>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
Elen Sila Lumenn Omentielvo!
Witaj w Bag End
|
Smutna elfka
Po lasach Rivendell przechadzało się wielu elfów, uśmiechniętych lub zamyślonych, nigdy smutnych. Drzewa rzucały tam też cienie, zwykłe cienie, długie, krótkie, chude, grube, w zależności od pory dnia, ale był w Rivendell jeden zagajnik, do którego żaden elf nie wchodził, było to bowiem miejsce smutne, pochowani tam leżeli Eldarowie z Domu Elfów. Nie docierał tam śmiech, śpiew ptaków, szum wody, czy nawet wiatr. Drzewa rzucały tam głębszy i jakby czarniejszy cień, w tym miejscu ktoś o nie odbiegającej od przeciętnej odporności na strach zaczął by się bać. Bałby się cieni, ciemności, ale nade wszystko ciszy; takiej ciszy jaką spotyka się wśród grobowców, ciężkiej, smętnej, nie przerwanej nawet najlżejszym szmerem. Wydawałoby się, że nikt się tam nie zapuszcza, bo po co? A jednak, tam była tylko jedna osoba, smutna elfka. Xeranna była dziwna. Jej rodzice zginęli dawno, nie pamiętała kiedy, zawsze była smutna. Ten smutek odbijał się na jej wyglądzie, zawsze przebywała w najgłębszym cieniu, schowana, gdyż w porównaniu z innymi elfka była po prostu nieładna. Wychowywał ją Elrond, był on jedyną osobą, która jej nie odrzucała z powodu jej odmienności, z powodu tej ciszy, tego smutku, który nosiła w sobie od najmłodszych lat. Były dwie osoby, które darzyła miłością. Jedną z nich był jej kary ogier, zawsze poważny, spokojny, opanowany, jak jego pani, nie odrzucał jej i Elrond. Ona kochała jeszcze jednego elfa, pięknego Readerlana, lecz on miał żonę, piękną Mearessę, o głosie tak przejrzystym i dźwięcznym jak woda w strumieniu. Teraz siedziała pod drzewem, w najgłębszym cieniu, w najsmutniejszym miejscu w całym Rivendell, skryta przed oczami elfów i innych istot. Cicha, nieruchoma, jak posąg. Nie płakała, nie miała w sobie łez, wszystkie wylała. Była pusta, żyła na granicy, powoli umierała ze smutku, jak elf, wiedziała o tym, zaczęło się to dawno, nie przejmowała się, śmierć byłaby dla niej końcem, czekała na nią, pragnęła śmierci, lecz ona nie przychodziła, mijały lata, a ona nie umierała, wtedy właśnie zaczęła przebywać w tym miejscu, takim jak ona. Inni by się bali, odpychało ich od tego miejsca, ale ona je prawie, że pokochała. Nie odrzucało jej, wręcz przeciwnie, przyjmowało, zaś ta cisza, to była ona.
-Xeranno, nie przyjdziesz na wieczerzę?
-Nie, Elrondzie. Nie przyjdę.
-Chociaż raz zjedz razem z nami kolację.
-Nie chcę.
-Proszę, Xeranno.
-Nie.
-No cóż- Na twarzy elfa malował się ogromny smutek.- Nie mogę cię zmuszać. Czy znów nocujesz poza Domem?
-Chyba tak. Tu jest tak cicho, że wydaje się, iż samą rozmową niszczymy całe piękno tego miejsca.
-Wiesz, co się z tobą dzieje Xeranno?- Spytał nagle Mistrz Elrond.
-Wiem. Umieram.
-Nie martwisz się tym?
-Nie, bo śmierć oznacza koniec, koniec całego tego strasznego życia.
-Żegnaj Xeranno.
-Żegnaj Mistrzu Elrondzie. Dziękuję ci za wszystko. Nie zobaczymy się już więcej na tym świecie.- Elf odszedł.
Xeranna uważała życie za straszne, gdyż pozbawione było barw, było szare, zwykłe. Życie przysparzało jej samych smutków, brak rodziców, ignorancja ze strony innych, ukochany elf, wyszedł za inną, odrzucenie przez świat. Zły świat, z którego chciała jak najprędzej odejść, ku królestwu Eru, jedynego, Pierwszego, najpotężniejszego, który na pewno i ją obdarzy miłością. W to przynajmniej wierzyły elfy, ale istniała jeszcze jedna możliwość, po śmierci nie ma nic, to ostateczny koniec istnienia. Obie możliwości wydawały się Xerannie, smutnej elfce lepsze od tego co jest obecnie. Bezszelestnie wstała, przeszła pomiędzy drzewami, zaśpiewała cichą melodię. Zza krzaków wychynął kary ogier. Ona sama, odziana w żałobną czerń, z kruczymi włosami, opadającymi smętnie na ramiona, wskoczyła na grzbiet konia.
-Elessarze- Tak nazywał się koń.- Jedziemy jak najdalej zdążymy, gdyż o zachodzie słońca musimy być z powrotem w Zagajniku Ciszy.- Pogalopowali szybko, wiatr szumiał im w uszach, nie wiedzieli dokąd biegną, ale biegli, byli wolni. Ona miała 500 lat, a koń 100, był koniem elfów, żył o wiele dłużej o zwykłych koni, płynęła w nim także krew mearas książąt pośród koni. Zawrócili w stronę Rivendell, słońce chyliło się ku zachodowi. Oboje dotarli do zagajnika szczęśliwsi. Ona ułożyła się na ziemi, on, jej stary rumak obok niej, razem zasnęli, ona i on. Nie obudzili się już nigdy, razem odeszli, czarni, smutni, cisi. Umarli w Zagajniku Ciszy, zapomniani. Śmierć zakończyła ich pusty, pozbawiony prawdziwej miłości żywot. Ona i jej wierny rumak. Gdy pierwsze promienie słońca dotknęły liści drzew w Rivendell Mistrz Elrond wszedł do Zagajnika, pustego, cichego jak zawsze, jednak teraz smutniejszego. Zobaczył ich, leżeli obok siebie, smutna elfka wraz ze swym wiernym rumakiem, Elessarem. Po jego twarzy ciekła łza. Odwrócił się odszedł. W pięć dni po tym zdarzeniu Mistrz Elrond opuścił Śródziemie wraz ze swym dworem. Ona i on zostali tam, ich ciała pokryła ziemia, na niej zakwitło ciemne kwiaty, zwane przez elfy płaczkami, rosnące tylko w miejscach, gdzie była pustka, żal i smutek. Do tego zagajnika nie wszedł już nigdy nikt, został zapomniany, a wraz z nim Xeranna i Elessar, wierni sobie do samego końca. Po śmierci nie było niczego
Prawo do publikacji dla Elessara
Autor: Zirael
Elessar. |
komentarz[14] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Smutna elfka" |
|
|
|
|
|
|
|
|