i co najdziwniejsze używał przy tym głowy! Ogólnie był bardzo mądrym krasnoludem - o czym świadczy głównie to, że nie miał żony.
- Tak racja, może w końcu Mithrandirze zrobisz użytek ze swojej magii - powiedziała Tigerka - wyczaruj nam pieczonego kurczaka.
- Oj, Tigerko za trudne to sprawy na Twą małą, kobiecą głowę - ale wiedz, że to nie takie łatwe. Mogę stworzyć iluzję, nawet taką, że poczujesz smak i zapach - ale iluzją się nie najesz.. A wyczarować kurczaka (pieczonego) z niczego to znaczy zmienić materię, zmienić wszystko... może wydaje Ci się, że taki kurczak to nic.. ale lawina też się od tego zaczyna.. trącisz małą skałkę ta spada, trąca większe... podobnie było by tu, ja bym wyczarował, ba stworzył kurczaka, ale to miałoby swoje skutki w przyszłości... zmieniłaby się bowiem masa Ziemi w miejscu w którym stoimy.. nasza planeta zmieniłaby przez to lekko oś swego obrotu, gwiazdy by się inaczej ułożyły.. wszystko by się zmieniło.. może nawet...
- Dobra Dziadku, skończ pier...niczyć - przerwał niezmiernie logiczny i pochłaniający wywód Mithrandira Elf. Idźmy do lasu poszukać tego kurczaka.

|TECKLIS|
Poszukując kurczaka którego można by usmażyć i tym samym nasycić głód nie zaburzywszy odwiecznego pożądku świata Drużyna odnalazła w pobliskim rowie irygacyjnym (o ile rów irygacyjny może być w środku lasu) absolutnie pijanego elfa. Oczywiście był to Tecklis który swoim odwiecznym zwyczajem wracał do domu przez las po całonocnej libacji. Na szczęście w pobliżu nie było krzeseł o które mógłby się potykać więc doszedł jakoś do tego rowu i tam tez zmożony zasnął. Mithrandir mało delikatnie trącił go laską:
- Żyjesz ? - zapytał nie do końca sensownie, bo bezustannie bełkoczący Tecklis wcale nie sprawiał wrażenia martwego
- Agrahamsdaam - odparł Tecklis co równie dobrze można by wziąć za potwierdzenie jak i za zaprzeczenie, poczym wyciągnął w kierunku Mithrandira rękę z butelka w której niepewnie kołysał się jasnoniebieski płyn. Gest który wykonał druga ręka był aż nazbyt wymowny. Mith wziął butelkę i pociągnął solidnego hausta, poczym lekko zatoczywszy się, runął na ziemie.
-Nie ma to jak słaba głowa - z pełną powagą rzekła Emma, po czym podniosła butelkę uważnie obejrzała dziwny symbol (zdecydowanie nie wróżący nic dobrego) z czaszką i dwoma piszczelami, coś tam niezrozumiale burknęła pod nosem (choć można było z ruchu warg wyczytać, że mówiła cos o "męskich pijackich i szowinistycznych świniach") po czym wyrzuciła nie do końca pustą butelkę w krzaki.
- NIEEEE - krzyknął już prawie trzeźwy Tecklis i uczynił ruch jakby chciał się za nią rzucić. Nie rzucił się jednak. Odchrząknął lekko, poprawił na sobie resztki ubrania, rozejrzał się i rzekł - Głodny jestem. Macie może smażonego kurczaka ?

|GAND|
- Eee - zaczął się zastanawiać Mizarek
- Nad czym tak myślisz Mizarku, odpowiedź jest oczywista: nie mamy kurczaka i idziemy go szukać - wydedukował Mithrandir
- Eee - Mizarek nie przestawał - właśnie coś sobie przypomniałem. Mam kurczaka w plecaku.
Morgoth już się rzucał na Mizarka, szczęściem potknął się o korzeń (który ewidentnie wykorzystał miejsce swego rośnięcia, żeby pochwalić się przed kolegami..) i glebnął.
- Bum - uśmiechnęła się Emma.
- No nic, Mizarku dawaj kurczaka - powiedział PGP - ma ktoś z was zapałki?

|MIZAREK|
Nagle w niedalekiej odległości rozległ się hałas.
- Co to??? - spanikował Mizarek.
- Nie mam pojęcia... - odparł Morgoth.
Po chwili drzewa przed nimi zaczęły się palić.
- Cóż to za nowe diabelstwo??? - krzyknął pijany Tecklis.
- Balrog. Demon przedwiecznego świata.- odparł Mithrandir.

|GAND|
-Eee, a co to jest ten Balrog ? - zapytał Mizarek. Niestety nikt nie zdążył go walnąć...

|ANARIEL|
Rozgorzała zacięta walka z Balrogiem... Mithrandir wymachiwał swoją różdżką (sklejoną kropelką), ale bez większego powodzenia. Kranoludy zamiatały toporami, a elf Elf usiłował użyć do obrony swoje łuku (niestety zapomniał kołczanu). Anariel i Emma próbowały uciec, ale zły los chciał, że właśnie za nimi pognał rozwścieczony Balrog. Gdyby nie bohaterska akcja Ganda, który próbował osłonić Emme własnym ciałem. Gdy jednak zorientował się, że nic to nie da, wciągnął dziewczynę do pobliskiej jaskini... Zrozpaczona Anariel (nie widząc dla siebie żadnego ratunku) przyspieszyła kroku i... bum... potknęła się na niewielkim kamieniu (pogarszając tym jeszcze bardziej swoją sytuację). W ostatniej chwili uratował ją Aerdil, który użył swojego niezawodnego topora... na ten przerażający widok Balrog zawył żałośnie i uciekł. Jak wieść niesie potem został wielkim przyjacielem krasnoludów i pomagał im w obróbce kruszców. Anariel spojrzała rozpromienionym wzrokiem na swojego wybawcę, ale nie potrafiła wymówić nawet jednego słowa.
- Ha! Moja różdżka jest niezawodna! - krzyknął z radością Mithrandir. Oburzony tą zniewagą Aerdil rzucił się na Mithrandira... Znów spróbował użyć swoich niezawodnych zębów...
- No... dobrze! Ty go rozgromiłeś - mruknął pojednawczo do Aerdila, który wymierzał się na niego toporem. Szczęśliwa i wdzięczna Anariel rzuciła się Aerdilowi na szyję.
- Jak ja cię odwdzięczę mój wybawco...?
- Ależ nie musisz! Wystarczy, że mnie puścisz!

|PGP|
- A co z tym kurczakiem?- zapytał PGP.
- Ma ktoś ochotę gonić Balroga?- odpowiedział pytaniem Mithrandir. Drużyna doszła do wniosku (!) że najlepiej będzie znaleźć jakąś wioskę, wysadzić ją i na powstałym ogniu upiec kurczaka. Po długotrwałych poszukiwaniach (o pustym żołądku) znaleźli wioskę i wysadzili ją przy 'użyciu' Mithrandira.
- Czy nie powinniśmy wyjąć tego kurczaka z ognia??- Zapytał dziwnym głosem Morgoth
- A co?... Gdzie kurczak?!?!?!?- zapytał Gand patrząc na miejsce gdzie powinien się on znajdować. Drobiazgowe dochodzenie jakie niezwłocznie przeprowadzili (Zjadłeś tego kurczaka czy nie???- z toporem na pokaz) dowiodło, że kurczak został zjedzony przez Tecklisa, o czym świadczyły nogi owego pieczonego stworzenia ukradkiem wystające z kącików ust winowajcy.
- Byłem głodny.- To były jedyne słowa jakie mógł wymówić zanim kupiono mu sztuczną szczękę (oczywiście drewnianą).Na szczęście wszystkich w wiosce obok (tej której Mith nie wysadził) była oberża i lekarz. Czyli ratunek i zagrycha. Tym razem, przed wyruszeniem drużyna zapewniła sobie SOWITY prowiant.

|MITHRANDIR|
- No nic, ruszamy! - krzyknął ochoczo Mizarek
- Zostajemy - warknął Aerdil
- Zgadzam się z Aerdilem - zakrzyknęły kobiety
- Zostańmy! - krzyknął Gand
- Idziemy! - zawołał Morgoth - a jak nie...
Mithrandir, który Morgotha bardzo polubił uniósł Różdżkę do góry... Niebo rozstąpiło się i grzmotnęła błyskawica.
- Wymowne? - spytał Mag
- eee - chrząknął się Aerdil
- yhmm - zbladły panienki
Morgoth tym czasem zbliżał niebezpiecznie ręce do topora.
- Racja silniejszego zawsze najlepsza! - krzyknął Gand
Drużyna ruszyła z niespotykaną szybkością do Rivendell

|TECKLIS|
Droga do Rivendell przebiegła naszej Kompani wspaniale. Przezornie obładowani prowiantem (głownie pieczonymi kurczakami) oraz alkoholem spokojnie dotarli do brodu na Bruinenie. Morgoth z obrzydzeniem spojrzał na mętnozieloną toń rzeki. Sprawiała wrażenie jakby można było na niej ćwiczyć cud z chodzeniem po wodzie. Słowem. Była gęsta jak gulasz starej trolicy.
- Co robimy? - zapytał PGP
- Pijemy - odparł Tecklis poczym zaczął pchać się do zapasu alkoholu. Laska Mithrandira jednak przeszkodziła mu w tym dość skutecznie. Oburzony Tecklis Najpierw popatrzył na swoje ręce, potem z wyrzutem na Mitha, po czym odwrócił się do niego mało szlachetna częścią ciała udając obrażonego.

W miedzyczasie swoje zastosowanie zdradził topór Morgotha. Przy jego pomocy ścieli kilka pobliskich drzewek i zrobili małą kładkę. Na szczęście była na tyle duża by przy odrobinie inwencji sięgnąć z jednego brzegu na drugi. Z przechodzeniem na druga stronę nie mieli specjalnych problemów poza tym, że Elf nie do końca ufał krasnoludzkiej robocie i trochę się boczył zanim przeszedł. Natomiast nie do końca trzeźwy (jak zwykle) Tecklis doszedł do połowy kładki po czym wpadł prosto w mętną toń rzeki. Aerdil mający już sławę bohatera nie miał wyboru i ponaglany przez rozanielone tłumy kobiet, elfek itd, rzucił się Tecklisowi na ratunek. Niestety pływanie nie było jego najmocniejszą stroną i z trudem doholował Tecklisa do brzegu.
- Chyba umarłem - zawołał Tecklis gdy cudem docuciła go Emma
- Jak to ? - zdziwiła się głośno
- Bo widzę nad sobą anioła - wykrzyknął.
W rezultacie dostał parę razy po pysku.
- No cóż. Taki już mój los. Zawsze i przy każdej okazji. Niezależnie od tego czego bym nie robił i tak dostane po pysku. - powiedział z pasją w głosie poczym znów udał obrażonego na cały świat.

W tym momencie kronikarza coś zamroczyło. Pozostały tylko niedbałe, wieloznaczne, sprzeczne... Ale niestety – musimy zdać się na nie...
|ELF|
Podróż przebiegała bez zbytnich problemów. I było jak to w podróży. Elf Elf podszczypywał elfki, Gand co pięć minut robił usta - usta Emmie, która z niewiadomych powodów słabła, Tecklis próbował dobierać się do alkoholi, w czym skutecznie przeszkadzał mu Mithrandir twierdząc, że alkoholizm jest najwyższym złem i mówiąc różne kazania na temat szkodliwości picia. Mniej więcej w pół drogi do Rivendell podróżni postanowili sobie zrobić przerwę. Wszyscy zasnęli oprócz Mizarka, który stanął pod drzewem z napiętym łukiem. Na ten dość osobliwy widok elf Elf spytał się Mizarka:
- Mizarek, możesz mi powiedzieć po co stoisz pod drzewem z łukiem
- Poluję - odburknął Mizarek
ElF ElF poszedł spać w przeświadczeniu, że Mizarek robi sobie jaja. Sen zabrał kompani kilka godzin, po których zbudzili się rześcy i wypoczęci. Tecklis zauważył Mizarka stojącego pod drzewem:
- Mizarek co ty eyyp ro... eyyp bisz ten tego rybke w pipke – Tecklis zdawał się lekko natentegowany jakimś napojem, choć jak później twierdził, nic nie pił
- Cicho - odburknął Mizarek - nie widzisz, że poluje.
Inicjatywę w rozmowie z Mizarkiem przejął PGP
- EEEeee Mizarek, ale co ty chcesz upolować na tym drzewie
- Jakbyś nie wiedział co można upolować na drzewie. Przecież każdy wie, co można upolować na drzewie. Prawda Elfie? - odpowiadał wyraźnie już zniecierpliwiony Mizarek.
- No właściwie - elf Elf był ciekawy tego, co można upolować na drzewie - ja też jestem ciekawy tego, co można upolować na drzewie.
- Trzeba być cierpliwym, bo inaczej się tego nie upoluje - mówił Mizarek, jak gdyby do siebie. Nagle zawiał wiatr poruszając liście na drzewie pod którym stał Mizarek
- Poruszyło się - wyszeptał Mizarek
- E nie, to raczej wiatr powiał - Mithrandir również był ciekawy tego, co można upolować na drzewie, które rosło samo wśród wielkich połaci łąk
- Dajcie mi już spokój, chce to upolować, bo od dawna chciałem to zjeść ale wy tylko kurczaki i kurczaki.
- Ale na co ty polujesz? - krzyknęła już cała kompania, zaciekawiona tym, co można upolować na samotnym drzewie.
- Poczekajcie do rana, to się przekonacie.
No i drużyna przespała noc śniąc o tym, co można upolować na drzewie. Elfowi śniły się głupie dziewice, Tecklisowi flaszki, Mithrandirowi nowe kevlarowe różdżki, Emmie śnił się Gand, Gandowi śniła się Emma, Morgothowi śniły się brodate krasnoludzice - jego ideał kobiecości, reszcie drużyny śniły się inne rzeczy, które były już bardziej sensowne i dlatego nie ma sensu o nich pisać.
Drużyna zbudziła się rano i ponowiła pytanie o to, co Mizarek zamierza upolować.
- Ziemniaki. Zaraz upoluje jakiegoś ziemniaka i będzie wyżerka – Mizarek stał wciąż z napiętym łukiem wpatrując się w koronę drzewa.
Drużyna popatrzyła na siebie z lekkim zdenerwowaniem.
- Elfie, ty masz doświadczenie w kontaktach z Mizarkiem - odezwał się PGP
Elf podszedł do Mizarka.
- Widzisz Mizarku, jakby ci to powiedzieć , ziemniaki nie ro... a, pieprzyć. - Elf wziął zamach i przywalił Mizarkowi w jego wielki nochal - a poza tym - kontynuował Elf - nie da się ich upo.... a pieprzyć - Elf wział drugi zamach i znowu przywalił Mizarkowi w jego wielki nochal.
Po takim niezwykle ekspresywnym wytłumaczeniu Mizarkowi praw rządzących naturą, drużyna ruszyła w dalszą drogę do Rivendell


|TIG|
Nikt oczywiście nie zauważył, że jedyna krasnoludka jaka była w kompani zgoliła tą iście zbędną jej brodę. Dopiero obity Mizarek stwierdził, że jest... inna jakaś. I wtedy rześka Tig poprawiła swój zgrabny, aczkolwiek niewielki, a ostry toporek u pasa, i zaczęła tłumaczenia, które powoli przerodziły się w opowieść...
- Ta broda była okropna, nie wiem jak inni, ale ja jej strasznie nie lubiłam. A najlepsze jest to, że kiedyś jej nie miałam, wyrosła po raczej mało przyjemnym spotkanie z pewnym czarodziejem...
- Jakim czarodziejem? - zapytał z ciekawością Glor.
- Ech, niełatwo to wspominać, w każdym razie efekt końcowy był taki, że zostałam zamieniona w krasnoludkę... i to mi w sumie nie jest aż takie straszne, tylko ta cholerna broda... pozbywam się jej od czasu do czasu, no ale ile można, a ona rośnie w zastraszającym tempie! A wcześniej byłam elfką... teraz mam zdolności krasnoludzkie, a od elfów też conie co jednak zostało. W związku z czym jestem wojowniczą krasnoludką z elfimi zdolnościami do magii..... chociaż tyle - uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Ale w chwile potem dodała twardo - żebym ja go dostała swoje ręce, już więcej by nie powtarzał tych rytuałów... każdy kończy się podobnie... i jest tylko jedna możliwość jego odwrócenia... kolejne spotkanie z magiem...

|ANARIEL|
Po niezbyt miłych przeżyciach ziemniaczanych Mizarek zaczął stronić od reszty drużyny (zmienił się także jego stosunek do warzyw). Towarzystwa innych elfów, ludzi czy krasnoludów zaczęła unikać także Anariel oburzona chłodnym zachowaniem Aerdila, ale męska część wyprawy zadbała o to, by jej smutek nie trwał zbyt długo. Natomiast krasnolud Aerdil unikał jej jak ognia (bał się, że znowu rzuci mu się na szyję). Mithrandirowi wystarczało towarzystwo jego niezwykłej laski, a Gandowi Emmy. Cały czas maszerowali albo za rączkę, albo wampir musiał nieść elfkę (w końcu przez mokradła nie przeszłaby sama). Podczas swoje dalszej wędrówki drużyna napotkała niewielką wioskę (około 10 domów)... Cała grupa namawiała Mithrandira, by wypróbował na niej swej niezwykłej laski, lecz zazwyczaj padała krotka odpowiedz...
- Jestem zbyt potężny, by tracić czas na 10 chałupek, 100 albo 1000 to co innego!
Zrezygnowała brakiem rozrywek grupa maszerowała dalej w ciszy... Tylko Mizarek wykrzykiwał co kilka minut, że musi zjeść banana! W końcu zdesperowany Mithrandir zarządził postój przy drodze. Noc mieli spędzić pod gołym niebem. Nie wiedzieli jednak, że tereny te są dużo groźniejsze niż na to wyglądało...

|MORGOTH|
Po doprowadzeniu Mizarka do stanu pozornej używalności wesoła kompanija ruszyła w dalsza drogę. Do Rivendel było niedaleko ale większości się zbytnio nie spieszyło. Na czele szli Morgoth i Mithrandir wyraźnie wkurzeni na różne "nieoczekiwane opóźnienia". A to Tecklis próbował podrąbać z zapasów kolejną flaszkę orkowej gorzały, butelkę elfickiego jabcoka lub beczułkę ulubionego napoju Mora czyli piwa "Krasnoludzkie Mocne Full". Zwłaszcza kradzież wina lub piwa spotykała się ze znacznymi sprzeciwami Mithrandira i Morgotha, tak więc Tecklis po kilku próbach wyglądał jak przypalony i obity kartofel. Z kolei Emma cały czas traciła przytomność i Gand przystępował do reanimacji różnymi sposobami o których nieprzystojnie pisać. Reszta drużyny szła w miarę składnie, jeśli nie liczyć Mizarka, który z upodobaniem nucił jakąś melodię, która na dłuższą metę skłoniłaby głaz, żeby wstał i Mizarkowi obił twarz.
- Przymkniesz ty się czy nie? - warknął Aerdil.
- Lepiej naprawdę skończ, bo jak wiesz, denerwowanie drużyny rzecz to niewskazana - pisnęła Anariel - patrz co te dwa brutale idące z przodu zrobiły z Teckilsa! - "Dwaj brutale" szli dalej nie przejmując się biadoleniem Anariel.
- Druuuuuuużyna postój!!!! Emma zasłabła - w chwilową cisze wdarł się głos Ganda. Dziwnym trafem Emma tym razem nie potrzebowała jakiejś specjalnej reanimacji, bo gdy zbliżył się do niej Mithrandir z różdżką zaraz odzyskała siły. Gorzej było z Gandem, który widząc szybko zbliżającą się postać z czarnym toporcem uciekł na pobliskie drzewo. Morgoth się tym nie zraził i zaraz zaczął dzielnie je rąbać. Reszta wiary oprócz Mith rzuciła się na niego i po kilku minutach obaliła na ziemie a. Gand popisowo zeskoczył z drzewa. Gdy Morgoth w końcu wstał z podbitym okiem (Tecklis nie omieszkał się odwdzięczyć za szczękę) tylko patrzał komu by tu przywalić. Cała drużyna jednogłośnie uznała, że rzeczywiście należy ruszać w dalszą drogę i to dużo szybszym tempem.

Tu nareszcie powróciły kronikarzowi zmysły...

A więc szli do Rivendell dzień i noc, z postojami na WC :). Mithrandir mruczał jakieś zaklęcia odganiające komary w wyniku czego nawiedzała wszystkich cała ich plaga. Tak mijał czas... aż wreszcie dotarli na skraj doliny. Na przeciwległym jej skraju jakiś pokurcz z elfką siedział na koniu, dalej dziewięciu zakapturzonych gostków, dookoła nich kamery i jakiegoś niskiego faceta z brodą drącego się: : "No, no Liv! You must speak "Bruinen", not "Braun"! (sorry za mój angielski ^^") Jak zobaczył Glorfindela to zaczął krzyczeć: "Get lost, McGregor!!!"
Szli tak dalej natykając się na różne dziwne rzeczy jak chociażby rozwalone UFO, archiwalne numery "Play...czegoś tam", gumki... recepturki i poskręcane taśmy filmowe. Aedril wreszcie dojrzał jakiegoś smukłego elfa biegnącego w ich stronę. Mizarek zapytał:
- A cóż to za postać?
Elf dobiegł do nich i zaczął zdyszanym głosem opowiadać coś o jakichś załamaniach czasowych, portalach itp. Wreszcie wykrztusił:
- Wszyscy starzy władcy Beleriandu tu są... Fingolfin.. Felagund... nawet Feanor i jego synowie...
Po czym nasz drogi elf zasnął z wyczerpania. Oszołomiona drużyna gwiazd stałą z niegrzecznymi, ale jak bardzo malowniczymi minami: szczęki im opadły. Pierwszy mowę odzyskał Mithrandir:
- Będę musiał pogadać z Melianą...i z Earendilem...- popatrzył na Mizarka, który skulił się w sobie.
Morgoth zastanawiał się po czym rzekł:
- Feanor, tak?... No to ja mam do niego MAŁY interes.
Reszta drużyny nadal była oszołomiona...

|ULMO|
- Co?! Masz coś do Feanora?! – odezwał się elf Elf, który bez wątpienia pochodził z rodu Noldorów.
- TAK!!! Mam! I nigdy mu tego nie przebaczę!
- No, no co?! Pochwal ty że się!
Morgoth wykrzywił twarz w geście agonii, z oczu biły mu pioruny...
- On... on... ON... gdy... gdy byliśmy jeszcze w przedszkolu... on... on z górnej półki mojej czwartej szafki od lewej podstępnie zwinął mi lizaka o smaku zdechłej ogrzycy!!! Buuuuuuuuu... – wten Morgoth rozbeczał się na samo wspomnienie tego podłego i przygnębiającego zdarzenia - o, o smaku zdechłej ogrzycy, moje ulubioneeeee... buuuuuhuuuuu...
Panowie, nie dość, że oszołomieni, teraz stanęli zupełnie zszokowani, a to, mieszając się z poprzednim uczuciem, dało naprawdę smaczny koktajl... Panie natomiast troskliwie zaopiekowały się biednym Morgothcikiem: Emma wzięła go w ramiona i delikatnie kołysała, Anariel zaśpiewała ckliwą kołysankę, a Tig toporkiem zręcznie ścięła niewielkie drzewko i wystrugała kołyskę, w sam raz na jego rozmiar. Tak utulony, zapadł w błogi sen...

|GAND|
Tak czy inaczej po kilku dniach doszli do Rivendell
- Halt - powitał ich znany okrzyk.
- Eee co tam kurwa? - zapeszył się już nie śpiący i przytomny Morgoth
- No powiedziałem stać! - dobiegł ich znów głos
- Że co, srać ? - zdziwił się Aerdil - tak właściwie to jak macie normalne kible w tym Rivendell to czemu nie. Już obrzydło mi stękanie pod jodełkami i podcieranie się jakimiś liśćmi.
- Racja, strasznie mam od tego dupę scharowaną - Tigerka zaczęła się żalić..
- Dobra idziemy dalej - zadecydował Mithrandir - ja was poprowadzę.
Mithrandir podniósł laskę, coś tam powiedział i ruszył do przodu.. I w ten sposób doszli pod same drzwi Rivendelu, szumnie zwanego Imladris, czy jak w niektórych przekładach (wrogich ludzkości) Tajarem... chodź samo tłumaczenie Tajar jest całkiem ładne i dźwięczne.

|ULMO|
I tak oto znajdowali się u progów słynnego Rivendell, ostatniego bezpiecznego domu na wschodzie, siedziby Elronda, bla bla bla... (wiecie co? Ponoć gościu miał ogromną kolekcję puszek po goblińskim piwie... swoją drogą goblińśkie piwo jest ohydne, jak on mógł to pić?! Nie to co ichniejsze wina, to już lepsze... że co? Głupoty piszę? Ja? A gdzie tam... więcej głupot będzie dalej. A wracając do goblińskich trunków, to muszę przyznać, że mają też dobre whisky, ale to też nie to, co te rodem z Lorien... Dobra! Dobra! Nie bijcie! Już, już, wracamy do historii...)
-Dobra, dobra, ale jak wejdziemy do środka?- spytał wampir Gand
-Eee, drzwiami? - rzucił instynktownie Mizarek, lecz nie powiedział już nic więcej, bo doznał bliskiego spotkania z pięścią PGP, a to dlatego, bo nikomu nie chciało się Mizowi tłumaczyć, iż wrota są zamknięte.
- Może hasło pomoże? - nieśmiało powiedziała Anariel
- Ha! Wiedziałem! - z iskrą w oku krzyknął Mithrandir, zrobił zdecydowany krok do przodu i powiedział:
- Przyjacielu! - poczym zapadło krępujące milczenie
- Dobrze, już dobrze, - z wyraźnym obrzydzeniem wyksztusiła Emma- ale, Mithrandirze, bynajmniej to nie te drzwi.- nie myślał kto zapukać?
- Doskonale!- tym razem zaskoczył Aerdil- Morgothcie, zapukamy?
W tym momencie drzwi, tak jak stały, legły w kawałki, sypiąc wiórami na około.
- Wy ... - Emma ściszyła głos, ale z ruchów warg można było odczytać coś o męskich półgłówkach i testosteronowych imbecylach- kto was nauczył pukać TOPORAMI?
- Nie marudź tylko wchodź- usłyszała jeszcze od Morgotha

Weszli. Wewnątrz zupełna cisza. Nigdzie nie słychać ni rozmów, ni elfiej muzyki, ni kobiecych, serdecznych śmiechów. Czuć było tylko przeciąg i zimno.
- Pozakręcali grzejniki, chyba ich nie ma- zręcznie zauważył elf Elf
- O, zostawili kartkę- spostrzegł Mithrandir, podniósł ów liścik, na którym, we wszystkich językach Śródziemia, było napisane:
Jesteśmy w salonie Peugeot

- Noo dobra, to co teraz robimy? -spytała krasnoludka Tig
- Jak to co? Zostajemy!- oznajmił Glor- ponoć Elrond trzyma w piwnicach beczułki najprzedniejszego wina!
- ... -skwitowała Emma



|GAND|
- Nie tak szybko, rozejrzyjmy się - zakrzyknął Mizarek - to wygląda jakby banda orków stratowała ten dwór, jakby ..
- Cisza - zakrzyknął Morgoth - coś zaszemrało słyszeliście ? - Mithrandir przykłada ucho do ziemi i nasłuchuje..
- Słyszę jakiś śpiew dochodzący chyba z piwnic
- Aaaaaa tam jest wino - Emma z ekstazą w oczach zaczęła piszczeć..
- Chodźmy to sprawdzić - rzekł Aerdil poczym ruszył w stronę klapki zakrywającej wejście do piwnicy. Poniósł ja i zaczął schodzić. Schodzi, schodzi, słucha, zszedł... patrzy i sam nie wierzy.. W kacie leży pijany goblin (Shodan) i z językiem na wierzchu podśpiewuje sobie pod nosem...

"Trzy pierścienie dla elfich królów, bo się pochlali i chce im się LULU.
Krasnale teraz siedem dostaną, bo też się pochlali i zad ich będzie bolał rano.
Dziewięć dla śmiertelnych ludzi, którzy tak zachlani, że nikt ich nie dobudzi.
Jeden dla Władcy Ciemności co siedzi pod mostem,
A tak jest napity, że widok to żałosny."

- Co z nim ? - zapytała Anariel


-"To w Krainie Mordor, gdzie wypić jeszcze nie wolno.
Jeden by cale piwo ze świata przywołać,
Jeden by wszystkie flaszki wódki zgromadzić dookoła,
Jeden by dobre wino w skrzynkach przyleciało,
I Jeden by wszystko to wypić i jeszcze było mało."

- Nie widzisz, jest spity w trupa ! - szybko powiedział Mithrandir, który zauroczony magia słów nie chciał przerywać Shodowi

"A to w Mordor Krainie, gdzie alkohol już strumieniami płynie,
I trzeźwego stworzenia nigdzie nie zobaczysz,
Bo wszyscy chleją równo aż milo się patrzy.
Cienie też spite i ciągle tu zalęgają
Bo żule z nich cienkie i do picia się nie nadają. "

- Ah piękne, piękne - zakrzyknął PGP
- Hey PGP to była moja kwestia - rozzłoszczony Mizarek już miał się rzucić na PGP gdy...

|EMMA SCYTHER|
Morgoth warknął cos, żeby czasem gobasa nie budzić, bo wino wychleje. Emma i Anariel zabrały kilka butelek i gdzieś polazły na feministyczną popijawę. PGP zaczął budzić Shodana, chyba na złość panu Bauglirowi. Po chwili Aerdil udał się uporządkować sprawy z dziewczynami, bo najlepsze wino podprowadziły.
Emma zaczęła dociekać, dlaczego krasnolud wybrał sobie właśnie przydomek Morgoth Bauglir.
- A co cię to obchodzi?
- To był mój starszy, dopóki Valarowie go nie wyrzucili za Bramy Nocy. Ciekawe jak się miewa kochany tatuś.
Mithrandir zakrztusił się winem, kolorując sobie brodę, słysząc określenie "kochany tatuś". Krasnolud zaczął mruczeć cos pod nosem, a Anariel tłukła rondlem Mizarka, który szukał elfickich powideł w jej dekolcie. Wtem rozległo się złowieszcze stukanie. Jakby coś wokoło chodziło...
- Elo ziomki, czujecie klime?!- do pomieszczenia wparował siakiś hip hop na wzór Eminema. PGP dyskretnie szepnął mu do ucha:
- To nie ta bajka.
Hip hopowiec zniknął, a stukanie się nasiliło (Znaki rlzzz ^^). Mithrandir wziął różdżkę i krzyknął na cały glos:
- WŁADAM PŁOMIENIEM ANORU I ZAPRAWDĘ, POWIADAM CI:
NIE PRZEJDZIESZ!!!!!!!!!!!!!!!
Drzwi uchyliły się z głośnym skrzypieniem przyprawiając parę osób o stan przedzawałowy.

|SHOD| ... |Gand :P specjalnie mnie w to wciągnąłeś :P.. |
W drzwiach ukazała się armia ludzików z kasztanów i zapałek w towarzystwie plastikowych czołgów i resoraków Matchboxa..[eee znowu chyba inna bajka:)]

hmmm, sytuacja przedstawia się następująco..
Rondel Anariel kompletnie się rozpadł od tłuczenia Mizarka po łepetynie. Mizarek całkiem wesół nadal zatapiał się w dekolcie oprawczyni, cały umorusany powidłami elfickimi. A jakże, miała ich tam pod dostatkiem. Gdy Mizarek i Anariel zajmowali się sobą...
Aerdil próbował wyperswadować Emmie jej feministyczne zapędy, lecz oczarowany jej urokiem oddał całe wino, które zdołał od dziewczyn odzyskać i zupełnie upojeni spoczywali gdzieś w kącie. Słychać tylko czasami było odgłosy przypominające... pijacką czkawkę. Shod nie był taki głupi, na jakiego wyglądał. Gdy PGP wreszcie dobudził zalanego gobasa, wydusił od niego, że najlepsze trunki są jeszcze dobrze ukryte. Udali się tam natychmiast. (udali? .hmm no powiedzmy, że gobas się czołgał wspomagany przez PGP, żadnego skosztować tych trunków).
Zeszli wreszcie do ukrytej komnaty...a tam ku ich niebywałemu zdziwieniu siedział. No, leżał największy pijak Ardy. Tak, tak... sam Tecklis! A wszystkie beczki święciły pustką. Shod i PGP lizali drewniane strzępy beczek bo jakieś kropelki się tam ostały.
Tymczasem na zewnątrz...
Pojawiła się niespodzianie niewiasta, Piękna, wysoka, bijąca wdziękiem z daleka. Zbliżyła się do biesiadujących tu podróżników. Przemówiła nieziemskim głosem. Siedzący nieopodal Morgoth zaczął się zdumiewać straszliwie. Ta kobieta kogoś mu przypominała, tylko nie mógł skojarzyć.
- Witaj Morghocie - przemówiła.
- Witaj - odpowiedział zupełnie skołowany.- „Przecież to niemożliwe, żeby ona mnie znała”- pomyślał Bauglir.
Po krótkiej rozmowie okazało się, że była to Kranoludka Tigi. Tak, tak, to była ona. Okazało się, że wybrała się do salonu piękności i wydepilowała bodę, wstawiła sobie gdzieniegdzie troszkę silikonu i co nieco odessała.
Morgoth nie mógł uwierzyć na jakim poziomie jest obecna chirurgia plastyczna. Sielanka trwa. Gdy nagle z pobliskiego lasu wyłoniły się dwie postacie. Po pierwszych oględzinach Tig Morgth stwierdzili, że to sam mości Gand [uskuteczniwszy swoje zapędy zmiennokształtności miał pozostałości uszu szczura]. W jego towarzystwie była prawdopodobnie ta jedyna głupia dziewica, poszukiwana w celu zagwarantowania drużynie opierunku i przygotowania strawy... gdy nagle z piwnicy...

|GAND|
Doszedł do uszu wszystkich członków naszej drużyny, ba do uszu wszystkich: elfów, ludzi i zwierząt; głos naszego Mizarka, który wspiąwszy się na najwyższa sosnę w okolicy, wypatrywał tego co się dzieje w pobliżu Domu Elronda - na Wschód, Zachód, Północ i Południe.
- Elrond i jego świta nadciągają - krzyczał Mizarek !!
- Hej, uformujmy szyk, do szeregu, zbiórka - krzyczała Anariel, która nie lubiła nieporządku - pokażmy jacy jesteśmy cywilizowani.
- Gand a Ty puść tego biednego Hobbita, przecież widzisz, że to nie żadna tam dziewica, tylko niziołek i to facet jeszcze...
- Właśnie, puść mnie - z płaczem w glosie prosił Telpeloth, który tylko dlatego do tej pory był cicho, że tak już osłabł od Gandowego ściskania (ej ale nei jestem pedziem ;) to na potrzeby opowiadania).
- Eee sorry - rzucił Gand - myślałem, że to ta dziewica, której szukacie.
- Gand, nie kreuj się na Mizarka, nie jesteś jeszcze na tyle w połowie mądry, żeby być na tyle w połowie głupim.. - Mithrandir tradycyjnie miął zacząć monolog, jednak tradycyjnie nie dokończył go, bo tu już nadszedł Elrond.

|TIG|
Tak, to był on - Elrond - jeden z największych Elfich władców, wysoki, smukły, mądrość biła z jego oczu, a nie wiedzieć czemu Mizarkowi przypominał jakiegoś gościa ze Star Warsów, ale na szczęście zostawił to spostrzeżenie dla siebie, bo faktycznie [fucktycznie :P] mogłoby się to dla niego źle skończyć. Nasi bohaterowie wyszli na powietrze, chociaż niektórzy z nich
się wyczołgali :P odstawiając nawet najlepsze wina od ust, bo nie przystoi, żeby przy samym Elrondzie podpijać mu alkohole z piwniczek.
- Witaj, o wielki Elrondzie - odezwał się PGP chowając butelkę wspaniałego trunku za siebie
- Miło nam Cię widzieć - zgrabnie dygnęła Anariel
- Siemanko moi kochani - krzyknął Elrond poklepawszy Mithrandira po plecach tak, że ten zaczął kaszleć i mało się nie przewrócił. Cała ta sytuacja trochę zbiła drużynę z tropu.
- Widzieliście jaka sobie brykę kupiłem? nareszcie coś porządnego, bo te moje konie to już ledwo żyły po ciągłym powożeniu Arwen, coś ostatnio ta córa je za pięciu Elfów.
Kiedy to mówił z wielkim przyjęciem, mimo jego wymachiwania rękami i mimo procentów we krwi Mithrandir zauważył, że Elrond nie ma na palcu swojego pierścienia...!

|SHOD|
Gdy tak rozmawiano o nowych bryczkach i Córach Koryntu i rożnych takich... PGP, który dotychczas, niewiedzieć czemu, polubił i zbratał się jakoś z gobajsem, zauważył, że ten cos jakby się chowa, ukrywa.
- Stary !, co z Tobą - beknął do shoda.
- A nic, nic. Ciiicho. Nie krzycz tak , bo mi czacha się rozpierdyknie. - odpowiedział mu zielonkawy towarzysz. PGP, będąc bardzo spostrzegawczy, od razu wyczuł, że to nie o kaca chodzi... że Shod cos ukrywa, bo zachowywał się bardzo dziwnie i niepewnie.
Zaczął mu się bacznie przyglądać. Wyglądało na to, że shod unikał wzroku Elronda. Chował się za plecami innych i nie brał udziału w żywiołowej dyskusji. Jednak ilość wypitego samogonu musiała prędzej czy później dąć znać o sobie.
- blughghghghghhgh - dźwięk ten wydobywał się w pobliżu Shoda.
- HEEEEEJJJJJ - krzyknął PGP - obryzgałeś mi nowiutkie mokasyny!!!.
Nagle oczy wszystkich zwróciły się w kierunku shoda i PGP. Elrond zaczął się uważnie przypatrywać zwiniętemu w pól goblinowi.
- AAAAAAAA. To ten szkaradny, w du...żą część ciała kopany pokurcz, ścierwo bagienne, Ty łachmyto, zgniły odszczepieńcu - wyżywał się Elrond aż mu gały na wierzch wychodziły a szyja zsiniała i urosła dwukrotnie.
Shod słysząc co się dzieje wstał i ile miał sił pognał do lasu. PGP skołowany pobiegł za nim, wołając żeby się zatrzymał i nie przejmował się pier...nikami Elronda. Jednak Shod nie zatrzymał się póki nie schował się w lesie. PGP był tuz za nim.
- To ten wyliniały szczur porwał mi pierścień!!! - krzyczał nadal Elrond. - biec za nim, brać go, bić, zabić, torturować, powiesić za palec na drzewie, polewać wrząca oliwa, włożyć mu głowę do wiadra głodnych robaków, obedrzeć ze skóry i polewać żrącym kwasem...- wysilał się elfi władca.

|MIZAREK|
Elrond gnał przez las, a za nim Mizarek i cała reszta :P. Na horyzoncie widzieli Shoda i PGP, który próbował go zatrzymać, zarzucając obrzynanymi mokasynami jak lassem ;) Nagle jednak Shod zatrzymał się i stanął. Czekał na Elronda... Gdy ten zbliżył się ku niemu, Shod rozpoczął mowę:
- I am The One.
Shod napiął zdeformowane mięśnie i skoczył prosto w brzuch Elronda, zanurzając się w nim. Nagle z wnętrza Elronda zaczęło promieniować dziwne światło. Po kilku sekundach Półelf eksplodował. Nieopodal stal niczym niewzruszony Shod.
Wszyscy patrzyli na niego z szeroooooooko otwartymi oczami i gębami;) Tylko Mizarek uśmiechał się szelmowsko...

|ULMO|
Shod dalej stał niewzruszony. Otworzył oczy- były całe czerwone. Dokoła niego zaczęła gromadzić się niebieska poświata.
- Kim ty jesteś? - elf Elf zadał metafizyczne pytanie
- Jessstem Jedynym
- Ta? –wtrącił Morgoth- To wrzućmy go do Oronduiny!- ale chyba nikt go nie usłyszał
- Pochodzdzę z planety Kissiel– kontynuował Shod- a ten Elrond był tak naprrrawdę krwiożerczym buddyniem z galakktyki Andromedy – pod zmienioną postacią. Przybyłem tu aby go zniszczyć!
- Dobra, dobra – powiedział PGP- już wszystko jasne. A teraz przestań promieniować i idź wyczyścić moje mokasyny!
Reszta sobie wszystko olała i wróciła do swoich zajęć (czyt. picia). A Mizarek nadal uśmiechał się szelmowsko...

|GAND|
- Mizarku, Mizarku, prosiłam, nie uśmiechaj się tak szelmowsko.. wiesz, że się tego boje, zwłaszcza gdy jest ciemno, a już się ściemnia - Emma mówiła, a raczej klepała znaną już wszystkim na pamięć formułkę.
- Racja zamiast gadać i się szelmowsko uśmiechać, chodźmy poszukać czegoś do jedzenia - mądrze zauważył Mithrandir
- I picia ! - jeszcze mądrzej dorzucił Morgoth z Aerdilem ;)
- Poczekajcie...
- CO jest ?
- ... boli mnie głowa - powiedział Gand
- Tylko żebyś nie urodził Ateny - uśmiechnęła sie Anariel
- Albo Telpelotha - powiedział Shod
- Nie no, Telp przecież już jest - powiedział Gand - ale właśnie gdzie on się podział... pewnie zabłądził w lesie jak goniliśmy Shoda
- Cisza - krzyknął Mithrandir - w takim razie się musimy rozdzielić, Gand, Mizarek, Shodan, Aerdil, Bauglir i PGP idą szukać Telpelotha
- Ja nie - zaprotestował PGP - ja idę umyć moje obrzynane mokasyny ;p
- Dobra to bez PGP - a reszta bez mnie idzie po drewno, żwawo, żywo, ruszajcie bo zmrok nadchodzi !
- Eee, Mith a Ty co będziesz robił ?
- Hmm dobre pytanie, ale o mnie się nie martw, zapewniam cię! Mam z was najtrudniejsze zadanie!
- A wiec ruszajmy ! - krzyknęli wszyscy i rzucili się do wykonania własnych zadań... a Mith, cichaczem zakradł się do piwnic Elronda.. Jednak jakich czynów tam dokonał, ilu Balrogów ubił... o tym nie ma mowy nawet w najstarszych pieśniach, czyny te, wielkie i heroiczne były tak niewyobrażalnie potężne, że sam Homer z arsenałem swych twórczych umiejętności nie byłby w stanie oddać ich grozy i wielkości. Ale żeby was nie oszukać, był jeden śmiałek, którego imienia nie pamiętam, jednak gość gdy tylko zaczął pisać o 'czynach Mithrandira w podziemnych piwnicach Elronda' zmarł ze strachu na zawał serca.

|MITH|
Gdy tak szukali, szukali, naraz intensywnie zapachniało ziołami:
- Cóż to? - spytał Gand?
- Eee, cos w rodzaju apteki - odrzekł z dość głupim wyrazem twarzy Mizarek
- Hmm. Trza to sprawdzić.
Po czym ruszyli w kierunku krzaków. Po chwili słyszeć się dał wrzask...
- Co się stało? - rzekł ktoś po ciemku, po czym ruszył przed siebie.
Ktosiem, tak przy okazji, był Telpeloth
- Telpe szukamy, ale cos się stało i go nigdzie nie ma - odparł bez namysłu Aerdil.
- No, to jedno mamy z głowy. Ale kto wrzeszczał?

|GAND|
- Właśnie kto to tak krzyczy ??
- Eeee może to wreszcie ta dziewica - zapytał Aerdil i w tym momencie strzała przeleciała obok jego nosa, a zza krzaków wyskoczyła...
- Anaida !!! a nie żadna tam jakąś Dziewica ! - zakrzyknęła Anaida. - I pamiętaj... tyyy..
- Aerdil - powiedział Aerdil
- Co ? - zapytała się Ana
- No mam na imię Aerdil ! - powiedział lekko zrezygnowany Aerdil
- No dobrze, ale co z tego... - Anaida nie bardzo skumała..
- No chyba chciałaś wiedzieć jak mam na imię ? - Aerdil nie dał się wyprowadzić z równowagi.
- Skąd możesz wiedzieć co chciałam ?! - Anaida jak typowa kobieta, gdy ktoś jej wmawia cos czego chciała, a wcale nie chciała (!;)), zaczęła się denerwować ... oby nie zamieniło się to w cos gorszego...

|TIG|
- No, widzę, że nasza żeńska cześć drużyny powiększa się, to dobrze - powiedziała z uśmiechem Tig, przyjmując nowa kompankę i nie dając dojść do słowa nikomu, mimo, że i tak nikt się nie sprzeciwiał. Męska cześć jak zwykle na widok kobiety milkła i z maślanym wzrokiem gapiła się na nowoprzybyłą. Kiedy tak stanęły we cztery : Anaida, Emma, Anariel i Tig wyglądały na naprawdę groźne kobiety, czego właśnie tym męskim szowinistom było trzeba. Nie wiedzieć czemu wszyscy stali bez ruchu, jakby ktoś rzucił na nich urok. Nie da się ukryć, że urok kobiet jest jednym z najsilniejszych zaklęć, więc odwracając się Anariel tylko kiwnęła na resztę świty palcem, a podążyli za kobitkami jak służba.

|ULMO|
Emma zarazu zobaczyła Elronda – ten stał jak wryty i beznamiętnym spojrzeniem rozglądał się dookoła
- Te, chłopaki, mamy tutaj jeszcze jednego!- popatrzyła mu w oczy, wzięła jego rękę, i spostrzegła, pierścień na jego palcu. – Tyle, że on jest prawdziwy!
Nagle wszyscy oprzytomnieli. Pewnie gdy uganiali się za Telpem przylazł ten prawdziwy Erlond. Próbując zrozumieć sytuację drużyna popatrzyła na wszystko z jego punktu widzenia: winnica osuszona, dom zdemolowany, a kwiatki w ogrodzie zdeptane!
Zapadło krępujące milczenie.
- Wiecie co, on nam tych kwiatków chyba nie przebaczy - w miarę trzeźwo wywnioskował Glor
Wszyscy poczęli cichutko zbierać swoje manatki, i kierować się ku bramie wyjściowej. Zebrawszy się, równie cicho jęli opuszczać domostwo.

|TIG|
Tymczasem Emma, przechodząc obok nowego auta z salonu, wybrała 4 najdorodniejsze konie i stwierdziła, że kobiety nie maja zamiaru dalej iść pieszo. Tig jako krasnoludka zadecydowała, że ona za końmi nie przepada i pójdzie jednak na nogach, ale jej koń niósł jej rzeczy, a miała ich niemało. Anaida spojrzała na drużynę, a oni, zostawiając zdezorientowanego Elronda z ich bałaganem, jak psy podążyli szybkimi krokami w las. Shod stał z boku i przyglądał się w ciszy całej tej akcji. Cos mu nie grało. Wszyscy nagle się zmienili... czyżby wytrzeźwieli?) Jednak nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, a także ruszył za nimi, ponieważ Anaida, zaraz po tym jak wyskoczyła z krzaków zawróciła mu w głowie.. ale chyba w inny sposób niż reszcie drużyny... Jedyna osoba, która również stała z boku, ale była kompletnie trzeźwa i jeśli chodzi o alkohol (co dziwne, bo był hobbitem, a te raczej lubią trunki), jak i zaklęcia był Telp...
Tak to zakończył się pobyt Bractwa w domu Rivendell...

|EMMA|
W drodze Aerdil doszedł do wniosku, że zjadły schaboszczaka.
- NO OD CZEGO MAMY KOBIETY W DRUŻYNIE?!
Panie spojrzały na niego morderczo.
- Po to, żebyś się pytał... - warknęła Anaida.
- Wiecie dlaczego oni nigdy nie zachorują na BSE?- zapytała Anariel.
- Bo to świnie!- stwierdziła Emma.
Panie zgodnie pokiwały głowami, doprowadzając panów na skraj rozpaczy. Postanowili spiskować, tym bardziej, że kobiety stwierdziły przy postoju, że nie będą im gotować, ani się wokół nich krzątać. Mithrandir w fartuchu usiłujący ugotować jajka na miękko wyglądał doprawdy śmiesznie (czyt. żałośnie), podczas gdy panie raczyły się wykwintną kolacją ("trzeba sobie radzić, panowie")
W nocy, gdy zadowolone kobity spały, panowie nadal usiłowali ugotować sobie kolacje, spiskując przy tym niesamowicie :).

|ANAIDA|
Było już naprawdę późno... panowie nadal przygotowywali sobie kolacje...
W pewnym momencie gdy Gand wylał wrzątek na spodnie Aerdila, ten wydal z siebie okropny, niemiłosierny krzyk... który zbudził Anaide. Ta wstała... była w nienajlepszym humorze. No ale skoro już tu jest, nowa to może pomoże drużynie zrobić sobie posiłek. Podeszła do ogniska , zamieszała w kilku garnkach , zajęła się patelniami. Gdy skończyła powiedziała:
- No.. jak wam nie będzie smakować to sobie zróbcie lepiej. [robić sobie lepiej? :PP ]
A następnie poszła do lasu by znaleźć jakieś jeziorko bądź rzeczkę.

|TELPELOTH|
Taaa. spiskując... mając dość przypalonego z jednej strony mięsiwa i rozlewających się jajek na miękko, a nadto feministycznego traktowania, płeć facetów (dla feministek: Męskich Szowinistycznych Świn) postanowiła urządzić rebelie... późnym wieczorkiem, gdy wszystkie niewiasty spały, Telp, który jest odporny na ich wdzięki (a one na jego :D) z mieczem w dłoni podszedł do śpiącej słodziutko Emmy i ...związał jej sznurówki, następnie zrobił to samo pozostałym członkiniom wyprawy... Następnie Telp, wqrwiony brakiem kolacji (nędznie "zrobioną" przez Anaide), postanowił zakraść się do Bezdennych Spiżarni Elronda. Wyniósł stamtąd, prócz dosyć pokaźnej beczułki wina "For Male Only" również zapas zupek instant i mielonek wrocławskich. Drużyna, wdzięczna Telpowi na poświecenie, odśpiewała na jego cześć "aerials" w wersji techno. Hałas obudził dziewczęta...

|ANAIDA|
Poranek. Piękny rześki dzień wstaje budząc nas do życia... krzyk...
- AAAAAAA!!!!!!!! kto się dorwał do moich sznurówek??!! wypatroszę!! poobijam!! WYKASTRUJE!! nikt się nie przyzna? nie?? ja wam dam...
Tak to sobie Ana gaworzyła pod nosem...
W wyjątkowo złym humorze rozpoczęła dzien..[nie smakowała kolacja? I dobrze , nie miała smakować :PPP ]
Tymczasem najukochańsi panowie spali lecząc kaca... Tylko Telp, na którego wdzięki nie reagowała żadna z przedstawicielek płci pięknej spacerował wokół obozu zapewne knując jakiś podły plan. Ana zaczęła chodzić koło panów i budzić ich po kolei... jedyny który był w miarę zdolny do życia był Shod.
- Drogi panie... e...
- Shodzie..
- no tak... drogi Panie Shodzie... mógłbyś mi po krotce wytłumaczyć co tu się dzieje..? I z jakiej okazji tak wiele zacnych osób zebrało się w jedną drużynę..?

|ULMO|
- Wytłumaczyć? Co się dzieje? – dopytywał się Shod
- Aha
- Fabuła? Czy coś takiego?
- Ahaaa
- No wiesz, to długa historia... – ale w tym momencie zebrało mu się na zmaterializowanie jego kaca, więc poleciał w zarośla, bo przy damie (nawet przy najgorszej feministce) tego robić nie wypada.
Następnie Ana zwróciła się do Mithrandira, który hmm... „medytował”, lub przynajmniej chciał aby to tak wyglądało.
- Szlachetny i zacny Mithrndirze, czy mógłbyś... – lecz czarodziej nie zareagował
- Mith! Fabuła! – wrzasnęła zniecierpliwiona Anaida, a Mithrandir wyczuwszy groźbę dotkliwego pobicia, wiszącą w głosie Any, ocknął się i zaczął opowiadać:
- Dawno temu, za górami za lasami, żył czerwony kapturek, którego, pewnego razu, mama wysłała z lekami do babci... (pac- dała mu lekko po głowie Tig)
- To już znamy, chodzi nam...
- Nie, nie, nie możecie tego znać! To wersja retro-cyberpunkowa, sam wymyśliłem...
- Dobra, ale interesuje nas TO opowiadanie...
- Więc oto... Wywyższone i cudowne przygody Półelfa Mizarka, Wampira Ganda, Krasnoluda Aerdila, Emmy Schyther, Elfa Elfa, Krasnoluda Morgotha Bauglira, Krasnoludki Tig, Elfa Glorfindela, mężnego krasnala PGP, wielkiego pijanicy Tecklisa, leśniczego Belegorna, (po prostu) Anariel, hobbita Telpelotha, goblina Shodana, łuczniczki Anaidy oraz Mędrca Mithrandira spisane przez największych kronikarzy IV Ery: (spróbuj to powiedzieć na jednym oddechu...) WPROWADZENIE
|MITHRANDIR|
Jak to się zaczęło...
Jak właściwie do tego doszło?
Otóż nasz półelf znany wszystkim Mizmarek pochodził z bardzo szlacheckiego rodu. Był on bowiem...
(PAC!- dostał z mniejszego lekka po głowie od Tig)
- Krótsza wersja! Ta ma dotychczas 28 stron! – Mith trochę oprzytomniał...
- Dobra, jeżeli mamy zrobić coś w stylu narady, to obudźcie wszystkich.

Gdy już wszystkich obudzono [ty! Wstawaj, ale to już! (pac, pac)], i gdy zebrali się [jedni się zebrali, innych zebrano] w grupę rozpoczęli Radę nie u Elronda. Mithrandir przemówił:
- Zacni Członkowie Bractwa! Zło gromadzi się nad światem! (nie, nie chodzi o podwyżki akcyzy na alkohol) Postanowiłem zebrać drużynę. Mamy wyruszyć do krainy Mrocznych Elfów, aby tam, w pełnej glorii odnieść zwycięstwo, by nasze dzieci, jak i dzieci naszych dzieci, jak i dzieci dzieci naszych dzieci, mogły żyć w pokoju i dostatku! [póki ktoś nie postanowi pisać następnego opowiadania...] Dzielni wojownicy. To nasz cel. Naszym fatum jest abyśmy raz jeszcze uratowali świat. Czy jesteście gotowi podjąć się tego, jakże niebezpiecznego zadania?
- Ale właściwie to co mamy zrobić- rzucił ktoś z tłumu
- Musimy, - tu prym przejął Glorfindel - gdy już bohatersko dotrzemy do Krainy Mrocznych Elfów, równie bohatersko opróżnimy Winnice Króla Mrocznych Elfów i wtedy zostaną POKONANI!
- Jak to - dociekała Araniel - tak po prostu?
- Nie wiesz? – wtrąciła Emma – mężczyźni bez piwa nie przeżyją, a kobiety są za mądre, aby wszczynać wojny.
- No, no, no, w sumie masz rację- dorzucił Glor, chociaż jakby nie do końca się zgadzając.
- Nasza droga - kontynuował Mith - będzie wiodła przez Morię, zahaczymy później o Rohan, do Gondoru i Mordoru, a później... zapytamy o drogę.
- To co... idziemy!

|ANAIDA|
No tak... Drużyna postanowiła wyruszyć.. Ale Ana doszła do wniosku, że zapomniała zabrać paru drobiazgów z pokoju i doładować ich do bagażu swojego karego konika. Zarazu wyciągnęła zza pazuchy przenośny teleporter. Odwiedziła kilka miejsc na świecie, a gdy powróciła zobaczyła dziwny obrazek. Cała drużyna zebrała się przy dużych zaroślach, z których dochodziły dziwne i głośne dźwięki: PUF! PUF!

|GAND|
- O na Iluvatara, cóż to jest ? - zdziwił się Mithrandir
PUF! PUF! ciągle dochodziło z lasu.
- To zapewne wstrętne Wargi i ich wstrętniejsi kamraci Gobliny, budują wstrętne urządzenie do oblężania fortec! - Krzyknął z przerażeniem Mizarek - chcą nas otoczyć, wtargnąć za muru i wybić jak kaczki!
- Mizarku, Mizarku, jakie mury - najdelikatniej jak mógł Aerdil dawał upust swoim myślom w głowie.. - by the way zjadłbym sobie kaczkę - ..i w żołądku.
Nagle zza krzaków (w których wcześniej leżał pijany Tecklis) wyleciał jakiś śmieszny, zielony pajac w czapce.
- O kur...tyna - zakrzyczał leśniczy (jak się domyślać to był właśnie ten pajac w czapce) patrząc na swoje spodnie. Coście zrobili tym krzakom... Moje spodnie... Całe lepią się i śmierdzą tą wstrętną substancją, którą obsmarowaliście krzaki.
- To nie my, to on - krzyknął PGP wskazując na Tecklisa.
- Nieważne, niewidzieliście tutaj gdzieś jakichś kaczek? Właśnie zestrzeliłem dwie.
- Eee... - zamruczała nasza drużyna
- Taaaaam są - krzyknął w końcu Mizarek, wskazując na niebo.
- Nie, nie chłopcze. Tamte kaczki żyją i latają sobie hen, hen ponad lasem.
- A po co ci zdechłe kaczki (nie latające hen, hen ponad lasem) - zapytał z ciekawością Mizarek
- Jak to po co... - nie skończył bo urwała mu Emma
- Wiedziałam, zboczeniec! Zoonekro... fujj, zawód leśniczego schodzi na psy
- Na kaczki chciałaś powiedzieć - wykrzyknęło pół drużyny, rzecz jasna poza Mizarkiem, który zadał dość mocno nasuwające się pytanie:
- Zdechłe czy te ponad lasem ?

|BELEGORN|
- Nie czas na rozmyślania. - powiedział Mithrandir przerywając ciszę. - Ruszać dupy!
- Chwileńka, co robimy z tym tutaj? - spytał PGP wskazując elfa-leśniczego. Anariel podeszła do zdezorientowanego mężczyzny.
- Poznaję go. To Val Amarth zwany Belegornem. Pijak i zboczeniec jakich mało. Że też wzięło go na strzelanie do kaczek! Dobiera się do mnie ile razy jest nietrzeźwy, czyli zawsze gdy mnie widzi. Pewnego razu nawet mu się udało.
Drużyna stanęła jak wryta.
- Wydawało mię się, że jesteś głupią dziewicą!!! - krzyczał Gand.
Anariel wybuchła śmiechem
- Pogięło was? Dziewica? Ja? - dziewczyna nie przestawała się śmiać - Przecież mamy 4 erę. Teraz ciężej znaleźć dziewiczą kobitkę niż inteligentnego trolla.
- Co to inteligentny troll? - wtrącił Mizarek.
Po chwili dostał odpowiedź będącą silnym uderzeniem Aerdila prosto w nos. Gand podszedł do Anariel - już - nie - dziewicy
- Jak było? [ta kwestia została ocenzurowana gdyż wypowiedź wampira była nieco niemoralna, za co dostał porządnie po pysku od Emmy]
- Nie czas teraz na tego typu rozmowy! - krzyknął Mithrandir przerywając konwersację.

|ANAIDA|
Teraz wszyscy zaczęli się nawzajem przekrzykiwać. A podobno wyprawa miała być tajna...
- Zaraz zlecą się tu szpiedzy Mrocznych Elfów... -zauwazyła Emma. Ale było już za poźno.

|BELEGORN|
Nagle usłyszeli jakieś istoty pędzące w ich stronę. Elf Elf wspiął się na drzewo
- Wargowie! - krzyknął nie na żarty przerażony - Od cholery Wargów!

|ULMO|
- A nie mówiłem! - tryumfował Mizarek - Mówiłem wam! Na pewno zbudowali wielkiego, drewnianego borsuka, schowali się do środka aby w odpowiednim momencie na nas wyskoczyć... - i nie powiedział nic więcej bo monolog przerwało mu bliskie spotkanie z pięścią Aeredila.

|BELEGORN|
- Co radzisz Gandalfie? - spytała Tig.
Gandalf po krótkim zastanowieniu odpowiedział :
- Radzę spieprzać jak najszybciej! - i tyleśmy go widzieli.
- A co z tymi dwoma? - spytał Morgoth wskazując Belegorna i wyjmując z krzaków pijanego w trzy dupy Tecklisa.
- Wy tu gadu ... gadu! A tam Wargowie biegną ... - wybełkotał pijany Tecklis.
- Ten kretyn ma rację! - wykrzyknął przerażony Mithrandir. - Ratujcie się!
Lecz nikt z pozostałych członków drużyny nie miał zamiaru się poddać, i uciekać niczym zwierzyna bądź ... Telpeloth i Shodan, którzy zniknęli już gdzieś pomiędzy drzewami.
- Skopie im te owłosione tyłki - krzyczał Morgoth.
- Dziwne... Zdawało mi się, że gobliny nie maja owłosionych tyłków - zdziwił się Gand drapiąc się po głowie. Reszta czekała w niepewności, aż nieprzyjaciel wyskoczy zza krzaków. Czkeją, czekają ... a tu nic. Korzystając z tej okazji Tecklis wyjął kilka flaszeczek i wraz z Belegornem zaczęli podpijać i rozkoszować się smakiem znakomitych trunków.




|EMMA|
- Tja...- mruknął PGP, czekając na stado wygłodniałych wargów, aż wyskoczą zza zarośli by rozszarpać ich na strzępy- Zjedzą nas...
- Sam się zjedz...- mruknęła Emma, wyjątkowo nie w sosie, jednocześnie uderzając toporem poprzednich narratorów, za to, że wikłają ją w romans z Gandem. Mithrandir rozpalał różdżkę.
- Co robisz?- zapytał Gand, potykając się prawie na każdym kroku. Dziwne, strach zwykle miał ponoć dodawać sił :>
- Ratuję nas. Pamietam jak to zrobiłem...wtedy...- Mith rzucił zaklęcie za siebie, jednak nie trafił w wargów, a w Morgotha, któremu zapaliła się broda. Na widok biednego krasnoluda usiłującego ugasić swoją brodę i drącego się za czarodziejem w Bieli "TY *****" wycofali się szybko i sprawnie. Broda Morgotha po chwili dogasła, jednak nastrój się nie poprawił.
- To był wypadek przy pracy...- jęknął Mithrandir.
- Wypadek przy pracy? WYPADEK PRZY PRACY?!- Morgoth wyjął topór zza pasa- JA CI DAM WYPADEK PRZY PRACY!!!!
I zaczął ścigać biednego Mithrandira. Wszyscy się głupio przyglądali...
- Dalej jednego nie rozumiem- mruknęła Emma patrząc na Morgotha - Dlaczego on wziął sobie akurat imię mojego ojca? ==
Anariel wzruszyła ramionami w błogiej niewiedzy, a Tig poklepała topór.

|BELEGORN|
Elf Elf podszedł do krzaków.
- Nie ma ich! - krzyknął uradowany. - Skręcili w boczna uliczkę!
- Dziewczyny trzeba się zbierać! - krzyknęła Anariel i cała drużyna z werwą (co jak na nich było bardzo dziwne) ruszyła naprzód niosąc już upitych Tecklisa i Belegorna, ruszyła w dalszą drogę...

|TIG|
Jednak po kilku jardach...
- Zaraz, zaraz, a po co my ciągle ze sobą nosimy tych pijaków?? - zapytała Emma - do czego oni nam potrzebni?? nie możemy ich tu po prostu zostawić, a jak wytrzeźwieją, o ile to w ogóle kiedyś nastąpi, to do nas dołączą?
- A jak niby nas potem znajdą, co? - zapytał Glor.
- No, jak to jak? zostaw numer komórki i niech ten kto wziął telefon Tecklisa odda mu go teraz, żeby mogli nas potem znaleźć... - odparła Emma.
W tym momencie z którejś z kieszeni Ganda zaczął dobiegać motyw przewodni 'Poszukiwań Baltazara Gąbki'. Wampir oblał się rumieńcem, po czym nerwowo zaczął przegrzebywać kieszenie w poszukiwaniu odpowiedniej komórki, wyjął telefon po czym stwierdził udając zaskoczonego:
- Oooo! To do ciebie Teck - i podał pijakowi komórkę.
- Najpierw wyłącz wibrator! Włączony może być niebezpiecznym narzędziem w jego rękach... - zakrzyknęła Tig.
- Hmm, Emma chyba ma rację, jeśli faktycznie będą chcieli to nas znajdą - rzekł Mithrandir

|BELEGORN|
- Radzę zabrać ich ze sobą, czuję w kościach, że jeszcze będą nam potrzebni. - odpowiedział Glor.
- Skoroś taki pewien to bierzesz jednego! - rzekł ciskając mu pod nogi Tecklisa.
- Trochę kultury, gruba dupo! - wrzucił jej Glor



|ULMO|
Emma stanęła jak wryta. Wszyscy zamilkli. Jak, jak on ją mógł nazwać grubą!? Przecież nie po to odchudzała się przez trzy miesiące. Jak, jak on tak... Miała łzy w oczach. Zacisnęła pięści, próbując opanować złość. Oburzona Anariel popatrzyła na Anaidę. Ta kurczowo schwyciła swój łuk... Tig coraz szybciej poklepywała swój topór... (no co, widocznie to lubiła) Od kobiet powiało grozą. Glor zrobił się jakiś taki mniejszy. Gand i Mith bezsilnie patrzyli na siebie w panice, rozumiejąc, że zaraz może rozpętać się piekło. Telp i Shod ledwo co wyszli z ukrycia znów myśleli o ucieczce. Krasnoludy, wkurzone całą tą bieganiną, wlepiły wzrok w powietrze.
- Eee... - zaczął Mizarek, oczy rozwścieczonych pań i zirytowanych krasnoludów skierowały się nań a Miz, nieświadomy zagrożenia dotkliwym pobiciem, zdecydował się dokończyć - to może pogramy w bierki?
...
Pograli. W "kto dalej rzuci Mizarkiem". Wszystkim (oprócz Miza, naturalnie) nagle ulżyło. Napięcie opadło. W przyjacielskich nastrojach usiedli na trawce, otworzyli butelki (o dziwo Teck i Bele nie wychlali wszystkiego. JESCZCZE) i wzięli po łyku czegoś mocniejszego. Jeden z nich wstał:

|GAND|
- Idziemy dalej! - zawołał ochoczo Gand, który postanowił sobie w głębi swojej mądrej głowy i swego walecznego serca, że to teraz on, a nie Mith, będzie głową i on, a nie Aerdil i Morgoth, będzie siłą drużyny.
- Lol - zasapał PGP - ale pary nabrał nasz Gand.
- To pewnie przez te Święta - powiedziała Anariel.
- Właśnie! nic nie robił tylko jadł pierniczki - zawołała Anaida.
- Ha, wpadłem na znakomity pomysł, może weźmiemy choinkę - powiedział Mizarek
- Mizarku po co Ci choinka, popatrz dookoła! ile pięknych sosen, świerków i topoli! - zawołał Telpeloth
- Eee topoli ? - zdziwiony zapytał Mizarek
- No, pewnie, a co myślałeś, że może dębów. Ha! Ha! Ha! - zaśmiał się Telp - przecież dęby nie mają igieł, to jak mogą być choinką?!
- Nieważne panowie - zawołała Emma
- Zaraz, jak nieważne! Bardzo ważne! - zawołał Mith - ja znam dęby co mają igły!
- Co? - krzyknęli wszyscy członkowie Drużyny...
Ty drogi czytelniku pewnie tez zakrzyknąłeś i pomyślałeś, że Mithowi szkodzi pewnie jeszcze to ostatnie tanie wino ze spiżarni Elronda, ale nie, tym razem to nie wino... co nie znaczy, że picie wina jest dobre. Zwłaszcza taniego wina! Więc pamiętaj i słuchaj się rodziców, i nigdy nie pij tanich win! Ale wróćmy do naszej drużyny i dębów z igłami.
- Tak - objaśniał nieukom Mithrandir - na przykład Dąb Needlak z Kanady albo Dąb Ostroigły z Dunlandu...
- A słyszałem - powiedział Aerdil - Krebainy jedzą jego żołędzie, no tego z Dunlandu
- Racja, Krebainy i Kobuzy - podchwycił Morgoth
- Nie, Kobuzy to coś z Woltera.. - powiedział Shod
- ... jedzą? - zapytała Anariel
- Co to Wolter - spytała Emma
- Nie wiem, ale podobno kokosy... - powiedział Telp
- Nie no, Wolter to nie kokos - powiedział Mizarek - nawet ja to wiem!
- Chodziło mi o to - nie dal się odsunąć od zdania Telp - że Krebainy i Kobuzy jedzą kokosy.
- Stary co Ty, myślisz ze taki mały Kobuzaa zjadłby sam kokosa? - zapytał Gand
- Sam nie, ale we dwóch? - nie dawał się Telp
- STOP! Zapomnijmy o choinkach i proszę, ruszajmy dalej - powiedział Mith - Ściemnia się już...

|ANAIDA|
Niebo ściemniało. Ale było dopiero po południu. To nadciągały wielkie chmary ptaków.
- Dziewczyny! Tryb "Niszcząco-burzące Kółko Szalonych Gospodyń Wiejskich"- krzyknęła Anariel. Emma wyjęła wałek do ciasta, Anariel tłuczek do mięsa, Tig drewnianą łyżkę, a Anaida patelnię.

|TELPELOTH|
No taaak.... nasze dzielne panie z inwentarzem w łapkach stanęły kręgiem wokół rozweselonych panów, co chwila pozbawiając życia kolejnego "niewinnego" stworzenia...
- A to za Telpa - krzyknęła Emma... jednak kruki nacierały nowymi falami, a nasze dzielne dziewczęta były już nieźle zmęczone... w tym czasie Mith, nieziemsko pijany, potknął się na własnych nogach i wyciął orła podcinając Anaidę, wpadając na Emme i w ogóle się z tego masakra zrobiła :D Telpi, bulgocząc do kruków "nie guziczki, nie moje lukrowane guziczki!!!" zdążył jeszcze wymacać i mocno złapać za coś długiego, uwierającego go w plecy, zanim zaczął podziwiać gwiazdki :D

... eeee... aaaa... pierwszy przebudził się Mith... - ale mnie głowa napie... boli... nieziemska impreza musiała być, szkoda, że nic nie pamiętam... ale tu ciemno, kto zgasił światło? - to mówiąc kolejny raz się o coś wywalił... o coś miękkiego i włochatego... "Niedźwiedź" - pomyślał nie do końca jeszcze racjonalnie myślący Mith... "Sam jesteś Niedźwiedź", pomyślał Telp. Wstał, otrzepał się, rozejrzał, chuchał., dmuchał i znalazł różdżkę znów śpiącego Mitha...
- Ale fajne :D – mruknął Telpi wymachując nią i mrucząc jakieś słowa, mając nadzieję, że trafi na jakieś zaklęcie :D no i trafił - potężny Fireball rozbił się o strop... W tym blasku budząca się reszta drużynki z przerażeniem dostrzegła, że są w jakimś zadupnym więzieniu

|BELEGORN|
Potem znów zapadła ciemność, nastał chłód.
- Ale tu ziiiimno! - krzyczał Morgoth - Niech mnie ktoś przytuli! - Na jego wezwanie przybył Gand, wyraźnie podekscytowany możliwością bliższego kontaktu.
- Dobra kochasie. - odciągnęła ich od siebie Anariel - nie mizdrzyć mi się tutaj! I gdzie my do jasnej popielatej jesteśmy!-
Nagle usłyszeli jakiś szer.

|ULMO|
W drugim końcu sali pojaśniało. Wszyscy się tam zbiegli. Okazało się, że od następnej komnaty oddzielają ich mocne, umagicznione kraty. Po drugiej stronie zapłonęły pochodnie, do sali wszedł ktoś przebrany za Barloga, a za nim grupka emerytów i rencistów z kamerami i aparatami foto, ubrani w hawajskie koszule i sandały, niosący gadżety i pamiątki "Byłem w Morii" pod ręką. Wycieczka się zatrzymała a niby Barlog przemówił cienkim głosem:
- Jesteśmy teraz w północnej części lochów Morii. W celi po lewej więzieni są właśnie, to nasz najnowszy nabytek, członkowie Bractwa Bag End, którzy są właśnie w swojej tajnej misji. - tutaj zaczęły błyskać flesze, słychać było komentarze "Patrzcie, jacy śmieszni, hi hi" - Proszę się nie obawiać, kraty są mocne, ekspozycja nigdzie nie ucieknie, ale też proszę nie podchodzić za blisko i nie dokarmiać... - głos przewodnika ściszał się w miarę jak ten się oddalał - ...dalej przejdziemy do sali z repliką mostu Khazad-dum, później do sklepu z pamiątkami...
Część turystów została jeszcze na chwilę by podziwiać to osobliwe zjawisko: cała drużyna skotłowała się przy kracie i wszyscy mieli zdziwione/ zflustrowane/ zdegustowane miny, oprócz...
- Przesuńcie się, ja też chcę być na zdjęciu! - krzyczał Mizarek, ale nikt nie zareagował...
Cisza trwała długo...
Zwiedzający wyszli i znów zapadły ciemności. Wtedy dopiero Mith się poruszył. Rozpalił swoją różdżkę, lecz ta zapłonęła bardzo nikłym światłem.
- No tak, baterie się kończą... – zmartwił się, poczym zwrócił się do wszystkich – Słuchać teraz! Muszę coś przemyśleć, coś bardzo ważnego...
- Co on musi zrobić? – wtrącił Mizarek
- Milcz teraz, to ważne... Muszę coś przemyśleć, a wy... idźcie poszukajcie wyjścia!
- Ale powiedźcie mi, co on musi zrobić?! – jęczał Mizarek, jednoznacznie wskazując, że Mithrandir używał, jak dla niego, zbyt abstrakcyjnych słów.
- Zamknij kłapaczkę ty... ty... ty Mizarku jeden – z tymi słowy pacnął go Morgoth – Jak znajdziesz wyjście to dam ci cukierka.
- Nie chcę cukierka, wolę banany...
- DOBRA! Już starczy, może być banan. Teraz... szukajmy...

|BELEGORN|
Ale nie wszystkim podeszła perspektywa szukania wyjścia. Tecklis legł obok lekko podchmielonego, śpiącego Bela. Złapał długi kij i uderzył towarzysza. Val zaklął głośno, lecz nie ośmielę się napisać jego słów gdyż są zbyt wulgarne i ktoś mógłby się zgorszyć. Wszelkie gorsze przekleństwa, które wypowiada Belegorn zastąpię pewnym tradycyjnym polskim jedzeniem.
- Kiełbasa! - zaklął ponownie. - Co ty sobie schabowy myślisz!? - Teck nic nie mówiąc wskazał kijem wielką czarną dziurę naprzeciwko nich.
- O ja cię wątróbka! Co to jest?
- Nie wiem... idziemy sprawdzić?
- Jasne ... w końcu co złego może się stać? To tylko durne opowiadanie pisane przez napaleńców...
Wstali i udali się w kierunku dziury ...

|UMLO|
Podczas gdy Teck i Bele zatopili się w jakiejś dziurze, reszta drużyny bezsilnie szukała wyjścia...
- Wiesz, - Mizarek mówił do kogoś, kto stał najbliżej niego, to chyba był Aeredil – podobała mi się ta hawajska koszula, chciałbym taką mieć...
- A nie chciałbyś mieć przypadkiem lima pod okiem?! – tak, zdecydowanie, to był Aeredil
- Wiesz, musiałbym się zastanowić – ciągnął Miz – Zależy czy byłoby mi z nim do twarzy, i czy takie rzeczy są akurat w modzie, bo jak nie, to na pewno nie, poza tym mogłoby mieć różne kolory, na przykład codziennie inny, w zależności do nastroju, no i co z drugim okiem, a może taka asymetria byłaby czymś ciekawym, no rozumiesz, nowatorskim, przebojowym, tak, już to widzę: Mizarek zmienia świat mody poprzez wprowadzenie asymetrycznych wzorów, bo nawet Tuwim kiedyś powiedział, że symetria to estetyka głupców, czy jakoś tak, wiesz, kiedyś sądziłem, że tuwim to gatunek śliwek...



- JAK SIĘ GO WYŁĄCZA?!?!?!?!? – jęknął Aeredil
- Daj, pokaże ci... – dołączył się Morgoth
- Ja chcę, ja, ja! – wparował PGP
- Nie! Ja byłem pierwszy! – odparł Morgoth
- A włączysz go później, bym ja mógł go wyłączyć, co?
- Panowie, ustąpcie damie! – wtrąciła Anariel, trzymając patelnie pod ręką
Niemalże wszyscy zbiegli się, by móc eee... choć na chwilę oderwać się od codzienności (jakże poetycko ujęte, co?) Wtedy uciszył ich Gand:
- Cisza! Postępujmy jak cywilizowani ludzie/ elfy/ czyinnetamstwory. Zróbmy losowanie.
- To może patyczki? – ktoś rzucił
- Nie, to już było
-To może wyliczanka? – zaproponowała Tig
Wszyscy chętni ustawili się w rządku, a Tig zaczęła liczyć:

Szły so-bie tra-ktem trzy kra-sna-le,
Je-den pi-ja-ny,
dru-gi na-ćpa-ny,
trze-cie-go nie by-ło wca-le,

Spo-tka-li na dro-dze Mi-zar-ka niez-da-rę
Ten pier-wszy zem-dlał,
Dru-gi się scho-wał,
Trze-ci po-wie-dział:
„Ja mu z chę-cią przy-wa-lę!”

Wypadło na Shodana.
- Ej, Tigi, miało wypaść na mnie! – skrzywił się Morgoth
- Nie jęcz, goblin go najwyżej pogryzie, ty go później go dobijesz
Właśnie gdy Shodan miał się zabrać do „roboty” Mithrandir wstał nagle i krzyknął:
- Koniec tego! Musimy poważnie pogadać!
- Ej no, koleś, psujesz zabawę!
- Nie ma na to czasu. Słuchajcie: Nieprzypadkowo zaatakowały nas te różne stworzenia. Prawda? – pomruk zgody – Nieprzypadkowo zostaliśmy szybko przeniesieni do więzienia. Prawda? – pomruk zgody – Zatem ktoś wiedział o nas, gdzie przebywamy i jak nas pokonać. Prawda? – pomruk zgody – Zatem skądś otrzymał te informacje. Od kogoś...
- Co więc sugerujesz – powiedział Glorfindel, przejęty dramatycznym przebiegiem wydarzeń.
Mithrandir skierował na niego wzrok. Potem powoli przenosił go z jednej postaci na następną. A ponieważ trochę ich tam jest więc chwilę to trwało. (tę lukę w czasie odpowiednio wykropkujemy)
...
...
...
...
...
...
...
...
...
...
Po chwili rzekł:
- Wśród nas jest AGENT!!!
komentarz[4] |

Komentarze do "Bag End - opowiadanie"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.



  Ankieta
   Czy jako użytkownik Elixiru będziesz publikował na BagEnd?
TAK
NIE
NIE WIEM
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

  Top 10
   Rozdroża - Po...
   Gollum
   Postacie z 'H...
   Broń biała
   Słynne konie
   Gimli
   Jedyny Pierśc...
   Bilbo le hobb...
   Frodo Baggins
   Les Chansons ...

  Shoutbox
© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Kerm
Engine by Khazis Khull based on jPortal

Strona wygenerowana w 0.323612 sek. pg: